Granica, której nigdy nie poznamy. Życie czy prywatność

Nasze cyfrowe ślady, które pozostawiamy po sobie każdego dnia korzystając z mediów społecznościowych, rozmawiając przez telefon, ściągając nieodpłatne aplikacje czy łącząc się z różnymi sieciami WI-Fi pozwalają wiedzieć o nas niemal wszystko. Do tej pory jednak, społeczne mechanizmy kontroli nie pozwalały na korzystanie z nich na szeroką skalę - pisze dr Maciej Kawecki, współautor przepisów wdrażających w Polsce RODO, prezes zarządu Instytutu Lema i dziekan Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie.

20 marca na łamach "Financial Times" ukazał się felieton jednego z najbardziej znanych na świecie historyków, chociaż trafniejszym byłoby nazwanie go filozofem technologicznym. W swoim największym bestsellerze przewidział dużą część mechanizów, rządzących dzisiejszym światem technologii. Wskazał w nim, że ludzkość stoi obecnie w obliczu globalnego kryzysu, może największego w naszym pokoleniu. Decyzje podejmowane przez ludzi i rządy w ciągu najbliższych kilku tygodni prawdopodobnie ukształtują świat na zawsze. Wiele krótkoterminowych środków nadzwyczajnych stanie się stałym elementem naszego życia. Jak wskazuje, taka jest natura sytuacji kryzysowych. Przyspieszają procesy historyczne. Decyzje, które w normalnych czasach mogą trwać latami, są podejmowane w ciągu kilku godzin. W tym czasie, na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung", nasza noblistka Olga Tokarczuk wskazała, że w czasie postpandemicznym wiele państw nie będzie w stanie poradzić sobie z kryzysem a po pewnym czasie powstanie nowy porządek, tak jak to często bywa po kryzysach.

Reklama

Jedno powiedzieć można na pewno

Nadzwyczajna sytuacja, wymaga nadzwyczajnych środków. W naturalnych działaniach człowiek nie chce niczego bardziej, niż przetrwania. Życia, jak najdłużej. Dla ratowania życia, jesteśmy w stanie zgodzić się na wszystko. Trudno więc dziwić się, że bez zająknięcia godzimy się na mechanizmy kontroli mające uchronić nas przed zachorowaniem na koronawirusa. Chcielibyśmy przecież mieć pewność, że list który przynosi do nas listonosz jest listem bez wirusa, podobnie jak zresztą sam listonosz. Chcielibyśmy mieć pewność, że wsiadając do taksówki na naszym miejscu nie siedziała osoba która jest objęta obowiązkową kwarantanną. Tak było zresztą zawsze.

W trakcie jednej z największych epidemii w historii, grypy hiszpanki między wiosną 1918 a wiosną 1919 roku, gdy wirus zabił kilkadziesiąt milionów osób, specjalne konwoje karały na ulicach nawet za spluwanie w sposób niedozwolony. W 1918 roku doktor William Henry Welch z uniwersytetu Johna Hopkinsa powiedział, "myślę, że ta epidemia najprawdopodobniej ustąpi, a my nie lepiej potrafimy kontrolować chorobę, niż potrafiliśmy podczas epidemii z 1889 toku. To upokarzające, lecz prawdziwe". No więc  my dzisiaj potrafimy. Naszą sytuację, od wszystkich pozostałych różni jedno.

Po raz pierwszy, w historii ludzkości posiadamy instrumenty, które naprawdę pozwalają nam kontrolować absolutnie każdego. Nawet najbardziej rozwinięte mechanizmy kontroli wdrażane podczas II wojny światowej czy przez KGB nie umywają się, do mechanizmów dzisiaj dostępnych. Nasze cyfrowe ślady, które pozostawiamy po sobie każdego dnia korzystając z mediów społecznościowych, rozmawiając przez telefon, ściągając nieodpłatne aplikacje czy łącząc się z różnymi sieciami WI-Fi pozwalają wiedzieć o nas niemal wszystko. Do tej pory jednak, społeczne mechanizmy kontroli nie pozwalały na korzystanie z nich na szeroką skalę.

Inwigilacja czy bezpieczeństwo

Dzisiaj owe społeczne mechanizmy skoncentrowane są na walce o życie, a tym samym oddają pole do oficjalnego wprowadzania przez rządy wielu państw mechanizmów powszechnej wręcz inwigilacji obywateli. I mimo, że słowo "inwigilacja" ma w Polsce pejoratywne [MG5] zabarwienie, wdrażane dzisiaj mechanizmy są taką epidemiczną formą inwigilacji.

Szwajcarski operator komórkowy Swisscom będzie informował władze o nielegalnych zgromadzeniach na podstawie sygnału z telefonów komórkowych. Estonia chce wykorzystać dane geolokacyjne do śledzenia przemieszczania się Estończyków. Niemcy pracują nad systemem, który będzie mógł śledzić kontakty osób zakażonych na podstawie lokalizacji GPS z ich telefonów. Podobny system wprowadził Singapur. Grecja wprowadziła system SMS-owego raportowania przypadków wychodzenia z domu. Obywatel objęty szczególnym nadzorem informuje SMS-owo o miejscu swojej destynacji gdy musi opuścić swój dom. Następnie geolokalizacja sprawdza, czy rzeczywiście znajduje się w tym miejscu. Polska nie odstaje w tym zakresie od reszty świata. Aplikacja kwarantannowa gromadzi informacje o osobach objętych kwarantanną, pozyskując jednocześnie informacje o lokalizacji i wizerunkach tych osób. Podejrzewam również, że w najbliższym czasie operatorzy pocztowi zobowiązani zostaną do udostępniania uprawnionym służbą informacji o lokalizacji użytkowników swoich sieci, w skali dużo szerszej niż obecna. [

Personalizacja społeczeństwa

Powyższe jest zresztą tylko pierwszą, regionalną fazą złożonego procesu który nazywam dokładną personalizacją społeczeństwa. Z koronawirusem nie da się jednak walczyć inaczej, jak poprzez wdrażanie globalnych programów walki z pandemią. Za chwilę mechanizmy regionalne okażą się bowiem nieskuteczne. Kluczem do sukcesu okaże się zapewne wdrożenie mechanizmów globalnych opierających się na ciągłej i odbywającej się w ogromnym zakresie wymianie danych pomiędzy państwami. Ponieważ żadne z pozaunijnych państw nie ma teraz czasu, na tworzenie chociażby podobnych do unijnych i uważanych za najbardziej restrykcyjne na świecie porządków ochrony prywatności, kontrola nad takimi transferami danych będzie iluzoryczna. 

Nie kwestionując zasadności tych rozwiązań, trzeba pamiętać o jednym. Każda z faz stopniowej personalizacji naszej globalnej społeczności, dokonana zostanie nieodwracalnie. Jeżeli nie dotknie to wszystkich wdrażanych mechanizmów, to na pewno znaczną ich część. Nadzwyczajność obecnej sytuacji nie oznacza bowiem jej krótkotrwałości. Nie oznacza nawet, że możliwe jest wskazanie zdarzenia, które skutkowało będzie uzasadnioną rezygnacją z takich działań. Nawet opanowanie pandemii w obecnym stadium nie oznacza bowiem, że nie może ona powrócić. Coraz częściej podnosi się również zagadnienia mutacji koronawirusa.

Musimy też pamiętać, że od momentu wynalezienia szczepionki do momentu jej dystrybucji każdemu obywatelowi, mogą upłynąć miesiące a w wielu miejscach na świecie lata. Tak długo, jak długo istniał będzie więc chociaż cień ryzyka powrotu pandemii, żaden z rządów na świecie nie zdecyduje się usunąć ze swoich zasobów danych, pozwalających tak skutecznie walczyć z jej skutkami. A nawet gdy się to stanie, to nie będą to wszystkie państwa bądź nie wszystkie z pozyskanych zasobów.

Daleko idące skutki takich działań zależą od bardzo wielu czynników, w tym kultury politycznej danego kraju. Pierwszym z nich może być racjonalizacja ochrony danych, czego jestem zwolennikiem. Szukając wyjścia z powstałej sytuacji, państwa będą szukały sposobu zalegalizowania decyzji podejmowanych obecnie bardzo szybko i często bez większej rozwagi.

W wielu państwach na świecie poskutkuje to wprowadzeniem nowych rozwiązań legislacyjnych. Nie wykluczone, że na działania takie w przyszłości zdecyduje się też UE. O ile proces taki zostanie podjęty z rozwagą, pomoże to wypracować poziom ochrony, który będzie łatwiejszy do wdrożenia na poziomie globalnym. Mówiąc najprościej: byłoby powszechniej ale mniej restrykcyjnie. Przetwarzanie danych ma dzisiaj jednak powszechny wymiar, bo Internet nie ma granic. Powyższy model wymaga jednak konsensusu na poziomie globalnym, co jest bardzo trudne. Alternatywą będzie jednak utrzymanie się procesów gromadzenia danych, nie ujętych w żadne globalne ramy prawne. W wielu krajach - również unijnych, pozostaną mechanizmy, które pozwalać będą na nieporównywalną dotychczas skalę inwigilować, sprawdzać, oceniać.

Pod osłoną interesu publicznego, będą podlegały partykularnym interesom aktualnie rządzących. Z tym skutkiem należy walczyć, choć w wielu przypadkach licząc się z przegraną. Jedynym skutecznym mechanizmem wpływu na te działania może być argumentacja, że dane pozyskane przez daną większość parlamentarną, będą mogły być wykorzystane przez następną większość wbrew interesowi politycznemu tej pierwszej. Jednego jestem jednak pewien, powrót do tego co było nie jest już możliwy i nigdy nie będzie.

Zagadnieniu wykorzystania danych w czasach koronawirusa będzie poświęcona rozmowa Tomasza Rożka (Nauka To Lubię) z Maciejem Kaweckim - już w najbliższy czwartek 16 kwietnia o godzinie 20:00.

Maciej Kawecki

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »