Firmy tracą 200 mln dolarów dziennie!

Linie lotnicze tracą dziennie łącznie 200 mln USD - taki komunikat wydała branżowa organizacja International Air Transport Association (IATA). Tracą skutkiem zawieszenia lotów po erupcji wulkanu na Islandii.

Ciekawe, iż wyliczenia firmy KPMG (audyt, doradztwo podatkowe i gospodarcze) są inne - tylko brytyjskie linie lotnicze tracą dziennie 200 mln funtów! Od piątku zamykano tam systematycznie przestrzeń powietrzną i np. British Airways odwołał w sobotę wszystkie loty do i z Londynu.

Podobnie uczyniła Lufthansa ze wszystkimi swoimi sobotnimi europejskimi połączeniami. Nie działał lotniczy transport towarowy, co miało niekorzystny wpływ na przemysł farmaceutyczny (zatrzymana dostawa półproduktów).

Ryanair zawiesił loty nad północną Europą do poniedziałkowego popołudnia. Ceny większości linii lotniczych działających na Starym Kontynencie na giełdach spadały - British Airways o 3,3 proc., Air France-KLM o 3,4 proc., Lufthansa o 4,1 proc.

Reklama

Pyły wulkanu paraliżują ruch lotniczy

Sytuację na całym świecie na bieżąco śledzi 9 centrów ostrzegania przed pyłem wulkanicznym VAAC (Volcanic Ash Advisory Centre), które powołano dlatego, że normalne systemy monitorowania pogody w tej sprawie nie wystarczają.

Londyński VAAC poinformował, że pył unosi się w powietrzu na wysokości 20-30 tys. stóp, czyli ok. 7-10 km i wydostaje się z wulkanu Eyjafjallajoekull pulsacyjnie.

Pył wulkaniczny jest suchy i nie widać go na radarach pogodowych, a na pierwszy rzut oka nie różni się od zwykłej chmury. Piloci orientowali się, że wlecieli w taki pył po zapachu siarki i ogniach świętego elma, czyli poświacie obserwowanej wokół kadłuba. Centra ostrzegania wykorzystują obserwacje satelitarne, między innymi analizę promieniowania podczerwonego. To pozwala precyzyjnie określić zasięg i wysokość, na jakiej można natrafić na chmury pyłu.

- - - - -

Komisja Europejska ogłosiła w poniedziałek, że jest gotowa szybko zatwierdzać pomoc publiczną, jaką rządy państw UE będą mogły przekazać liniom lotniczym, by zrekompensować im straty na skutek zakazu lotów po wybuchu wulkanu na Islandii.

Unijny komisarz ds. transportu Siim Kallas zapowiedział, że dla Komisji Europejskiej priorytetem jest zapewnienie bezpieczeństwa pasażerów, a wszelkie decyzje dotyczące zamknięcia przestrzeni powietrznej będą podejmowane na podstawie danych naukowych. Eksperci KE przyznają jednak, że to trudne, bo informacje zmieniają się z godziny na godzinę, a ośrodki badawcze różnią się w analizach i prognozach.

Kallas zapewnił jednocześnie, że KE chce "jednego europejskiego rozwiązania" w sprawie obecnego kryzysu lotniczego, gdyż objął on praktycznie całą UE. Debatują nad nim w poniedziałek w drodze wideokonferencji ministrowie transportu "27".

- 80 proc. lotnisk jest zamkniętych - to się staje nie do zniesienia - powiedział Kallas. Z ocen ekspertów wynika, że nawet po przywróceniu ruchu, liniom lotniczym zajmie 3-4 dni powrót do normalnego rozkładu lotów.

Kallas powiedział, że w ciągu tygodnia powinna być gotowa pierwsza ocena strat poniesionych przez linie lotnicze. Po dokonaniu takiej analizy możliwe będzie zwrócenie się przez przewoźników do swoich rządów o wsparcie w formie pomocy publicznej.

- Kraje członkowskie będą musiały wykazać konieczność takiej pomocy - zastrzegł unijny komisarz ds. konkurencji Joaquin Almunia. Jego rzeczniczka Amelia Torres sprecyzowała, że pomoc będzie musiała być proporcjonalna do poniesionych strat, ma dotyczyć wyłącznie strat poniesionych na skutek zamknięcia lotów w wyniku chmury popiołów wulkanicznych na Europą i ma być niedyskryminacyjna. A to oznacza, że będą do niej uprawnieni wszyscy przewoźnicy w danym kraju.

- Nie może być tak, że ta pomoc będzie ukrytym wsparciem dla restrukturyzacji firm, które popadły w tarapaty przed kryzysem wywołanym przez wulkan - oświadczyła Torres. Zapewniła, że KE jest gotowa bardzo szybko zatwierdzać pomoc, jeśli kraje zaczną zwracać się o zgodę, co - zastrzegła - dotąd nie nastąpiło.

KE ma też w ciągu kilku dni wyjaśnić szczegółowo, jak należy stosować art. 107 traktatu UE, który zezwala krajom na wynagrodzenie firmom strat wywołanych klęskami żywiołowymi w nadzwyczajnych okolicznościach.

Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) ocenia, że zamknięcie przestrzeni powietrznej oznacza dla linii brak przychodów rzędu 200 milionów dolarów (około 150 milionów euro) każdego dnia. Krytykuje też europejskie rządy za przesadzoną reakcję na zagrożenie pyłem wulkanicznym znad Islandii. IATA uważa, że ekonomiczne skutki tych decyzji będą większe niż po zamachach z 2001 r. w USA.

Organizacja nadzorująca ruch lotniczy w Europie Eurocontrol spodziewa się w poniedziałek 8-9 tys. lotów wobec ponad 28 tys. przewidzianych w rozkładzie. Oznacza to redukcję ruchu lotniczego o ok. 70 proc.

Krzysztof Mrówka

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: transport | organizacja | IATA | chmura | firmy | linie lotnicze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »