Górnictwo pod presją, postoje w PGG i JSW

Dla górnictwa węgla kamiennego nastał wyjątkowo trudny czas. Koronawirus uderzył w nie podwójnie - zmniejszając popyt na węgiel i dziesiątkując załogę dotkniętą chorobą lub ryzykiem zakażenia. Ogłoszono właśnie postoje w kopalniach JSW i PGG. Na domiar złego krajowy węgiel nie wytrzymuje konkurencji cenowej z surowcem z zagranicy. W efekcie rosną zapasy, a spółki górnicze mierzą się z kolejnymi problemami finansowymi.

Wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin zapowiedział, że od wtorku planowane jest wstrzymanie na trzy tygodnie wydobycia w dwóch kopalniach JSW i dziesięciu kopalniach PGG na czas badań przesiewowych załogi na obecność koronawirusa. Wyjaśnił, że cztery kopalnie PGG i trzy kopalnie JSW są już całkowicie przebadane. Zdrowi górnicy będą mogli wrócić do pracy i te zakłady będą działały.

Rynek czekają więc kolejne ograniczenia w produkcji wywołane wirusem. Zapasy jednak nie topnieją. Na zwałach zalega blisko 8 mln ton surowca. Dotychczasowe ograniczanie czy wstrzymywanie produkcji niewiele zmieniało. - Jest to na pewno w dużej mierze wynikiem m.in. około 10-proc. spadku zapotrzebowania na energię elektryczną w związku z kryzysem wywołanym pandemią. Do tego dochodzi fakt, że mieliśmy po raz kolejny do czynienia z ciepłą zimą, więc również zapasy w samych elektrowniach są wysokie - mówi Interii Jakub Szkopek, analityk DM mBanku.

Reklama

Co robić z węglem?

W poszczególnych spółkach górniczych zabrakło już miejsca do składowania węgla. W efekcie stworzono centralny magazyn w Ostrowie Wielkopolskim. - Oczywiście zawsze można wysypać węgiel na polu, ale on przecież traci swoje właściwości. To nie jest rozwiązanie problemu - podkreśla analityk DM mBanku.

Sytuacja polskich kopalń jest trudna. Mamy wysoki koszt wydobycia ze względu na geologię. Wydobywamy węgiel z pokładów położonych ok. 1 km w głąb ziemi. Trudno nam konkurować z kopalniami, w których węgiel leży w połowie tej głębokości czy nawet wydobywany jest w kopalniach odkrywkowych, jak w Australii.

Szkopek zwraca uwagę, że różnice cenowe między węglem krajowym a zagranicznym mogą pogłębić się jeszcze dodatkowo na skutek kursów walutowych. Widoczne ostatnio umocnienie kursu złotego spowoduje, że polski węgiel będzie jeszcze mniej konkurencyjny. Analityk informuje, że w pierwszym kwartale w Bogdance węgiel kosztował w przeliczeniu na GJ 11,75 zł, w JSW 10,12 zł, a na Górnym Śląsku 12,02 zł. Dla porównania w portach ARA było to 9,70 zł.

Polityka a biznes

Państwowe firmy energetyczne ze względów politycznych będą się zapewne zaopatrywać w droższy surowiec krajowy, ale już zakłady przemysłowe będą patrzeć na ekonomię.

- Obecna sytuacja negatywnie wpłynie na wyniki spółek górniczych. Wynik EBITDA Jastrzębskiej Spółki Węglowej w drugim kwartale będzie zapewne ujemny. Wstrzymanie prac na trzy tygodnie w takich kopalniach jak Pniówek, o którym mówi się że jest perłą w koronie, czy Zofiówka, czyli tam, gdzie wydobywany jest węgiel dobrej jakości, na pewno odbije się na finansach grupy - mówi analityk.

- Oczywiście można oczekiwać, że kopalnie poratuje Polski Fundusz Rozwoju, pytanie jednak, czy tego działania mogą trwać w nieskończoność. Sytuacja na rynku węgla w Polsce wymaga konkretnych decyzji - dodaje. Nie zakłada on jednak, że politycy podejmą jakiekolwiek działania przed wyborami prezydenckimi. - Natomiast już po wyborach nie wykluczam, że dojdzie do cięć wydobycia - informuje.

Wicepremier Jacek Sasin informował jakiś czas temu, że analizowana jest zasadność konsolidacji w sektorze węgla energetycznego, zastrzegając jednak, że nie ma planów objęcia tym rozwiązaniem JSW, która produkuje węgiel koksowy. - Natomiast na pewno jest dzisiaj za wcześnie, żebym odnosił się do szczegółów tego planu. Analizujemy różne modele i różne działania, które muszą być podjęte - mówił wówczas zachowawczo.

Zielone przyspieszenie?

Jakub Szkopek zwraca uwagę, że coraz powszechniejsza jest na rynkach opinia, iż COVID-19 przyspieszy odchodzenie od tradycyjnej energetyki opartej na węglu. Tym bardziej, że Unia Europejska sygnalizowała, że kryzys wywołany pandemią nie dość, że nie zmieni polityki klimatycznej ukierunkowanej na zielony ład, to jeszcze ją przyspieszy. Europa chce wspierać inwestycje związane m.in. z czystą energią, by stały się one kołem zamachowym pogrążonej w kryzysie gospodarki.

Fundusz odbudowy dla wszystkich państw członkowskich ma wynieść 750 mld euro, z czego 500 mld euro ma być w formie bezzwrotnej pomocy, a 250 mld euro w formie niskooprocentowanych pożyczek.

Zwiększono też pięciokrotnie, do 40 mld euro, fundusz sprawiedliwej transformacji, przeznaczony dla regionów odchodzących od węgla. Polska miałaby w ramach tego funduszu otrzymać najwięcej, bo aż 8 mld euro. Kolejnymi beneficjentami miałyby być Niemcy (ponad 5 mld euro) i Rumunia (nieco ponad 4 mld euro).

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: górnictwo | PGG | Jastrzębska Spółka Węglowa SA | koronawirus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »