Górnictwo zwalnia, czyli zatrudnia
Kłopoty z zatrudnieniem w kopalniach przywołują powiedzenie Lejzorka Rojtszwańca z powieści Ilii Erenburga: jak zwalniają, znaczy - będą przyjmować. Jeszcze kilka lat temu wydawano miliony złotych na odprawy dla górników, zachęcając ich do odejścia. Dzisiaj kopalnie i spółki węglowe przyjmują nowych...
Do października 2006 roku w górnictwie węgla kamiennego zatrudniono ponad 2,2 tys. osób. Do roku 2015 do branży może trafić nawet 40 tys. nowych pracowników.
Według informacji Ministerstwa Gospodarki, zatrudnienie w sektorze górnictwa węgla kamiennego zmniejszyło się z 123,4 tys. osób (31 grudnia 2005 r.) do 120,8 tys. osób (30 września 2006 r.). Zatrudnienie spadło o ponad 2,5 tys. osób. Redukcja nastąpiła głównie w formie tzw. odejść naturalnych, czyli przejścia pracowników na renty i emerytury oraz na świadczenia górnicze.
W pierwszych dziewięciu miesiącach br. z górnictwa odeszło jednak prawie 4,8 tys. pracowników. Oznacza to, że blisko połowę z nich zastąpili pracownicy nowo przyjęci. Od stycznia do września 2006 r. przyjęto (bez uwzględnienia przemieszczeń w ramach górnictwa) do pracy w sektorze węglowym 2271 osób, z czego 2047 do pracy na dole, a 224 osoby do pracy na powierzchni.
Wszystkie spółki zatrudniają
Najwięcej, bo 763 osoby, w trzech pierwszych kwartałach przyjęto do Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Nowi pracownicy to absolwenci szkół górniczych i osoby spoza górnictwa.
W czwartym kwartale tego roku w JSW zatrudnionych może zostać kolejnych 445 pracowników. Zarząd Jastrzębskiej Spółki otrzymał od Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy, czyli Ministerstwa Gospodarki, zgodę na uzupełnienie stanu zatrudnienia w tym roku o 1228 pracowników.
Na drugim miejscu pod względem liczby nowych pracowników uplasowała się Katowicka Grupa Kapitałowa (czyli Katowicki Holding Węglowy plus kopalnia Kazimierz-Juliusz z Sosnowca), gdzie przyjęto 629 osób - wszystkie spoza górnictwa. W tym roku we wszystkich kopalniach KHW znajdzie pracę prawie 1,3 tys. osób. W październiku zatrudnieni w holdingu zostali już pierwsi absolwenci klas górniczych.
232 nowych pracowników pojawiło się w kopalni Bogdanka - ponad 20 absolwentów klas górniczych, pozostałe osoby spoza górnictwa.
W kopalni Budryk przyjęto do końca września 123 osoby, wśród których było zaledwie kilku absolwentów. Nowych pracowników przyjęła także największa firma górnicza - Kompania Węglowa, która zatrudniła jednak sto osób.
Emeryci łatają dziury
W przyszłym roku może wzrosnąć liczba nowo przyjętych pracowników w kopalniach i spółkach węglowych. Jak podaje Ministerstwo Gospodarki, pod koniec września tego roku w górnictwie węgla kamiennego zatrudnionych było ponad 1,9 tys. pracowników mających uprawnienia emerytalne, tymczasem pod koniec roku 2005 było ich 1,2 tys.
Resort gospodarki przypomina, że przepisy górnicze wymagają zatrudnienia w ruchu zakładu górniczego pracowników o szczególnych kwalifikacjach. Na wielu stanowiskach brakuje pracowników mających odpowiednie kwalifikacje - dlatego część niedoborów w zatrudnieniu uzupełniają osoby z uprawnieniami emerytalnymi, z którymi uzgodniono już za porozumieniem stron termin rozwiązania umowy o pracę.
Paweł Poncyljusz, wiceminister gospodarki odpowiedzialny za branżę węglową, wielokrotnie mówił, że chce doprowadzić do tego, aby pracownicy górnictwa mający uprawnienia emerytalne odeszli z pracy. Można się więc spodziewać, że przynajmniej część osób z uprawnieniami wkrótce odejdzie na emerytury. Skala odejść z pracy w górnictwie w roku 2007 i latach następnych może być więc większa niż w tym czy 2005 roku, kiedy odeszło ponad 5,9 tys. pracowników. Skoro odejść będzie więcej, to większe będzie też zapotrzebowanie na nowych pracowników, ponieważ w przyszłym roku nie planuje się znaczącego zmniejszania mocy wydobywczych górnictwa.
Bajdurzenia i bzdury?
Potrzebę zatrudniania nowych pracowników w górnictwie węgla kamiennego dostrzega nawet Ministerstwo Gospodarki. Wciąż często jednak się słyszy o przerostach zatrudnienia w górnictwie, a zwłaszcza w Kompanii Węglowej.
- To są bajdurzenia ludzi, którzy nie mają pojęcia, jak działają kopalnie, które wchodzą w skład Kompanii Węglowej. Gdyby chcieli się wsłuchać w głos dyrektorów kopalń, to dawno by doszli do wniosku, że zapotrzebowanie na nowych pracowników jest ogromne - przekonuje Bogusław Ziętek, przewodniczący WZZ Sierpień 80.
Jak twierdzi Ziętek, niektóre z kopalń są w stanie przyjąć nawet kilkaset osób, nie tylko żeby prowadzić stabilne wydobycie, ale również, by poprawić bezpieczeństwo pracy. Ziętek zwraca uwagę, że także na powierzchni brakuje pracowników, np. w zakładach przeróbki mechanicznej węgla.
- Skoro brakuje rąk do pracy, to należy otwierać kolejne klasy górnicze, ponieważ te, które już zostały otwarte, nie zaspokajają potrzeb kopalń - ocenia przewodniczący Sierpnia 80.
Ziętek mówi, że jego związek zaproponował zawarcie kolejnych porozumień między spółkami węglowymi a miastami w sprawie uruchamiania dodatkowych klas górniczych z gwarancją zatrudnienia dla ich absolwentów. O tym rozmawiano m.in. w Rudzie Śląskiej i Rybniku, pomysł uzyskał pozytywne opinie szkół, które chciałyby takie klasy utworzyć. Być może za kilka tygodni, kiedy ustabilizują się nowo wybrane władze lokalne, do sprawy uda się wrócić.
- Mówienie o przeroście zatrudnienia w kopalniach to bzdura. W każdym przedsiębiorstwie górniczym, zarówno na dole, jak i na powierzchni, brakuje rąk do pracy - zapewnia Andrzej Chwiluk, przewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.
Chwiluk twierdzi, że górniczy decydenci - z ministrem Poncyljuszem na czele - zamiast zadbać o poprawę sytuacji w branży, wprowadzają w niej tylko niepewność. Jego zdaniem, pod pozorem rozbijania starych układów zbudowano nowy układ.
Stary górnik, nowa strategia
W przyszłości problemy z niedoborem pracowników będą narastać. Jak przyznaje Ministerstwo Gospodarki, dzięki restrukturyzacji zatrudnienia zmieniona została struktura stażowo-wiekowa pracowników, co spowodowało proces starzenia się załóg kopalń. Po koniec 2005 roku 43 proc. pracowników zatrudnionych pod ziemią miało staż pracy od 16 do 25 lat. Przepisy emerytalne spowodują, że do 2015 r. nabędą oni uprawnienia emerytalne. Podobnie będzie w grupie pracowników przeróbki mechanicznej węgla.
Resort gospodarki szacuje, że w latach 2006-2015 z kopalń węgla kamiennego może odejść z przyczyn naturalnych około 63 tys. osób, w tym 55,6 tys. pracowników zatrudnionych pod ziemią i 7,4 tys. pracowników zatrudnionych na powierzchni. Ministerstwo przyznaje, że odejścia pracowników z kopalń, tylko z przyczyn naturalnych, mogą spowodować znaczne niedobory w zatrudnieniu pod ziemią. Szacuje się, że do 2015 roku pod ziemią zabraknie około 40 tys. osób.
W zaproponowanej przez Ministerstwo Gospodarki "Strategii działalności górnictwa węgla kamiennego w Polsce w latach 2007-2015" zapisano, że dla pozyskiwania dobrze wykształconych i przygotowanych kadr dla sektora górnictwa węgla kamiennego kontynuowana będzie współpraca przedsiębiorstw sektora górniczego z wyższymi uczelniami, co pozwoli uczelniom kształtować ofertę na potrzeby kopalń. Podobna współpraca kontynuowana będzie ze szkołami średnimi i zawodowymi.
W projekcie strategii przyznano, że obecnie stan zatrudnienia pod ziemią w kopalniach zbliża się do poziomu, który można określić jako minimalny - konieczny ze względów technologicznych i z uwagi na przepisy prawa geologicznego i górniczego.
Ponadto należy brać pod uwagę średni wiek pracowników kopalń zatrudnionych pod ziemią - 41 lat. "Oznacza to konieczność przyjmowania do pracy na dole nowych - młodych pracowników dla odmłodzenia załóg kopalń" - czytamy w dokumencie Ministerstwa Gospodarki.
W strategii zaproponowano, aby zarządy spółek węglowych do końca 2006 roku dla każdej kopalni określiły minimalny poziom zatrudnienia. Negocjacje nad strategią przeciągają się, więc nie wiadomo, czy spółki ten postulat zrealizują.