Idą do szpitala, wychodzą z umową na pochówek. "To patologia"
Brak regulacji rynku pogrzebowego w Polsce otwiera pole do nadużyć - obecnie prawie każdy może zostać przedsiębiorcą pogrzebowym, nawet bez odpowiedniego zaplecza czy kwalifikacji. Zdaniem prezesa Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego do pogłębiania patologii często przyczyniają się szpitale, które umożliwiają firmom pogrzebowym przejmowanie klientów tuż po śmierci pacjentów, co niejednokrotnie kończy się umową na pochówek podpisaną tuż po wyjściu z prosektorium.
W Polsce nie ma przepisów określających, jakie standardy musi spełniać przedsiębiorca pogrzebowy. "Nie ma żadnej ewidencji przedsiębiorców pogrzebowych, nikt nad tym nie panuje. [...] Właściwie każdy może być przedsiębiorcą pogrzebowym, wystarczy, że założy działalność gospodarczą [...]. Nie potrzeba do tego lokalu, wyposażenia, uprawnień i zatrudnionych pracowników" - powiedział PAP prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego Krzysztof Wolicki.
W ocenie eksperta sytuacja, w której nie ma jasnych przepisów określających, kto może świadczyć usługi pogrzebowe, jest patologiczna.
Według szacunków stowarzyszenia w Polsce jest około 11 tysięcy jednoosobowych działalności gospodarczych, które mają wpisaną do ewidencji działalność pogrzebową. "Realnie prowadzi ją 2,5-2,8 tys. Natomiast zakładów, które mają własny dom pogrzebowy, chłodnię, samochody i zatrudnionych pracowników jest w Polsce ok. 800" - poinformował Wolicki.
Próbę unormowania tej sytuacji podjął poprzedni rząd, ale ostatecznie żadnych zmian nie wprowadzono. "Postulowałem, że niezbędne jest wprowadzenie wymogu posiadania własnego budynku z odpowiednią infrastrukturą i zatrudniania pracowników" - powiedział.
W projekcie nowelizacji - jak wskazał prezes PSP - przewidziano jednak tylko, że warunkiem wpisania do rejestru przedsiębiorców pogrzebowych jest posiadanie, dzierżawienie lub podnajmowanie chłodni. "Mówiłem, że w takim razie wystarczyłoby pójść do zarządów cmentarzy komunalnych i podpisać umowę na wynajem jednego miejsca w chłodni, po czym uiścić opłatę za wpis do rejestru, by nie mając nic, zostać przedsiębiorcą pogrzebowym 'pełną gębą'".
W opinii prezesa PSP taka sytuacja stwarza nierówne warunki konkurencji.
"W największych miastach przeciętny pogrzeb kosztuje 10-12 tys. zł. Odpowiednio wyposażony zakład, który ponosi związane z tym koszty, zarobi na nim ok. 2 tys. zł. Tymczasem taki 'niskokosztowy' przedsiębiorca weźmie za usługę 9 tys. zł, a zarobi na niej 4 tys. zł. Od kogoś wynajmie samochód z ekipą, od kogoś kupi trumnę i już. Pogrążona w bólu rodzina i tak nie zwróci uwagi na standard usługi" - stwierdził Wolicki.
Kolejną patologią, zdaniem Wolickiego, jest zdobywanie klientów przez niektóre przedsiębiorstwa w szpitalach. "Ustawa o działalności leczniczej mówi, że na terenie szpitala nie mogą być prowadzone, ani reklamowane usługi pogrzebowe. Tymczasem szpitale ogłaszają przetargi na odbieranie ciał zmarłych i odpłatnie wynajmują takim podmiotom pomieszczenia w prosektorium. Do przetargów zgłaszają się tylko firmy pogrzebowe" - wskazał.
Według Wolickiego ok. 60 proc. pogrzebów zmarłych w szpitalu przejmuje firma, która wygrała przetarg. "Rodzina zmarłego musi najpierw udać się do prosektorium, żeby zidentyfikować zmarłego. W praktyce większość z nich wychodzi już z podpisaną umową na pochówek. Wielokrotnie rozmawiałem z dyrekcjami szpitali wskazując, że to nieetyczne, na co otrzymywałem odpowiedź, że w umowie z firmą jest napisane, że na terenie szpitala nie prowadzi ona usług pogrzebowych" - powiedział Wolicki.
PSP postuluje opracowanie nowego prawa pogrzebowego. W jego tworzeniu powinni wciąż udział m.in. przedstawiciele zarządców cmentarzy, osoby prowadzących krematorium i przedstawiciele firm pogrzebowych.
"W ten sposób udałoby się uniknąć sytuacji jak w czasach poprzedniego rządu, kiedy to stworzono knota legislacyjnego. Do ustawy mającej 20 artykułów zaprojektowano nowelizację liczącą ich prawie 200. W pierwszym przedstawionym projekcie znaleźliśmy na szybko 94 błędy" - powiedział Wolicki.
Jak poinformował prezes PSP, nikt dokładnie nie wie, jaką ma wartośćpolski rynek usług pogrzebowych, podobnie jak to, ile kosztuje pogrzeb - inne ceny są na wsi, czy małych miastach, inne w metropoliach.
Zdaniem Wolickiego, upowszechnienie się pochówków w urnach, które stanowią obecnie już ponad połowę pogrzebów nie ma większego znaczenia dla firm pogrzebowych. "Co prawda koszt trumny kremacyjnej jest znacznie niższy od tej przeznaczonej do pochówku tradycyjnego, ale należy jeszcze doliczyć koszt kremacji i urny, więc w efekcie koszty są podobne. Cała otoczka związana z ceremonią: kwiaty i ich transport, przewóz urny, transport żałobników itd. są takie same" - zaznaczył.
Prezes PSP odniósł się również do nowego trendu pogrzebowego, czyli chowania prochów w biodegradowalnych urnach w tzw. ogrodach pamięci, gdzie nie ma nagrobków, a wszystkich pochowanych upamiętnia jeden monument. "Takie ogrody są już na kilku cmentarzach, ale pogrzeby w tej formie stanowią jeszcze minimalny odsetek pochówków. Jesteśmy mimo wszystko społeczeństwem konserwatywnym" - powiedział. Jednak nie należy wykluczać, że takie metody w najbliższym czasie będą zyskiwać na popularności.