Hamuje lokomotywa polskiej gospodarki. Najgorsze dopiero przed nami
Znaczne podwyżki cen aut, które spowodują dalszy spadek sprzedaży nowych pojazdów i pogłębienie kryzysu w branży motoryzacyjnej - taki scenariusz możliwy jest w przyszłym roku, a bezpośrednim powodem będą zmiany w normach emisji spalin forsowane przez Brukselę. Polski przemysł motoryzacyjny hamuje, a perspektywy są złe - alarmuje w środę "Rzeczpospolita". Spadki sprzedaży samochodów w UE już teraz boleśnie uderzają w polskie fabryki części i komponentów.
W ciągu ostatnich 12 miesięcy odsetek szefów firm tego sektora w Polsce przewidujących spadki produkcji wzrósł pięciokrotnie - wylicza "Rz" powołując się na badania MotoBarometr, obejmującego 11 kluczowych dla branży rynków w Europie. Wciąż są i tacy szefowie w branży moto, którzy nadal liczą na trend wzrostowy, ale stanowią zaledwie jedną trzecią badanych - najmniej od blisko dekady.
Prognozy menedżerów potwierdzają twarde dane - opublikowane we wtorek dane Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów ACEA, na które powołuje się "Rz", pokazują wprost, że we wrześniu sprzedaż nowych aut w UE zmalała w porównaniu z ubiegłym rokiem o 6,1 proc., a miesiąc wcześniej spadek przekraczał nawet 18 proc. Tymczasem polskie zakłady motoryzacyjne są uzależnione od zamówień z zagranicy.
Największym odbiorcą części czy podzespołów wyprodukowanych w polskich zakładach motoryzacyjnych są oczywiście Niemcy. Właśnie pogarszająca się sytuacja koncernów motoryzacyjnych u naszego zachodniego sąsiada bezpośrednio uderza w polskie zakłady. Szacuje się, że Niemcy odbierają jedną trzecią produkcji polskich zakładów z branży moto.
"Rzeczpospolita" cytuje Jacka Opalę, prezesa Exact x Forestall (przygotowała MotoBarometr), który ocenia, że "tak czarnych chmur nad branżą motoryzacyjną jeszcze kilka miesięcy temu się nie spodziewano".
Dziennik przypomina o czekającej nas w przyszłym roku zmianie unijnych przepisów dotyczących norm emisji spalin. "Obniżone ze 118 do 94 g/km limity emisji CO2, które nakładając wysokie kary za ich przekroczenie, znacząco podwyższą koszty produkcji samochodów, doprowadzając do wzrostu cen aut i dalszego schłodzenia rynku" - czytamy.
Dziennik zwraca uwagę, że do pogorszenia perspektyw przemysłu motoryzacyjnego paradoksalnie mocno przyczyniają się samochody elektryczne. Elektromobilność raczkuje, a europejscy konsumenci nie chcą kupować drogich aut elektrycznych, które dodatkowo nie są tak funkcjonalne jak spalinowe (niskie zasięgi i kłopoty z ładowaniem).
Autorzy MotoBarometru stwierdzili, że elektromobilność, która miała dodać gazu europejskiemu sektorowi automotive, nie tylko nie zyskuje nowych kierowców, lecz jej udział w łącznej sprzedaży nowych samochodów spada w ujęciu rocznym.
***