Giertych-Lepper: Uwaga na ten duet

LPR i Samoobrona stają się jednym politycznym ciałem i chcą powrotu starej koalicji. Jeśli PiS się zgodzi, budżet będzie w tarapatach.

Wczoraj minął czas, jaki PiS - w osobie Marka Kuchcińskiego - dało sobie na znalezienie parlamentarnej większości. W razie niepowodzenia miały być rozpisane przedterminowe wybory.

Papużki nierozłączki

Większości brak, jednak jej poszukiwania jeszcze się nie zakończyły: liderzy PiS dają sobie czas do końca tygodnia, a premier twierdzi, że nie ma najmniejszych powodów, by przyspieszać wybory. Chyba że się okaże, iż rząd większościowy dalej trwać nie może - stwierdził Jarosław Kaczyński w radiowych "Sygnałach Dnia".

Reklama

W sukurs PiS przyszedł wicepremier Roman Giertych z byłym wicepremierem Andrzejem Lepperem, którzy podpisali porozumienie w sprawie działań ich partii na forum Sejmu.

- Od tej pory trzeba nas w sensie politycznym traktować jak jedno ciało. Bez siebie nie będziemy działać i nie wyobrażamy sobie, by ktoś chciał nas rozbić i rozmawiać z nami osobno - powiedział lider Samoobrony.

- Nie damy się podzielić. W jedności siła - wtórował mu szef LPR.

Przywódcy obu partii zadeklarowali, że są gotowi odnowić koalicję PiS?Samoobrona?LPR.

- Dziś nie ma innego układu politycznego. Ten układ powinien się ustabilizować, by wziąć odpowiedzialność za 3 lata. Mamy wiele do zrobienia. Chcemy jednak, by traktowano nas na zasadach partnerskich - tłumaczył Roman Giertych.

Papierek budżetowy

Zdaniem szefów LPR i Samoobrony, koalicja powinna powstać do jutra. W innym przypadku, jak tłumaczył Roman Giertych, mogą nastąpić problemy w kluczowych głosowaniach.

- Na bank SLD i PO złożą wniosek o odrzucenie budżetu w pierwszym czytaniu. Jeśli rząd przegra to głosowanie, nie będzie budżetu - tłumaczy lider LPR.

Tadeusz Cymański, wiceszef klubu PiS, ostrożnie odniósł się do tej propozycji.

- Chciałbym wierzyć, że pomoże to w tworzeniu koalicji - powiedział Tadeusz Cymański.

Zaznaczył jednocześnie, że decyzja PiS w sprawie koalicji jeszcze nie zapadła.

Szefowie LPR i Samoobrony oznajmili, że w budżecie, którego pierwsze czytanie odbędzie się dziś, muszą nastąpić zmiany. A te, jak sugerują ekonomiści, byłyby niepożądane.

- Żądania LPR i Samoobrony nie są dobrą informacją dla rynków. Wprawdzie posłowie nie mogą zmienić 30-miliardowego deficytu, mogą jednak uczynić projekt nierealistycznym przez zwiększenie prognozowanych dochodów - tłumaczy Piotr Kalisz, ekonomista Banku Handlowego (BH).

Na razie rynki ignorują polityczne zamieszanie, do którego zdążyły przywyknąć.

- Gdyby inwestorzy mieli się tym przejmować, musieliby reagować co 15 minut - dodaje ekonomista BH.

Bartosz Krzyżaniak

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »