Francja boi się wojny. Rozrasta się niszowy rynek schronów
We Francji wzrósł popyt na bunkry i schrony. Zdaniem tamtejszych mediów, dzieje się tak, bo po raz pierwszy od lat, mieszkańcy obawiają się konfliktu nuklearnego. Firmy budujące te konstrukcje informują, że większością zamawiających są osoby prywatne.
Grupa Polsat Plus i Fundacja Polsat razem dla dzieci z Ukrainy
Francja jest drugim po Stanach Zjednoczonych krajem z największą liczbą reaktorów jądrowych. Jest też jednym z najsłabiej wyposażonych państw w bunkry.
Według Artémis Protection, producenta schronów przeciwatomowych, w całym kraju jest ich nie więcej niż tysiąc, w tym 400 prywatnych i 600 wojskowych. - Nasz wskaźnik ochrony społeczeństwa jest bliski zeru - informuje Mathieu Seranne, dyrektor Artémis Protection.
Ponieważ od lat zamówienia dotyczące budowy schronów ograniczały się do przedsiębiorstw publicznych, we Francji rynek firm konstruujących bunkry przeciwatomowe dzieli między siebie kilka firm, które rocznie realizowały niewiele zamówień.
Odkąd Rosja zaatakowała Ukrainę, tygodniowo do każdej z nich wpływa od kilku do kilkunastu zleceń. - Przyjęliśmy około 15 zamówień w ciągu 5 dni.
Jeden z klientów chce mieć schron o powierzchni 100 metrów kwadratowych - informuje Enzo Petrone, dyrektor Amesis, firmy, która wybudowała bunkry m.in. pod siedzibami banków, francuskim MON-em i siedzibą Airbusa. Petrone dodał, że tym razem większość zamówień pochodzi od osób prywatnych.
Francuscy konstruktorzy zapewniają, że w ciągu 2-3 miesięcy są w stanie wybudować betonowy schron otoczony żelbetowymi wspornikami. Jedna z firm reklamuje, że za 79 tysięcy euro zbuduje 14-metrowy bunkier z pełnym wyposażeniem. Będą w nim piętrowe łóżka, wentylacja i toaleta. Większy model, o 26 metrach kwadratowych powierzchni, ma także pitną wodę i generator prądu. Za jego budowę trzeba zapłacić 280 tysięcy euro.
- Oferujemy instalację ekranów na ścianach, które będą udawały okna i transmitowały obrazy z lasu czy morza. Możemy też umieścić ekrany na suficie, aby symulować niebo" - zapewnia francuski konstruktor schronów. I zapewnia, że na życzenie klienta może wstawić do środka fortepian.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Aby zaspokoić potrzeby zaniepokojonym wojną Francuzów, jedna z firm oferują bunkry złożone z modułów. W zależności od potrzeb można je łączyć i wyposażać schron w kuchnię, sypialnię, łazienkę czy wyjście awaryjne. Ich konstruktor zapewnia, że skutecznie chronią nie tylko przed wybuchami ale też bronią nuklearną, biologiczną i chemiczną.
Cena modułu do 20 metrów powierzchni nie przekracza 300 tysięcy euro. - W rzeczywistości jest to jak kupno samochodu, można dodać wiele opcji - wyjaśniają konstruktorzy schronów.
Twierdzą, że nie można określić profilu klienta zamawiającego budowę bunkra. Ujawnili, że wśród tych, którzy się zgłosili są dyplomaci, lekarze ale też żołnierze i emeryci. Jednym z warunków wyrażenia przez nich ostatecznej zgody na budowę, jest zobowiązanie firmy, że nie ujawni ani komu zbudowała schron, a przede wszystkim, gdzie on powstał.
Na świecie najwięcej bunkrów jest w Stanach Zjednoczonych. W Europie na pierwszym miejscu jest Szwajcaria, gdzie wskaźnik ochrony mieszkańców przekracza 100 proc. populacji. Do niedawna bowiem prawo wymagało aby na każdy blok mieszkalny przypadał jeden schron. W Finlandii, Szwecji i Norwegii, miejsca te pomieszczą 70 proc. mieszkańców tych krajów.
Według danych, do których dotarła Interia, w Polsce schrony mogą pomieścić około 3 proc. ludności kraju. Schronem jest m.in. część pierwszej linii warszawskiego metra. Mają je też miasta, najwięcej - Nowa Huta, gdzie każde osiedle ma swój schron. Wciąż działają schrony w Szczecinie, Poznaniu, Bydgoszczy czy Rzeszowie. Wiele bunkrów miało przejść w Polsce prywatne ręce i albo zniszczało albo jest wykorzystywana do innych celów, np. rozrywkowych.
Ewa Wysocka
Ucieczka przed końcem świata możliwa?