Hodowle norek pod kontrolą prawa
Powszechnie może się wydawać, że hodować norki czy szynszyle może każdy. Tak jednak nie jest. To działalność bardzo ściśle regulowana przez prawo europejskie i polskie. Inna sprawa, że prawo bywa łamane. Można się zatem zastanowić, czy jest dobre, i co zrobić, żeby utrudnić nadużycia.
Jakie prawo reguluje hodowlę zwierząt futerkowych? Bardzo wiele przepisów. Jest ona działem specjalnym działalności rolniczej, a to znaczy, że jej prowadzenie obwarowane jest wieloma rygorami. Można dyskutować o tym, czy przepisów nie należy zmienić, i co zrobić, żeby je lepiej egzekwować. Sami hodowcy wychodzą temu naprzeciw, tworząc branżowe zasady i kodeksy dobrych praktyk.
Przyjrzyjmy się najpierw obowiązującemu już prawu. Europejskie przepisy dotyczące ochrony zwierząt z 2009 roku regulują sprawę budzącą jedną z największych kontrowersji - sposób uśmiercania zwierząt. Oczywiście nie dotyczy to tylko zwierząt futerkowych, a wszystkich gospodarskich. W prawie tym chodzi o to, żeby uśmiercanie przebiegało w sposób humanitarny, niepowodujący cierpień zwierzęcia.
Rozporządzenie mówi o tym, jakie są dozwolone metody uśmiercania. Nakłada obowiązek obecności lub bezpośredniego nadzoru nad tym procesem osoby o określonych kwalifikacjach, potwierdzonych odpowiednim świadectwem. Co więcej, terminy uśmiercania zwierząt muszą być zgłaszane powiatowemu lekarzowi weterynarii odpowiednio wcześnie. Hodowca ma także obowiązek opracowania pisemnej procedury uśmiercania zwierząt oraz prowadzenia kontroli ich ogłuszania.
Jeśli chodzi o polskie prawo, to najważniejsza jest ustawa z 2007 roku, która zalicza hodowane w Polsce zwierzęta futerkowe do zwierząt gospodarskich, a więc takich jak trzoda chlewna, bydło czy drób. Hodowanie tych zwierząt jest natomiast określone jako specjalny dział działalności rolniczej. I jako taki hodowla zwierząt futerkowych poddana jest dość restrykcyjnym przepisom. Poddawana jest kontrolom poszanowania zwierząt, warunków ich życia (czyli tzw. dobrostanu), ochrony środowiska naturalnego oraz zakładania i działania ferm.
Ustawa nakazuje miedzy innymi prowadzenie księgi i rejestru hodowlanego każdego gatunku zwierząt futerkowych. Rejestry takie prowadzone są przez związek hodowców. Zwierzęta są - choć w dość skomplikowany sposób, co reguluje odpowiednie rozporządzenie - ewidencjonowane i liczone. To w zasadzie powinno wykluczać dzikie czy nielegalne hodowle, takie na przykład, jak to bywa w przypadku domowych kotów.
Założyć fermę norek, jenotów czy szynszyli też nie jest łatwo i nie może ona powstać wszędzie. Po pierwsze, lokalizacja musi być zgodna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Wiadomo - rzecz jasna - jak w polskich gminach wyglądają plany zagospodarowania przestrzennego, ale to już dyskusja na inny temat.
Inwestor musi mieć także decyzję o tzw. środowiskowych uwarunkowaniach - czyli spełnić prawne wymagania związane z ochroną środowiska. Co ważne - prawo to od pewnych określonych przedziałów wielkości hodowli - dotyczy także wszystkich innych zwierząt gospodarskich. Jak dotąd nikt nie udowodnił, że hodowla norek o pewnej wielkości ma bardziej szkodliwy wpływ na środowisko niż odpowiadająca jej rozmiarami hodowla krów.
Szczegółowe przepisy w tym wypadku regulują jak trzeba zadbać o ochronę gleby, zieleni, naturalnego ukształtowania terenu i ochronę wód. W przepisach tych jest całe mnóstwo zakazów pewnych działań, jak też obowiązków, jakich hodowca musi dopełnić.
Dopiero potem przyszły hodowca może się starać o pozwolenie na budowę, a także - jak już normuje to prawo budowlane - o inne decyzje administracyjne. To już wie każdy, kto cokolwiek budował. Są to decyzje o zatwierdzeniu projektu, pozwoleniu na wznowienie robót czy też o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu.
Są też oczywiście przepisy dotyczące ochrony zwierząt i zwalczania mogących się szerzyć chorób zakaźnych. Zgodność prowadzenia hodowli z tym prawem nadzorują powiatowi lekarze weterynarii. Prowadzą oni rejestry hodowców, oceniają stan zdrowotny gospodarstwa, system oczyszczania ścieków czy też czystość źródeł, z których pobierana jest woda.
Widać, że przepisów regulujących hodowlę zwierząt futerkowych jest bardzo dużo, ale to jeszcze nie wszystko. W prawie jest zapisane, jakie powinny panować warunki sanitarne w klatkach, łącznie z dość dokładnymi opisami, w jakich klatkach mogą mieszkać norki, tchórze czy jenoty. Dla każdego gatunku podane są nawet dokładne wymiary. Wszystko to jest więc możliwe do sprawdzenia i kontroli. Można też oczywiście zainicjować dyskusję, czy klatki nie powinny być większe.
Prawo może i dobrze wygląda na papierze, a nie jest respektowane - stwierdziła Najwyższa Izba Kontroli w 2011 roku. NIK wykazała wówczas, że są fermy, które działają w nielegalnie wybudowanych obiektach, niezgodnie z przepisami weterynaryjnymi, a sprawowany nadzór był prowadzony nierzetelnie i nieskutecznie. To jednak argument za tym, że trzeba poprawić działalność kontrolną organów państwa, a nie za tym, że branża źle działa.
Bo tak naprawdę NIK skontrolowała zaledwie 23 fermy, czyli niespełna 5 proc. wszystkich działających wówczas w Polsce. Nieprawidłowości zauważono w małej próbie hodowli i nie sposób ich rozciągać na całą branżę. Kolejny raport NIK z 2014 roku pokazał zresztą poprawę, a przede wszystkim to, że gdy sąsiedzi skarżą się na uciążliwość hodowli, postępowania są prowadzone coraz bardziej skutecznie.
Może zatem lepiej przejrzeć obowiązujące przepisy i ewentualnie je poprawić. Przeanalizować nieprawidłowości i zastanowić się, jak im zapobiegać. A w końcu poprawić nadzór nad przestrzeganiem przez hodowców prawa, bo jeśli działa on źle, to świadczy jedynie o słabości instytucji państwowych. Wszystko to wymagałoby trochę czasu, namysłu i wysiłku. Sam fakt, że obowiązujące prawo nie jest przestrzegane, może przecież świadczyć również o tym, że sytuację zwierząt można poprawić bez wprowadzania radykalnych rozwiązań.
Sami hodowcy pracują zresztą nad wprowadzaniem dobrych praktyk w branży. Kodeks dobrych praktyk wprowadzili już w 2012 roku. W Europie natomiast w 2009 roku stworzono zasady certyfikacji WelFur. Od 2015 roku w programie, nad którym pracowali nie tylko hodowcy, lecz także naukowcy i biolodzy, bierze udział 10 państw, a już w przyszłym roku ma już obowiązywać w Polsce.
WelFur to program oceny sytuacji i warunków życia zwierząt, czyli ich dobrostanu. Ma trzy cele: zapewnić wiarygodny system oceny, dzięki analizie naukowej ich sytuacji w danych warunkach doprowadzić do stosowania metod jej poprawy oraz dać konsumentom przejrzystość zasad produkcji kupowanych przez nich futer. Jest to również podręcznik, z którym powinni zapoznawać się hodowcy. Zwraca uwagę na to, co wywołuje pozytywne i negatywne emocje zwierząt, co ma wpływ na ich zdrowie, na ich zachowanie naturalne, na relacje człowiek-zwierzę, jaki jest optymalny system ich utrzymania, karmienia i sposób gospodarowania.
Zxc