Gwiazdowski: Fit for idiots, czyli szaleństwo postępuje

Szaleństwo postępuje. Parlament Europejski uchwalił "dyrektywę budynkową" (European Performance of Buildings Directive - EPBD). Nakłada ona nowe obowiązki ekologiczne na właścicieli istniejących budynków i na tych, którzy chcą zbudować nowe.

Zrealizować ich nie będziemy w stanie z powodów technicznych lub finansowych. Więc pozostanie ją uchylić albo ignorować. Albo... No właśnie nie wiem, jaka może być alternatywa.

Ponad 4,5 mln budynków wymaga termomodernizacji

Głupia dyrektywa EPBD jest prostą konsekwencją wcześniejszego głupiego programu "Fit for 55". Komisja Europejska się zorientowała, że nie da się go zrealizować - czyli zredukować o 55 proc. emisji CO2 do 2030 roku - bez energooszczędnych domów. A tym bardziej nie będziemy w stanie osiągnąć neutralności klimatycznej do roku 2050. Domy odpowiadają bowiem aż za 40 proc. emisji gazów cieplarnianych.

Reklama

Do 2030 roku musimy zmniejszyć zużycie energii w budynkach o 16 proc. Wszystkie nowe budynki wybudowane po 2030 roku mają więc być już zeroemisyjne, a w przypadku budynków publicznych to już nawet od 2028 roku. Do 2040 roku zabronione będzie używanie kotłów na paliwa kopalne nawet w istniejących wcześniej budynkach.

Tych, które nie będą spełniały warunków energooszczędności, nie będzie można sprzedawać (a więc i kupować). Ciekawe, czy będzie je można nabywać? Bo nabycie to niekoniecznie kupienie. Nabywa się na przykład własność w drodze dziedziczenia. Czy można będzie odziedziczyć budynek, który nie jest energooszczędny? Dziś słyszę, że oczywiście, ale co usłyszę w roku 2040? Jestem jak najgorszej myśli.

Mamy w Polsce prawie 7 mln budynków mieszkalnych, z których 6,3 mln to budynki jednorodzinne. Ponad 70 proc. z nich wymaga termomodernizacji. Czyli ponad 4,5 mln. Potrzebujemy zatem 4,5 mln pomp ciepła. Jeżeli zapotrzebowanie na energię elektryczną budynku wynosi 6 kW, to modułów fotowoltaicznych potrzebujemy 18 na budynek (średnio do osiągnięcia 1 kW potrzebne są 3 moduły). Czyli na wszystkie budynki - potrzeba ich będzie ponad 80 mln. Do tego magazyny energii (jeden na budynek - więc też 4,5 mln).

Skąd pieniądze na inwestycje w sieci? "Za wszystko zapłacą klienci"

Problem jest z dachami. Po pierwsze taki, że większość miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego w tak zwanej "Polsce B" przewidywała, że dachy budowanych domów muszą być wielospadowe. A na takich dachach jest za mało miejsca na panele fotowoltaiczne. Trzeba by było dachy zmieniać. Ale... plany nie pozwalają. A nawet tam, gdzie pozwalały, to zazwyczaj na południe wychodził taras albo okna salonu. Siłą rzeczy większa część powierzchni dachu miała ekspozycję wschodnią lub zachodnią. Ale kto by się przejmował takimi szczegółami?

Żeby było sprawiedliwie, nie tylko obywatele będą musieli inwestować. Spółki Skarbu Państwa - też. Bo jak już sobie te panele na 4,5 mln dachów pozakładamy, to prądu przez nie produkowanego póki co nie będzie miał kto odebrać. Przez dwie niedziele marca część instalacji OZE, na polecenie Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE), musiała ograniczyć produkcję. Do pierwszego przymusowego ograniczenia pracy OZE doszło 3 marca. Tydzień później doszło do kolejnych redukcji odbioru energii. Skąd PSE wezmą pieniądze na inwestycje w sieci? Banki udzielą kredytów, a potem pobiorą odsetki. Za wszystko zapłacą klienci PSE.

Z OZE i PSE jest jak z OFE i ZUS. ZUS musiał inwestować w system informatyczny potrzebny dla funkcjonowania OFE, które zarabiały pieniądze. PSE musi inwestować, żeby producenci OZE mogli zarabiać. Zresztą czy tak, czy siak będą zarabiać, bo jak ich PSE odetnie od sieci, to im będzie musiał zapłacić rekompensaty. A skąd PSE będą mieć na te rekompensaty? Ano od swoich klientów.

Prąd zresztą to nie wszystko. Konieczna będzie też termoizolacja ścian oraz wymiana drzwi i okien w budynkach mieszkalnych. Jak w jednym jest 12 okien, to będziemy potrzebowali 54 mln okien więcej niż produkujemy dotychczas. Dziś rocznie produkujemy w Polsce (a jesteśmy jednym z największych producentów okien na świecie) ponad 15 mln okien. Musimy więc zwiększyć moce produkcyjne o 50 proc. Jaka musi być stopa zwrotu, żeby się producentom okien to opłacało? Bo przecież wiadomo że boom się skończy, tak samo jak się skończył w 2000 roku boom na wymianę komputerów z powodu "Y2K" (problemu ze zmianą daty z 31.12.99 na 01.01.00). Ileż to spektakularnych bankructw nastąpiło wówczas. Ciekawe czy procentowo okna podrożeją bardziej niż 35 lat temu podrożały usługi IT?

A to nie koniec problemów z oknami. Bo z czegóż to, ach z czegóż się je produkuje? 1/3 to są okna z tworzyw sztucznych, a 1/3 z aluminium. A te tworzywa sztuczne to z czegóż się produkuje? Ano z wyrobów rafinacji ropy naftowej, od czego odchodzimy podobno. A do produkcji aluminium co jest potrzebne? Ano wody sporo się zużywa do płukania rudy w tak zwanym procesie Bayera. Tej, której zaczyna nam brakować. No i jeszcze - o matko i córko - koks jest potrzebny. To nazwa węgla lepszego rodzaju. Od niego też przecież odchodzimy.

Oczywiście można okienne profile aluminiowe i plastikowe zastąpić drewnianymi. Tylko trzeba będzie więcej drzew wyciąć. Jak ekolodzy na to zareagują?

"Technicznych możliwości realizacji planów KE nie mamy"

I kto to wszystko zrobi? W Polsce jest jakieś 650 tys. firm budowlanych. I wszystkie mają robotę. A będą miały jej więcej. Termomodernizacja jednego budynku jednorodzinnego to minimum 2 tygodnie. Pod warunkiem, że chłopaki pracują w soboty. A przecież w ramach nowej polityki gospodarczej tydzień pracy mamy skrócić do dni 4. To będą 3 tygodnie. Tygodni niby mamy w roku 52, ale proszę mi znaleźć firmę budowlaną, która coś zrobi w tygodniach "okołoświątecznych" - wielkanocnym, wigilijnym, 3-królowym czy 1-majowym! Więc jedna firma może w roku dokonać modernizacji 15 budynków. Pod warunkiem że nic innego by już robiła z tych rzeczy, które teraz robi!

Więc technicznych możliwości realizacji planów Komisji Europejskiej nie mamy. Nawet jak banki wydrukują dostateczną ilość "środków płatniczych" zgodnie z teorią MMT - More Money Today. Bo pieniądze można drukować szybko, a - jak to mówią na budowach - budować szybko się nie da, bo "beton nie zdąży związać".

Robert Gwiazdowski, adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego

Autor felietonu prezentuje własne opinie i poglądy.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: Parlament Europejski | UE | Fit for 55
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »