Hiszpania: nielegalni imigranci wesprą rolników
W Hiszpanii, rolnikom i sadownikom pomogą nielegalni imigranci - zdecydował tamtejszy rząd. Przez pandemię i zakaz poruszania się po kraju, brakuje około 100 tysięcy pracowników sezonowych i pod znakiem zapytania stają zbiory owoców i warzyw.
Przed pandemią do pracy przy zbiorach przyjeżdżali Marokańczycy, Bułgarzy, Rumuni, a nawet Polacy. Po zamknięciu granic i zakazie przemieszczania się po kraju, hiszpańskie plantacje owoców i gospodarstwa rolne nie mają możliwości zatrudniać pracowników sezonowych. Jak przed tygodniem obliczyło ministerstwo rolnictwa, na wsi brakowało 150 tysięcy pracowników. Teraz, po zatrudnieniu okolicznych mieszkańców, organizacje rolników obliczyły, że wciąż brakuje 80 tysięcy osób. Są one potrzebne między innymi do rozpoczynających się w przyszłym tygodniu zbiorów brzoskwiń, moreli i czereśni.
Dlatego rząd zgodził się aby rolnikom pomogli imigranci. - W pierwszej kolejności będą zatrudniani ci, których czasowe pozwolenie na pracę wygasło w czasie stanu alarmowego lub wygasa do końca czerwca - informował Luis Planas, minister rolnictwa. O pracę na roli będą też mogły ubiegać się osoby, którym do legalizacji pobytu zostały do załatwienia ostatnie formalności a także młodzi, między 21. a 30. rokiem życia. Wszyscy oni otrzymają czasowe pozwolenie na pracę.
W przyjętym dzisiaj dekrecie, hiszpański rząd zgodził się aby rolnikom pomagali też bezrobotni, "którzy chcą dorobić sobie do niskiego zasiłku". Nie mogą być to jednak osoby, które straciły pracę przez koronawirus ani samozatrudnieni, bo im przysługują inne rodzaje pomocy.
Za wykonaną pracę, zatrudnieni w rolnictwie będą otrzymywali co najmniej 1050 euro miesięcznie - czyli równowartość minimalnej płacy w Hiszpanii. Aby nie dochodziło do nadużyć ze strony pracodawców, nie będzie można płacić pensji w gotówce, tylko przelewać je na konta.
W Hiszpanii dwie trzecie zbiorów jest przeznaczana na eksport. Jak informuje resort rolnictwa, odkąd wprowadzono stan alarmowy i ograniczono wychodzenie z domów, o prawie 20 proc. wzrosła ilość kupowanych warzyw i owoców. - Najpierw dużym popytem cieszyły się konserwy. Teraz chętniej kupowane są świeże produkty - informował minister rolnictwa.
Ewa Wysocka