Gospodarczy narkotyk
"Zło-dzie-je! Zło-dzie-je!" - wykrzykiwali uczestnicy demonstracji zorganizowanej 19. maja przez OPZZ przed Sejmem i Kancelarią Premiera w Warszawie. Niezależnie od tej recenzji, manifestanci zasugerowali premierowi Belce, w które miejsce ma sobie "wsadzić" pewne swoje pomysły.
Te okrzyki, sugestie, a zwłaszcza elementy widowiskowe w postaci palenia kukły przedstawiającej Henrykę Bochniarz z Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan", należały oczywiście do strajkowo-manifestacyjnej pornografii, bo tak naprawdę organizatorom demonstracji chodziło o nakłonienie rządu i Sejmu do szybszego uchwalenia ustawy o płacy minimalnej. Oczekiwanie, że akurat "zło-dzie-je" ustanowią dobre prawa jest dosyć dziwaczne, ale nie jest to jedyna niekonsekwencja, jaką można zarzucić demonstrującym.
Gdy marzenia się spełniają
"Marzenia nasze się spełniają zwłaszcza, gdy nie staramy się o to zbyt usilnie" - zauważył pewien wymowny i spostrzegawczy Francuz. Nie oznacza to jednak jakiejś zachęty do realizowania, a zwłaszcza forsowania marzeń, wprost przeciwnie. Już w głębokiej starożytności słynny filozof Platon przestrzegał: "nieszczęsny - będziesz miał to, czegoś chciał!", zaś w czasach bardziej już nam bliższych przyczyny tej zagadkowej przestrogi wyjaśnił sam Pan Jezus. Jak wiadomo, objawiał się On wielokrotnie św. Faustynie, która skrupulatnie zapisywała wszystko w swoim "Dzienniczku". Otóż pewnego razu Pan Jezus opowiadał św. Faustynie, w jaki sposób postępuje z zatwardziałymi grzesznikami. - Upominam ich głosem sumienia - mówił Pan Jezus - upominam ich głosem Kościoła, zsyłam na nich przygody, które mogą przywieść ich do opamiętania, a kiedy nic nie pomaga - spełniam wszystkie ich pragnienia. Jak się okazuje, intuicja Platona była trafna. Spełnienie marzeń, zwłaszcza niezbyt rozsądnych, albo ufundowanych na ignorancji, nie tylko nie przynosi zadowolenia czy korzyści, ale staje się przyczyną dodatkowej udręki i zgryzot. Jednym z takich marzeń jest tęsknota za płacą minimalną.
Podczas kryzysu pierwszej komuny w roku 1980 panował w tej dziedzinie spory chaos, zwłaszcza gdy idzie o marzenia. Przypominam sobie mityng związkowy, podczas którego na uwagę o konieczności podniesienia płacy minimalnej, część uczestników gorąco zaprotestowała: jakie tam znowu płace minimalne!? Domagajmy się płac maksymalnych! Podobnie reagowali członkowie niezależnych i samorządnych związków zawodowych rolników, z tym, że domagali się nie płac, a cen maksymalnych.
Dar Danaów
"Timeo Danaos et dona ferentes" - boję się Greków, nawet gdy niosą dary - mówił Laokoon w "Eneidzie" Wergiliusza, przestrzegając Trojan, by nie wprowadzali do miasta drewnianego konia pozostawionego przez Greków, którzy niby to odstąpili od oblężenia. Jak się potem okazało, w koniu tym ukryci byli greccy żołnierze, którzy nocą otworzyli bramy, wskutek czego Troja została zdobyta i zniszczona. Takim "darem Danaów" jest m.in. płaca minimalna.
Płaca minimalna oznacza, że władza ustanowiła prawo mówiące, iż żadnemu pracownikowi pracodawca nie może zapłacić mniej, niż wynosi owo ustawowe minimum. Na pierwszy rzut oka przepisy o płacy minimalnej mają na celu ochronę pracowników przed wyzyskiem ze strony pracodawców, którzy, gdyby tylko mogli, to najchętniej nic by im nie płacili. Tak w każdym razie myśli wielu ludzi, a już z pewnością mówią tak zawodowi obrońcy ludzi pracy. Jest w tym oczywiście ziarno prawdy w tym sensie, że przedsiębiorcy rzeczywiście dążą do zmniejszania kosztów, a koszt pracy stanowi wśród nich ważną pozycję. Ale skrajny wyzysk, tzn. wyłudzanie darmowej pracy, nie leży również w interesie przedsiębiorców. Przecież wytwarzają oni towary po to, by ktoś je kupował, bo w przeciwnym razie nie osiągną żadnego zysku, tylko stracą to, co zainwestowali. Jeśli zatem ludzie nie otrzymywaliby żadnego wynagrodzenia za pracę, to nie mogliby niczego kupować, a w tej sytuacji również chciwi przedsiębiorcy zostaliby zrujnowani. Zatem wynagradzanie pracowników leży nie tylko w ich interesie, ale również w interesie przedsiębiorców. Jaki powinien być poziom tych wynagrodzeń? Zwolennicy płacy minimalnej uważają najwidoczniej, że takie rzeczy wiedzą posłowie, albo rząd. Jest to oczywisty zabobon, bo takich rzeczy nie wie nikt, ponieważ optymalny poziom wynagrodzeń zależy od wielu czynników specyficznych nie tylko dla branży, ale i dla każdego przedsiębiorstwa z osobna, a nawet dla tego samego, ale w różnych okresach. Najlepszym regulatorem jest tu rynek, ale nadęci pychą zwolennicy społecznych inżynierii wierzą raczej w urzędników. Jest to wiara oczywiście irracjonalna, bo gdyby urzędnik rzeczywiście znał się na interesach, to po prostu by je robił, a nie trzymał się państwowej posady. Z tej wiary biorą się przepisy o płacy minimalnej, identycznej dla wszystkich branż, przedsiębiorstw i pracowników w każdym czasie, bo ustawodawstwo państwowe musi uwzględniać zasadę równości podmiotów gospodarczych i obywateli wobec prawa.
W rezultacie, jak zauważył Milton Friedman, przepisy o płacy minimalnej są jedną z ważnych przyczyn bezrobocia, szczególnie wśród młodzieży. Większość młodych pracowników dopiero zaczyna karierę zawodową, a często nie ma żadnych umiejętności, a tylko gotowość ich zdobycia. Wskutek tego wartość ich pracy nie zawsze osiąga poziom wyznaczony przez ustawę o płacy minimalnej, zwłaszcza, gdy uwzględnić podatki i inne świadczenia nałożone na wynagrodzenia pracownicze, które przecież pracodawca musi pokryć z dochodów przedsiębiorstwa ze sprzedaży jego towarów, czy usług. W wielu przypadkach okazuje się, że pracownik wynagradzany na poziomie płacy minimalnej zwyczajnie na siebie nie zarobi. W takiej sytuacji przedsiębiorca powstrzymuje się przed zatrudnianiem pracowników, zwłaszcza młodych, którzy chcieliby nauczyć się zawodu. Wskutek tego młodzi ludzie nie tylko nie zdobywają zatrudnienia, ale tracą wszelkie szanse zdobycia pożytecznych umiejętności, które mogliby zdobyć, gdyby płacy minimalnej nie było. W ten oto sposób ignorancja sprawia, że pomysł, który miał uchronić pracowników przed wyzyskiem, wpędza ich w sytuację całkiem beznadziejną. Przepisy o płacy minimalnej są prawdziwym opium dla ludu pracującego, podsuwanym mu przez państwo, które nie potrafi dopilnować, by dotrzymywane były umowy.
Stanisław Michalkiewicz