Gminy leczą fobie szkolne

Początek wakacji to dla niektórych uczniów wstęp do bezstresowej szkolnej edukacji przez cały rok. Coraz częściej rodzice, wspierani przez bezradnych pedagogów, tuż po rozdaniu świadectw, rozpoczynają batalię o domowe indywidualne lekcje dla swoich dzieci. Zjawisko stało się na tyle powszechne i "wydatkochłonne", że z niepokojem odnotowują je analitycy badający gminne budżety.

Początek wakacji to dla niektórych uczniów wstęp do bezstresowej szkolnej edukacji przez cały rok. Coraz częściej rodzice, wspierani przez bezradnych pedagogów, tuż po rozdaniu świadectw, rozpoczynają batalię o domowe indywidualne lekcje dla swoich dzieci. Zjawisko stało się na tyle powszechne i "wydatkochłonne", że z niepokojem odnotowują je analitycy badający gminne budżety.

Trzy dni po zakończeniu roku szkolnego w jednej ze szczecińskich poradni pedagogiczno-psychologicznych czekało już aż 6 wniosków o indywidualne nauczanie. Zjawisko narasta także w pozostałych gminach. - W tym roku aż o 70 proc. wzrosła liczba uczniów, którzy korzystają z indywidualnych lekcji w domu, i to tylko w związku z zaburzeniami zachowania i emocji, w tym fobii szkolnej - podkreśla Piotr Płocki z Wydziału Edukacji Urzędu Miejskiego w Gdyni. - W każdej miejskiej szkole średniej wielkości można spotkać co najmniej jedno dziecko, które korzysta z takiego nauczania - ocenia Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.

Reklama

Dzieci poddawanych edukacji we własnych domach przybywa także w małych ośrodkach. W niewielkich szkołach zatrudniających kilku nauczycieli już takich dwoje uczniów powoduje, że o 30 tys. zł rocznie rosną wydatki na pensje. Tymczasem utworzony za tę sumę jeden nauczycielski etat i tak nie wystarczy, by spełnić wynikający z przepisów wymóg wymiaru godzin nauczania. Nauczycielskie pensum to 18 godzin, podczas gdy każdemu dziecku uczęszczającemu np. do ostatnich klas podstawówki trzeba zapewnić od 6 do 8 godzin nauki. Po ubiegłorocznym wystąpieniu rzecznika praw obywatelskich gminy nie ryzykują wprowadzania decyzji o minimalnym wymiarze indywidualnej nauki, bo grozi to naruszeniem konstytucyjnych praw dziecka. - Próbujemy innych rozwiązań - mówi Andrzej Tomczak, dyrektor Wydziału Oświaty w Poznaniu, którego władze chciały w taki sposób ograniczyć rosnące koszty. - Od września w liceach indywidualny tok nauczania będzie realizowany przez internet. Uczniowie, dysponując kamerą i mikrofonem, będą mogli brać aktywny udział w normalnej lekcji, tak jakby siedzieli w klasie. Już w zakończonym roku szkolnym jedna ze szkół tak prowadziła lekcje, teraz ma być kupiony sprzęt dla kolejnych 3-4 licealistów. Samorządowcy z Gdyni natomiast posłużyli się łagodną perswazją. - W związku ze wzrostem takich przypadków prowadziliśmy rozmowy z poradniami, pedagogami i dyrektorami szkół, aby wnikliwie analizowali każdy przypadek, i to w jakiś sposób się ustabilizowało. Ale poradnie orzekają na podstawie orzeczenia lekarskiego i każda odmowa wiąże się z konsekwencjami zagrożenia życia dziecka. Żaden urzędnik nie podejmie ryzyka i nie będzie rozstrzygał o zasadności wydanej decyzji - mówi Piotr Płocki.

- Argument, że uczeń przejawia poważne zaburzenia zachowania - agresję, kradzieże, bunt - absolutnie nie przemawia za decyzją o indywidualnym toku nauczania. Za tym idą zbyt poważne wydatki - uważa Regina Mijal, dyrektor Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej w Szczecinie. W ostatnim roku odrzuciła 5 wniosków o indywidualny tok nauki, uzasadnionych zaburzeniami emocjonalnymi i reakcjami neurotycznymi.

Magdalena Wojtuch

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: gminy | fobie | edukacja | lekcje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »