Grecja wstrzymuje oddech
Druga próba wybrania prezydenta Grecji okazała się fiaskiem.
Grecki parlament nie zdołał wybrać we wtorek, w drugiej turze, prezydenta kraju. Według wstępnych szacunków ponad 100 z 300 deputowanych nie poparło kandydata przedstawionego przez rząd, byłego komisarza UE Stawrosa Dimasa.
Porażka oznacza, że trzecia i ostatnia tura głosowania odbędzie się w poniedziałek, 29 grudnia. Tym razem wystarczy większość 180 deputowanych głosujących na "tak", zamiast 200 jak w dwóch pierwszych rundach.
Kierowana przez premiera Antonisa Samarasa koalicja ma w 300-osobowym parlamencie 155 mandatów. Pierwsza tura wyborów odbyła się 17 grudnia.
W razie kolejnego fiaska parlament zostanie rozwiązany i pod koniec stycznia lub na początku lutego odbędą się wybory parlamentarne.
Premier w ostatnich dniach poszukiwał poparcia wśród opozycji, bowiem koalicja ma tylko 155 głosów. Prezydent w Grecji pełni jedynie funkcje reprezentacyjne. Ale sam fakt ogłoszenia przez rząd wcześniejszego wyboru głowy państwa wstrząsnął rynkami.
Giełda ateńska w ciągu tygodnia straciła 20 procent. Inwestorzy obawiają się, że jeśli nie uda się wybrać prezydenta w czasie trzech głosowań to rząd będzie musiał podać się do dymisji, a w ciągu miesiąca powinny zostać rozpisane przedterminowe wybory parlamentarne. Według sondaży może je wygrać radykalna lewicowa koalicja Syriza, która od lat sprzeciwia się unijnemu planowi ratowania greckiej gospodarki i nie wyklucza opuszczenia strefy euro.
Cztery lata temu Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy uruchomiły pierwszy z dwóch wielkich programów pomocowych dla Grecji o łącznej wartości 240 miliardów euro. W tym roku grecka gospodarka po raz pierwszy od lat odnotuje wzrost. Tamtejsze PKB ma wzrosnąć o 1 procent. Bezrobocie nadal jednak przekracza 23 procent.