Gazowy sojusz Moskwa-Ankara

Trwające od kilku lat polityczne konflikty związane z Nord Stream 2 odwróciły w zasadzie uwagę od realizacji południowego rosyjskiego projektu Turkish Stream. Projektu nie tylko handlowego - podobnie jak oba gazociągi Nord Stream Turkish Stream to ważny projekt geopolityczny.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Obie magistrale gazowe Turkish Stream mają taką samą przepustowość: 15,75 mld m sześc. gazu rocznie. Razem jest to 31,50 mld m sześc. gazu. Pierwotnie zakładano, że projekt Turkish Stream będzie się składać z dwóch magistrali, po dwie nitki o przepustowości 15,75 mld m sześc. każda. Razem przepustowość całego systemu miała wynosić 63 mld m sześc. gazu rocznie. Więcej niż Nord Stream 2.

Reklama

Obecnie wybudowane magistrale mają po jednej nitce. Jedna magistrala dostarcza gaz ziemny do Turcji. Druga, czynna od stycznia 2020 roku, dostarcza gaz dla Bułgarii, Serbii i Węgier. To z tego gazociągu Węgrzy zgodnie z podpisaną niedawno umową z Gazpromem będą otrzymywać 3,5 mld m sześc. gazu. Pozostały 1 mld m sześc. ma pochodzić z "kierunku austriackiego", czyli z hubu w Baumgarten, gdzie ponad 80 proc. gazu także pochodzi z Rosji.

Gazociąg zgodny z unijnym prawem

Po rezygnacji z gazociągu South Stream Moskwa nie dała za wygraną. Pod koniec 2014 roku pojawiła się kolejna, nowa koncepcja rosyjskiej magistrali dostarczającej gaz od południa. Konkrety omawiali eksperci obu stron. W listopadzie 2015 roku stosunki turecko-rosyjskie uległy gwałtownemu ochłodzeniu po zestrzeleniu w Syrii przez siły tureckie rosyjskiego samolotu szturmowego Su-24 (dwaj lotnicy zginęli). Jednak po kilku miesiącach Moskwa ten dramatyczny incydent puściła w niepamięć. Według niektórych źródeł Putin pierwszy ostrzegł Erdogana przebywającego na urlopie o rozpoczętym właśnie puczu (noc z 15 na 16 lipca 2016 r.). Polityczna decyzja o budowie Turkish Stream została podjęta przez Erdogana i Putina 10 października 2016 roku na Światowym Kongresie Energetyki w Stambule. Formalne rozmowy o projekcie rozpoczęły się w listopadzie tego samego roku. Rozpatrywane były dwa warianty gazociągu, który miał przebiegać po dnie Morza Czarnego. Jeden przez Bułgarię, Serbię i Węgry do Austrii oraz drugi przez Grecję do Włoch. Ateny ostatecznie nie przyjęły oferty, bo przy rosnącym wsparciu Stanów Zjednoczonych zdecydowały się realizować politykę niezależności energetycznej bez udziału w inwestycjach Gazpromu.

W 2017 r. rozpoczęto realizację wariantu "bułgarskiego", który został zakończony z ponad rocznym opóźnieniem. Europejską część Turkish Stream oddano do użytku 8 stycznia 2020 r.

Ominięcie tranzytu przez Ukrainę

Turkish Stream ma dla Rosji niezwykle istotne znaczenie. Oznacza możliwość przekierowania dużych wolumenów gazu do odbiorców europejskich czy do Turcji z ominięciem terytorium Ukrainy, co zmniejsza jej znaczenie tranzytowe. To konsekwentnie realizowana koncepcja przejmowania kontroli nad kolejnymi etapami łańcucha uzależnień w sektorze gazu. Drugi cel - niezwykle ważny z rosyjskiego punktu wiedzenia - ma charakter polityczny. Realizując własny projekt gazowy na południu Europy, Rosja faktycznie zaprosiła do rozmów i negocjacji unijne kraje tego regionu. W ten sposób Moskwa utworzyła dwie osie polityczno-gazowe; jedną na Północy z partnerami konsorcjum Nord Stream i Nord Stream 2. Druga powstała na południu Europy, wokół Turkish Stream. To pozwoliło Rosji na umocnienie pozycji na rynku europejskim.

Bardziej niejasne są interesy Turcji. Niektórzy analitycy uważają, że może to być wyraz dążeń Ankary i samego Erdogana do osiągnięcia bardziej równorzędnej pozycji Turcji wobec Stanów Zjednoczonych. Chodzi o zademonstrowanie na skalę międzynarodową, że Turcja jest suwerennym i samodzielnym graczem, kierującym się własnymi interesami. Graczem, z którym Amerykanie muszą się liczyć, bo jeśli nie - mogą naprawdę dużo stracić. Także jeśli chodzi o siłę i sprawność NATO.

Zdaniem analityków Heritage Foundation projekt Turkish Stream był potrzebny Ankarze z dwóch co najmniej powodów. Po pierwsze - do wysłania Zachodowi sygnału, że "Turcja może iść samodzielnie swoją własną drogą" - przy czym ta droga ma prowadzić do "neosułtanatu". Po drugie - Erdogan z pewnością był rozczarowany negatywną reakcją europejskich i amerykańskich partnerów na wspomniany nieudany pucz. Na tym tle rzucało się w oczy poparcie okazane przez Kreml.

Jest trzecia sprawa, bardzo ważna dla Turcji rządzonej przez Erdogana. To poparcie dla Kurdów w Syrii. Poparcie dla Kurdów wpłynęło na dalsze ochłodzenie stosunków amerykańsko-tureckich, ponieważ Ankara uznaje Partię Pracujących Kurdystanu (PKK), macierzystą strukturę syryjskich Ludowych Jednostek Obrony (YPG), za organizację terrorystyczną.

Obecnie Putina i Erdogana łączy bardzo wiele, obaj przywódcy muszą jednak znaleźć kompromis w sprawie Syrii. W dużym skrócie: Moskwa jest zaangażowana czynnie w bliskowschodni konflikt, popiera reżim prezydenta Baszara el-Asada, podczas gdy Ankara dąży do jego obalenia. Prawdopodobnie tej kwestii była poświęcona część dyskusji podczas ostatniego spotkania Erdogana z Putinem.

To spotkanie odbyło się 29 września w Soczi. Rozmowy trwały nieco ponad dwie i pół godziny. Omówiono aktualne kwestie dwustronne, a także sytuację w regionach będących przedmiotem wspólnego zainteresowania obu krajów: w Syrii, Libii, Afganistanie i Górnym Karabachu. Po rozmowach nie wydano żadnego oświadczenia, nie odbyła się konferencja dla mediów. O treści rozmów Erdogan sam poinformował krótko dziennikarzy na pokładzie samolotu w drodze powrotnej. Szerszą informację przekazał agencji TASS następnego dnia po spotkaniu rzecznik Kremla Dimitrij Pieskow. Wynika z niej, że przywódcy Turcji i Rosji prowadzili rozmowy na temat wspólnej produkcji silników odrzutowych, m.in. dla samolotów V generacji, okrętów wojennych i okrętów podwodnych, a także o współpracy w energetyce jądrowej oraz eksploracji kosmosu.

Putin i Erdogan omawiali główne projekty w ramach wspólnej agendy energetycznej. Rozmawiali o postępach w budowie elektrowni atomowej Akuyu i możliwości budowy nowych takich elektrowni dla strony tureckiej. Putin przede wszystkim informował o kontynuacji budowy i ukończeniu pierwszego bloku energetycznego Akuyu - powiedział mediom Pieskow. Obaj rozmówcy mieli się zgodzić na nowe inwestycje energetyki jądrowej w Turcji, które będą realizowane przy pomocy i kredytach rosyjskich.

"Przywódcy omawiali główne kwestie w ramach wspólnej agendy jądrowej. Rozmawiali także o możliwej budowie nowych bloków i ogólnie o tym, co należy zrobić w zakresie naszej współpracy na rzecz sektora rodzącego się pokojowego atomu i energetyki jądrowej w Turcji" - wyjaśnił Pieskow. Podkreślił, że "to nie jest tylko budowa jednego lub więcej bloków. Dzięki wsparciu Rosji w Turcji powstaje nowy, zaawansowany technologicznie, czysty sektor gospodarki w pełni dostosowany do rygorów całej  zielonej transformacji. A Rosja oczywiście pomaga Turcji w tym zakresie i zamierza dalej rozszerzać współpracę" - dodał.

Można przypuszczać, że taka obszerna tematyka rozmów była poruszana hasłowo. Prawdopodobne jest, że sprawy, zwłaszcza związane ze współpracą wojskowo-przemysłową i eksploracją kosmosu, zostaną bardziej konkretnie omówione na przyszłych spotkaniach. Najbliższe ma odbyć się w końcu listopada.

Na zagranicznych portalach pojawiają się domysły, że w 2016 r. w ramach pojednania z rosyjskim partnerem, Turcja musiała kupić rosyjską broń, jako zadośćuczynienie za śmierć dwóch rosyjskich pilotów i stratę odrzutowca. Te fakt miał przesądzić o zawarciu i realizacji umowy na zakup rosyjskiego systemu obrony przeciwrakietowej S-400 w 2017 roku. Nawet jeśli tak było, to obecnie Rosja nie dysponuje podobnym instrumentem szantażu wobec Turcji. Tymczasem zarówno Pieskow, jak i sam Erdogan poinformowali, że Turcja zdecydowana jest na zakup drugiej jednostki S-400. Prowadzone są robocze rozmowy w tej sprawie.

W aspekcie politycznym Turkish Stream będzie wzmacniać pozycję Rosji w tym europejskim regionie. Będzie też wzmacniać jej monopolistyczną pozycję jako dominującego dostawcy surowców energetycznych do Europy. Do tego Rosja nie ma problemów z naruszaniem unijnego prawa energetycznego przez Turkish Stream. Moskwa przy pomocy Ankary zręcznie zrealizowała projekt, w pełni dostosowany do unijnych przepisów. 6 października tego roku Węgry i Chorwacja otrzymały pierwsze dostawy rosyjskiego gazu z rurociągu Turkish Stream bez żadnych protestów.

Tresa Wójcik

Zobacz także:

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: gaz | Turcja | Rosja | gazociąg | energetyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »