Gospodarka a polityka: Świat biznesu nie powinien udawać naiwności
Piątkowa wymiana kadr w PKN Orlen nadal pozostaje tematem dnia w dyskusjach środowisk biznesowych.
Ze zrozumiałych powodów większość menedżerów - i to nie tylko ze spółek skarbu państwa - odmawia publicznego komentowania tego wydarzenia, zachowując własne opinie dla siebie. Niektórzy trzymają się wręcz maksymy "mam swoje zdanie, ale się z nim nie zgadzam". Bez skrępowania wyrażają się za to uczestnicy anonimowych sondaży, którzy nie mają jakichkolwiek wątpliwości.
To charakterystyczne, że tak otwarcie mówią o całej sprawie dwaj najwięksi antagoniści polityczni, czyli przywódcy ugrupowań, które obejmowały władzę w wyborach parlamentarnych 1997 i 2001 - były przewodniczący byłej AWS Marian Krzaklewski oraz przewodniczący SLD i premier Leszek Miller. Żadnych sporów między nimi nie wywołuje sam fakt czyszczenia przez rządzącą ekipę spółek skarbu państwa i obsadzania ich własnymi ludźmi. Co najwyżej licytują się, kto ma w rezerwie kadrowej lepszych fachowców. Premier zapowiedział, że w najbliższym czasie resztki po AWS zostaną posprzątane do czysta - a były przewodniczący miał pretensje jedynie o styl tego sprzątania.
I tu ma niewątpliwie rację, ponieważ użycie tak ogromnych sił UOP (cała kolumna samochodów i zbrojny tłum agentów) jako chłopców do doręczania przesyłek - w tym przypadku chodziło o doręczenie paczki wartościowej z prezesem Modrzejewskim do prokuratury - dowodzi, iż służby specjalne mają zdecydowanie za wysoki budżet. Chyba od czasu wyjęcia prezesa NBP Grzegorza Wójtowicza z pociągu nie zostały one zaangażowane do takiej hucpy. Wniosek z tego jeden - zmieniają się dysponenci polityczni, ale służące bieżącej propagandzie zlecenia dla UOP pozostają równie kretyńskie.
Różnica między obecną a minioną ekipą rządzacą polega wyłącznie na tym, że słońce poprzedniego układu świeciło trochę z boku, nie pełniąc formalnie żadnej funkcji państwowej. Bodaj raz wepchnęło się na siłę do pierwszej linii dygnitarzy - z własnym klęcznikiem w czasie mszy celebrowanej trzy lata temu przez Jana Pawła II przed Teatrem Wielkim. Słońce obecnego układu świeci natomiast z samego jego centrum i nie dopuszcza do dualizmu władzy wykonawczej.
Planet krążących wokół naszej gwiazdy jest, jak wiadomo, tylko dziewięć i są już raczej zajęte. Zupełnie przyzwoicie można się ogrzać także na stanowisku planetoidy (tych naliczono około dwóch tysięcy), w następnej kolejności - będąc kosmicznym planktonem, a wreszcie - gwiezdnym pyłem. W zależności od aspiracji, każda formuła znalezienia się w zasięgu promieni jest dobra. Dlatego naiwność środowisk biznesowych, które od lat oczekują odczepienia się polityków od bezpośredniego zarządzania organizmami gospodarczymi, jest tak rozbrajająca. Przecież funkcjonuje idealne sprzężenie zwrotne - z jednej strony słońce zdaje sobie sprawę z potęgi emitowanego przez siebie ciepła (i dlatego ogrzewa tylko wybraną półkulę), a z drugiej rozumie, iż cały sens jego istnienia polega na cyrkulacji uzależnionego układu.
Bez układu nawet najsilniejsze słońce staje się tylko szeregową gwiazdą na nieboskłonie. Jakże często - spadającą.