Hit eksportowy znad Wisły. Polskie trumny zalały Niemcy

Polscy producenci trumien nie mogą się opędzić od zamówień z Niemiec. Co drugi Niemiec jest chowany lub kremowany w trumnie znad Wisły. Niemieckie Zrzeszenie Przemysłu Funeralnego bije na alarm.

Próby wejścia na niemiecki rynek funeralny polscy producenci trumien podjęli już pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Na początku ze zmiennym szczęściem, jak przypomina sobie jeden z pierwszych graczy na tym rynku Roman Kubinka, prezes przedsiębiorstwa Kubinka z Rawicza. − Ładowaliśmy trumny do samochodu i mając dwa, trzy adresy jechaliśmy do Niemiec. Pokazywaliśmy trzy rodzaje trumien prosząc, by je zechciano obejrzeć. Wtedy masowo nam odmawiano, albo domagano się niższych cen − mówi Roman Kubinka. I dodaje: - To było coś strasznego.

Wtedy jego firma nie posiadało jeszcze nowoczesnego parku maszynowego, a Niemcy mieli wyśrubowane wymagania co do jakości towaru. Obecnie jego trumny mają 35 odbiorców hurtowych - w całych Niemczech. Zakłady produkują 120 tys. trumien rocznie, z czego 95 procent przeznaczone jest na eksport do Republiki Federalnej.

Reklama

Rynek ogromnych możliwości

Niemcy to rynek ogromnych możliwości dla tego typu producentów. Według danych Federalnego Urzędu Statystycznego, co roku umiera tam około 950 tys. osób. Polskim firmom udało się podbić niemiecki rynek i ugruntować na nim pozycję dzięki jakości, terminowości dostaw i niższej cenie. Obecnie 50-60 procent trumien produkowanych w Polsce jest eksportowanych na rynek niemiecki. Polscy producenci wyparli z niego częściowo niemiecką konkurencję. W Niemczech działa teraz tylko 15 średnich firm produkcyjnych oraz pojedyncze, niewielkie zakłady stolarskie zajmujące się dodatkowo produkcją trumien. Razem wytwarzają około 200 tys. trumien rocznie. Tymczasem każdego dnia w Niemczech potrzeba ich około 2600.

Problem narastał latami

Załamanie rodzimej branży funeralnej w Niemczech nastąpiło po zniesieniu przez rząd Helmuta Kohla w 2003 roku zasiłku pogrzebowego. Wtedy prosta trumna sosnowa typu N z Polski stała się alternatywą dla drogich niemieckich produktów. − Dzięki europejskim funduszom strukturalnym Polacy skutecznie rozbudowali tę gałąź − mówi rzecznik Niemieckiego Zrzeszenia Przemysłu Funeralnego Christoph Windscheif. Jego zdaniem, "doprowadziło to do spadku cen usług oraz do stopniowej zmiany kultury pochówków w Niemczech". 

− Dziś dwie trzecie Niemców decyduje się na spopielanie zwłok, gdyż trumny do kremacji pozbawione wszelkich ozdób, wręcz ascetyczne, są dużo tańsze. Ale tradycyjnym pochówkom do ziemi hołdują wciąż mieszkańcy bogatego południa Niemiec − dodaje Windscheif. Stowarzyszenie apeluje od jakiegoś czasu do rządu o przywrócenie zasiłku pogrzebowego. Do 2003 roku niemieckie kasy chorych wypłacały z tego tytułu 800 mln euro rocznie. Zdaniem prezesa stowarzyszenia Jurgena Stahla: "każdy ma prawo do godnego pochówku", bez względu na koszty. 

Sytuacja wyjątkowa - pandemia

Tymczasem koronakryzys uświadomił niemieckiej branży funeralnej, że błędem jest liczyć wyłącznie na producentów z zagranicy. W apogeum epidemii zapotrzebowanie na trumny na niemieckim rynku ogromnie wzrosło. − Sytuacja była bardzo nerwowa. I co dla Niemców nietypowe, podbijali ceny na trumny prosząc o dodatkowe dostawy. Zamawiali po 1000-2000 trumien dziennie − wspomina polski producent Roman Kubinka. I nie ukrywa, że trudno było realizować te zamówienia. − Pamiętam czasy, jak pukaliśmy do drzwi prosząc o zamówienia. Teraz sytuacja wygląda inaczej. Niemcy polikwidowali swoje zakłady produkcyjne, bo nie byli w stanie wytwarzać za te pieniądze, za jakie my produkujemy. Doszło do tego, że wręcz proszą Polaków o trumny - konstatuje producent. 

Wysoka jakość

Jak wynika z danych Federalnego Urzędu Statystycznego, w Niemczech działa 4,5 tys. zakładów pogrzebowych zrzeszonych w Związku Niemieckich Zakładów Pogrzebowych BDB. Oprócz tego działają także niewielkie zakłady rodzinne, które usługi pogrzebowe traktują jako działalność dodatkową obok sprzedaży mebli. Zakład pogrzebowy Walter Schweitzer z Kolonii posiada w swojej ofercie trumny z Polski i chwali ich jakość. Schodzą głównie te kremacyjne, które wypierają droższe do pochówku w ziemi.

Nowy trend szansą dla rodzimych producentów

Tendencja do spopielania zwłok w Niemczech otwiera dodatkowe możliwości dla rodzimego rynku funeralnego. Jak zapewnia Christoph Windscheif "producenci szukają nowych rozwiązań i technologii". Coraz popularniejsze są "zielone pochówki". Chodzi o trumny ekologiczne bez szkodliwych lakierów, klejone klejem kostnym. Niemałą rolę odgrywa też rosnąca produkcja urn biodegradowalnych wykonanych z naturalnych surowców: z drewna, wyciągów roślinnych, cukru czy wosku pszczelego. Ale nie jest to temat, który zaprzątałby obecnie polskich producentów trumien.

Praktycznie zdominowali oni i kreują rynek niemiecki. Jak długo to potrwa, nie wiadomo. O ból głowy przyprawia ich myśl o stopniowo rosnących kosztach energii i i wzroście płacy minimalnej w Polsce. Co może mocno zaszkodzić cenie polskich wyrobów, które przestaną być tańsze od konkurencyjnych niemieckich.
Alexandra Jarecka (DW)

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: handel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »