Gruzja korzysta na sytuacji w Rosji. To jednak stąpanie po cienkim lodzie

Do 3,5-milionowej Gruzji przyjechało już ponad 100 tys. obywateli rosyjskich. Gospodarka rośnie. Restauratorzy i hotelarze notują zyski po pandemicznej posusze, a Gruzja aktywnie handluje z Rosją odizolowaną przez Zachód w wyniku sankcji. Na przejściu granicznym między krajami stoją kolejki tirów. Jednak wielu Gruzinów obawia się, że Władimir Putin kiedyś upomni się o swoich obywateli, a ich obecność w tym kraju stanie się pretekstem do wprowadzenia tu przez Moskwę swoich porządków.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas!

W trakcie pierwszej fali napływowej z Rosji do Gruzji przyjeżdżali głównie migranci polityczni, opozycyjnie nastawieni do władzy. Jednak już w drugim rzucie pojawiło się tu sporo osób uciekających przed mobilizacją, które nierzadko wspierają reżim Putina, chcą jednak uniknąć udziału w wojnie. Rosjanie osiadają głównie w dużych miastach. W Batumi czy Tbilisi wszędzie na ulicach słychać język rosyjski.

To rodzi pewne problemy dla miejscowych. Prof. Kornely Kakachia z Gruzińskiego Instytutu Politycznego podczas niedawnej debaty zorganizowanej przez Centrum Mieroszewskiego mówił, że studenci przyjeżdżający na uczelnie do Tbilisi nie są w stanie wynająć mieszkania, bo ceny najmu zasadniczo wzrosły. Drożeją też artykuły spożywcze, usługi.

Reklama

Czytaj również: Ponad 100 tysięcy Rosjan przybyło w tym roku do Gruzji. MSW podało dane

Rosną obroty handlowe

Oczywiście są i tacy, których cieszy napływ "turystów". Taksówkarze, właściciele sklepów, restauracji, hoteli w końcu mogą odżyć po trudnych latach pandemii, gdy na gruncie turystycznym nie działo się zupełnie nic. Ekonomia skłoniła też część Gruzinów do podjęcia handlu z Rosją, która przez społeczność międzynarodową została w dużej mierze odizolowana. - Obroty gruzińsko-rosyjskie bardzo wzrosły. Gruzja korzysta na sytuacji, że Rosja jest objęta sankcjami i chętnych do handlu z tym krajem nie ma aż tak wielu. W efekcie import i eksport zwiększają się, ktoś na tym zarabia - mówił podczas debaty Wojciech Górecki, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.

Na drodze łączącej Gruzję z Federacją Rosyjską, na przejściu granicznym Wierchnij Lars, stoją długie kolejki tirów. - Słyszałem od przedsiębiorcy polskiego zaangażowanego w Gruzji, że niektórym kierowcom opłaca się objeżdżać to przejście, jechać przez Azerbejdżan, Dagestan, nadrabiając 1000 km, by nie stać tak długo na granicy - informował analityk. 

Podkreślał, że Gruzja powinna mieć jednak na uwadze kwestie bezpieczeństwa. Uzależnienie od surowców energetycznych z rynku rosyjskiego, to jak stąpanie po cienkim lodzie, o czym przekonała się już cała Europa.

Spora część tamtejszego społeczeństwa z obawą patrzy na zachodzący proces. Tym bardziej, że tak dużej liczby Rosjan nie było na tych terenach od czasów ZSRR. Nikt nie zagwarantuje, że za jakiś czas, podczas jakiegoś incydentu gruzińsko-rosyjskiego, Putin nie zdecyduje się "bronić" swoich obywateli mieszkających w Gruzji. - Ludzie ostrożnie podchodzą do tej sytuacji - mówił Kakachia. Prawie 70 proc. Gruzinów domaga się wprowadzenia reżimu wizowego dla Rosjan. Ale przeszkodą są władze. Rządząca partia, Gruzińskie Marzenie, jest postrzegana jako prokremlowska. Władze podkreślają, że Rosjan trzeba dobrze traktować. Pojawia się wręcz wrażenie, że zależy im na kontynuowaniu przepływu z Rosji do Gruzji.

Kulturowy łącznik

Obecność w tym niedużym kraju jednocześnie Ukraińców i Rosjan tworzy rozmaite problemy. Pojawiały się pojedyncze incydenty, jednak jak dotąd udaje się unikać poważniejszych konfliktów. Ukraińcy i Rosjanie starają się wzajemnie ignorować. Zdarzyła się jednak sytuacja, gdy w jakiejś miejscowości planowano otworzyć szkołę ukraińską. Wówczas Rosjanie natychmiast oświadczyli, że chcą w takim razie otworzyć szkołę rosyjską. - To dla wielu Gruzinów jest już jednak czerwona linia, nie do przejścia - mówił Kakachia.

Gruzini mają cały czas świeżo w pamięci konflikt z Rosją z 2008 r. Bezpośrednio po nim Moskwa uznała Abchazję i Osetię Południową za niepodległe państwa. Nic dziwnego, że wciąż widać poparcie dla Ukrainy i dla zachodniego kierunku. - We wszystkich sondażach stabilne 80 proc. pozostaje za członkostwem w UE i NATO - mówił Górecki.

Trudno jednak nie zauważyć pewnej bliskości kulturowej między obiema nacjami. Jak mówił analityk OSW, wielu Gruzinów bardziej skłonnych jest zaakceptować małżeństwo gruzińsko-rosyjskie niż gruzińsko-amerykańskie. - W Tbilisi częściej słychać na ulicy język rosyjski niż gruziński. To świadczy o tolerancji, gościnności narodu gruzińskiego, ale taka sytuacja byłaby niemożliwa bez pewnej więzi łączącej oba narody - oceniał analityk OSW.

Państwo w państwie

Prof. Kakachia zauważył, że Rosjanie raczej się odcinają, zamykając się we własnych enklawach. - Ma się wrażenie, że się jednoczą, chcąc zbudować własny kraj w naszym państwie. To budzi obawy, tym bardziej, że część z nich popiera Putina - mówił. Pojawiają się też postawy roszczeniowe - potrafią skarżyć się na przykład, że w banku nikt nie mówi po rosyjsku. - Nie mogą zbudować w Gruzji małej Rosji, bo to byłby dla nas ogromny problem - podkreślał Kakachia. - Regiony Gruzji już są okupowane przez Rosję. My nie mamy sojuszników w regionie. Azerbejdżan jest z Turcją, Armenia z Rosją. Gruzja tymczasem nie jest członkiem żadnej istotnej organizacji gwarantującej jej bezpieczeństwo - dodał.

Jego zdaniem nie ma gwarancji, że Rosja nie podejmie na nowo konfliktu z Gruzją. - Gdyby doszło do konfliktu rosyjsko-gruzińskiego, pomóc mógłby tylko Zachód - przekonywał. Dlatego podejście rządzących, którzy wykazują prorosyjskie podejście, jest niebezpieczne. Może bowiem doprowadzić do samoizolacji kraju, na której najbardziej skorzysta Putin.

Wojciech Górecki podkreślał, że silna Rosja to zagrożenie dla Gruzji, ale słaba Rosja to również problem. Z Gruzją sąsiaduje Kaukaz-Północny, na którym - w wyniku osłabienia władzy centralnej - sytuacja mogłaby się zaognić. Także przegrana Rosji z Ukrainą mogłaby oznaczać problemy krajów takich jak Gruzja czy Mołdawia, słabszych i nieprzygotowanych do prowadzenia wojny. Porażka Rosji mogłaby wywołać chęć sięgnięcia po nagrodę pocieszenia w postaci tych terytoriów. Przy czym - jak zauważa Kakachia - Rosja już ma swoje oddziały na terenach okupowanych - w Abchazji i Osetii Południowej.

Gospodarka rośnie, waluta się umacnia

Póki co jednak obecna sytuacja pomaga Gruzji nadrobić lata posuchy z czasów pandemii. Gospodarka rośnie, a lokalna waluta, lari, w tym roku zyskała wobec dolara amerykańskiego 15 proc. MFW oczekuje, że gospodarka tego kraju wzrośnie w bieżącym roku o 10 proc. Tymczasem prognozy z kwietnia mówiły o zaledwie 3-proc. wzroście. Rosja odpowiada za prawie 60 proc. napływu zagranicznego kapitału do Gruzji w samym październiku.

Czytaj również: Gruzja po tournee Łukaszenki: Jeszcze raz i zerwiemy stosunki dyplomatyczne

Narodowy Bank Gruzji szacuje, że między lutym a październikiem Rosjanie przelali na gruzińskie konta 1,4 mld dol. (ponad cztery razy więcej niż w analogicznym okresie 2021 r.) i otworzyli do września ponad 45 tys. kont bankowych, podwajając liczbę rachunków prowadzonych przez obywateli Federacji Rosyjskiej w tym kraju. Liberalna polityka imigracyjna pozwala obcokrajowcom mieszkać, pracować i zakładać firmy bez konieczności posiadania wiz.

Monika Borkowska

Zobacz również:

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Gruzja | Rosja | Ukraina | handel | PKB | współpraca gospodarcza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »