Górnik zarabia dobrze dopiero po latach pracy
W kopalniach wrze. Budryk w Ornontowicach od dwóch tygodni strajkuje, Kompania Węglowa ma stanąć 7 stycznia, w innych odbyły się strajki ostrzegawcze. Chodzi głównie o płace. Choć na pozór wyglądają one nie najgorzej (od 4 do 5,2 tys. zł brutto), to górników brakuje, a młodzi nie garną się do pracy pod ziemią - zauważa dziennik "Polska".
Powód jest prosty - wyższe dochody osiąga się dopiero po wielu latach pracy i tylko na niektórych stanowiskach. A szeregowy pracownik zarabia na rękę połowę średniej krajowej. W kopalni Jankowice, należącej do Kompanii Węglowej, początkujący górnik przynosi do domu 1,2 tys. zł. Taki z 10-letnim stażem, pracujący na przodku - od 2 tys. do 2,5 tys. zł. Jeszcze gorzej mają zatrudnieni na powierzchni: pracując przy przeróbce węgla, dostają około tysiąca złotych. Dlatego prawdopodobnie 7 stycznia staną wszystkie kopalnie Kompanii Węglowej. Górnicy początkowo żądali 14- proc. podwyżki, teraz już 18-proc.
Jeden dzień postoju w grudniu spowodował, że na powierzchnię nie wyjechało 195 tys. ton węgla. To 40 mln zł strat. Kompania ma 5 mld zł zaległych zobowiązań. W każdej chwili któryś z wierzycieli może wystąpić do sądu o postawienie jej w stan upadłości. Budryk może by nie strajkował, gdyby nadal był samodzielny. Ale został przyłączony do Jastrzębskiej Spółki Węglowej (jednej z najbardziej rentownych), w której zarobki pracowników są dużo wyższe. Górnicy z Budryka domagają się więc wyrównania stawek pomiędzy pracownikami holdingu, oczywiście w górę. Chcą podwyżki w wysokości 700 zł brutto.
W Katowickim Holdingu Węglowym, drugim po Jastrzębskim najbardziej rentownym w kraju, według oficjalnych danych średnia płaca w wynosi 4 tys. 760 zł brutto, a górnicy pracujący na dole zarabiają tam nawet powyżej 5 tys. brutto. Jednak po odliczeniu podatków i składek na ZUS do kieszeni pracowników trafia około 3,3 tys. zł. Więc tu także trudno mówić o dobrych nastrojach wśród załogi. Nie tylko zresztą o płace zamierzają walczyć górnicy. Problem sektora jest także poważnie niedofinansowanie.
Zdaniem Piotra Buchwalda, szefa Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach, inwestycje w modernizację kopalń stanęły w 1994 roku. Na przykład ponad połowa obudowań ścian ma od 16 do 25 lat. - Co ósma jest jeszcze starsza - mówi. Górnictwo narzeka też na braki kadrowe. Tylko w tym roku niedobór odpowiednio wykwalifikowanych pracowników w kopalniach jest szacowany na ponad 6,2 tys. osób. Z analiz wynika, że są kopalnie, w których ok. 70 proc. załogi ma ponad 40 lat. Gdy za kilka lat ci ludzie przejdą na resortowe emerytury, nie będzie miał ich kto zastąpić.
Absolwentów szkół górniczych jest obecnie 292, a uczelni 280. Według danych Ministerstwa Gospodarki do każdej tony węgla kopalnie średnio dopłacają prawie 4 zł. Jeszcze rok temu zarabiały na niej ponad 8 zł. Spółki węglowe szukają więc pieniędzy. Jednym z pomysłów jest wyciągnięcie ręki do inwestorów giełdowych. Do debiutu na GPW przygotowuje się Katowicki Holding Węglowy i Jastrzębska Spółka Węglowa. To rentowne kopalnie, które osiągają zyski. Tegoroczny wyniesie w KHW 50 mln zł, a w JSW 170 mln zł. O pozyskaniu kapitału na GPW nie ma natomiast co marzyć Kompania Węglowa. Spółka ma nieuregulowane zobowiązania, wyniki finansowe bliskie zera i problemy z zapewnieniem bezpieczeństwa pracy - wylicza dziennik "Polska".