Gospodarka w pandemii: kto straci najwięcej?

Koronawirus na świecie to już nie epidemia, a pandemia. Ekonomiści próbują szacować straty, a kolejne branże alarmują, że nawet jeśli wirus minie, to odbudowa potencjału potrwa. Sprawdziliśmy, które sektory ucierpią najbardziej na pandemii.

- Od początku epidemii w Chinach i na świecie, różne instytucje tworzą prognozy spadku PKB i wpływu wirusa na poszczególne branże. Okazuje się, że perspektywy te bardzo często stają się nieaktualne po dwóch tygodniach - mówi Adam Czerwiński, analityk zespołu strategii Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Jaki scenariusz jest najbardziej prawdopodobny?

Pesymizm w prognozach

Kilka dni temu OECD zaktualizowało swoją prognozę dotyczącą światowego wzrostu gospodarczego. Wynika z niej, że będzie on o 0,5 p. proc. niższy, niż zakładano przed wybuchem epidemii koronawirusa. - Prognozy z końca lutego zakładały spadek o 0,1-0,15 p. proc., więc już mamy ogromny skok. A trzeba zauważyć, że to prognoza wydana jeszcze przed wprowadzeniem nowych środków zapobiegawczych przez kraje europejskie, w tym Polskę (na przykład zamykanie szkół). Kolejna prognoza będzie więc jeszcze bardziej pesymistyczna - wyjaśnia Interii Czerwiński.

Reklama

Trochę prościej jest przewidywać, co będzie się działo w poszczególnych branżach. Sektorem, który zdaniem ekspertów jest najbardziej narażony na konsekwencje, i który straci niezależnie od tego, w którą stronę pójdzie teraz już pandemia, jest szeroko rozumiana turystyka.

- Przewoźnicy lotniczy niedawno szacowali, że w 2020 r. stracą ponad 100 mld dolarów. To będzie się wiązać z upadkiem mniejszych linii lotniczych, ale i z kłopotami tych większych. Turystyka to też gastronomia, hotele, muzea. W perspektywie czasu branża turystyczna i wszelkie z nią powiązane będą wśród tych najbardziej zagrożonych. Problem może się przedłużać nawet, jeżeli wirus zniknie. Bo już teraz ludzie odwołują wycieczki wakacyjne, albo nie decydują się na nie. Te wyjazdy turystyczne w wakacje już się więc nie wydarzą. Ludzie będą dalej mieli poczucie pewnego ryzyka. Efekt wirusa może być więc długofalowy - tłumaczy analityk.

Może zabraknąć leków?

Narażone na tąpnięcia są także wszystkie branże, które opierają się na imporcie półproduktów z różnych części świata, na przykład branża maszynowa, samochodowa, elektroniczna i nowych technologii.

- Tutaj problem jest taki, że do produkcji na przykład samochodów potrzeba wielu części. Nawet jeśli brakuje tych najmniejszych, to samochód nie może zostać finalnie wyprodukowany. Mamy duże przestoje w przesyle tych półproduktów, a do tego dochodzi ograniczona przepustowość portów. Produkty z Chin po prostu nie docierają - mówi Czerwiński. I wyjaśnia, że firma dalej musi ponosić koszty produkcji całego samochodu, natomiast nie ma żadnego produktu, bo brakuje jednej części. Największe straty w branży motoryzacyjnej mogą ponieść producenci koreańscy i japońscy. Ci europejscy działają raczej na modelu produkcji z udziałem zasobów lokalnych, co nie znaczy, że nie mają poddostawców na przykład w Polsce, którzy z kolei mają poddostawców w Chinach.

Trzecia branża, która poniesie straty to przemysł farmaceutyczny. W przypadku leków finalne produkty na półki są produkowane przez firmy z Europy, Stanów Zjednoczonych i Kanady, natomiast składniki tych produktów pochodzą z Azji Południowej. - Do tej pory Chiny odpowiadały za ok. 40 proc. produkcji substancji czynnych. Innym dużym producentem są także Indie. Jeżeli nie będzie dostaw tych półproduktów, to zastopuje się produkcja leków. Nie mamy jeszcze tego problemu - są zapasy, ale w perspektywie czasu może się on pojawić - wskazuje analityk PIE. Kilka dni temu zareagowała nawet Europejska Agencka Leków, która zaczęła monitorować możliwość pojawienia się niedoborów.

Największy problem może być z antybiotykami. - 85 proc. składników antybiotyków, które są produkowane w Stanach Zjednoczonych, pochodzi z Chin. Z kolei Indie są największym na świecie producentem leków generycznych. I o ile nie ma tam jeszcze problemu z epidemią, to władze dmuchają na zimne i zabraniają eksportu niektórych leków - mówi Czerwiński. I przypomina, że pod koniec ubiegłego tygodnia Indie zakazały wywożenia zagranicę ponad 30 popularnych leków, a dwie trzecie z nich stanowią właśnie antybiotyki. - Jeżeli sytuacja będzie się przedłużać, to pytanie czy europejskie i amerykańskie firmy farmaceutyczne będą w stanie ograniczyć niedobór antybiotyków, tworząc szybką produkcję u siebie. Trudno to oszacować, ale jeżeli kryzys się przedłuży, to możemy mieć do czynienia z problemem niedoboru leków - dodaje analityk.

Czy na koronawirusie ktoś zyska?

- Nikt nie zyska, wszyscy stracimy. Możemy wskazać pewne branże niszowe, które mogą zyskać, na przykład serwisy typu Netflix czy HBO, producenci maseczek. Ale w moim przekonaniu, z perspektywy całej gospodarki, stracimy. Jedni trochę więcej, inni trochę mniej, ale ciężko postrzegać to jako zysk - podsumowuje Adam Czerwiński z PIE.

Dominika Pietrzyk

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: koronawirus | polska gospodarka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »