Giertych się nie upiera

Szkoły ponadgimnazjalne mogłyby rozpocząć począwszy od pierwszej klasy proces wprowadzania strojów jednolitych - uważa wicepremier, minister edukacji Roman Giertych. Jak zaznaczył, będzie zachęcał do tego dyrektorów tych szkół "ze wszystkich sił i możliwości".

Jak przypomniał na konferencji prasowej, zgodnie z nowelizacją ustawy o systemie oświaty, od 1 września jednolite stroje szkolne będą obowiązkowe w szkołach podstawowych i w gimnazjach. W szkołach ponadgimnazjalnych o wprowadzeniu mundurków decydować będzie dyrektor placówki, po zasięgnięciu opinii rady rodziców.

Według Giertycha, głównym celem planowanej przez resort edukacji kampanii promującej noszenie przez uczniów strojów jednolitych, jest zachęcenie do mundurków przede wszystkim w tych szkołach gdzie nie są one obligatoryjne.

Reklama

W ubiegłym tygodniu "Gazeta Wyborcza" napisała, że MEN ogłosiło przetarg na kampanię "Promocja stroju jednolitego", czyli mundurków. Mają pojawić się billboardy w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców oraz na stacjach warszawskiego metra (w sumie 900), a także w mniejszych miastach (300). Ma być też przeprowadzony pomiar "rezultatów i ogólnych efektów realizowanej kampanii". Koszt przedsięwzięcia to 656 tys. zł.

Giertych pytany w ubiegłym tygodniu o planowaną kampanię powiedział, że zachęcenie młodych ludzi do noszenia strojów jednolitych to duże przedsięwzięcie społeczne. "Ministerstwa mają pewną pulę środków na promocję tego typu rozwiązań. Nie widzę w tym nic niewłaściwego" - zaznaczył wówczas.

W środę z kolei "Gazeta Krakowska" podała, że do przetargu zgłosiły się zaledwie dwie firmy. "W dodatku warszawska agencja dsk, na trzy dni przed zamknięciem zgłoszeń wysłała do MEN protest oraz wniosła o zmianę zapisów zamówienia. Dsk uważa, że zamówienie przygotowane przez MEN jest tak skonstruowane, że preferuje firmę Stroer. Według dsk, tak określono wymiary nośników billboardów i miejsca ich ekspozycji, że może im sprostać tylko Stroer, a jest on jedną z dwóch firm startujących w przetargu MEN" - czytamy w "Gazecie Krakowskiej".

Tego samego dnia rzeczniczka ministra edukacji Aneta Woźniak pytana o sprawę powiedziała, że trwają prace komisji przetargowej. "O wynikach tych prac poinformujemy wykonawców; opublikujemy je też na swojej stronie internetowej. MEN ustosunkuje się też do protestów" - zaznaczyła.

W czwartek sprawę przypomniała "Rzeczpospolita". Na konferencji prasowej Giertych pytany o kampanię promocyjną, powiedział: "Kontynuujemy politykę wysyłania do sądów wszelkich tego typu insynuacji. Osoby, które tak piszą mogą liczyć na to, że za trzy, najpóźniej cztery miesiące, będą musiały udowodnić w sądzie swoje pomysły i insynuacje".

Później stwierdził: "Nie wiem, czy w ogóle zrobimy te billboardy, jak państwo nas tak atakujecie o wszystko. Ja się nie upieram".

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Roman Giertych | edukacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »