Impas w Budryku trwa

Nadal nie jest znany termin kolejnych negocjacji płacowych między okupującymi swój zakład związkowcami z Budryka a zarządami tej kopalni oraz Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), do której wkrótce Budryk zostanie włączony.

Nadal nie jest znany termin kolejnych negocjacji płacowych między okupującymi swój zakład związkowcami z Budryka a zarządami tej kopalni oraz Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), do której wkrótce Budryk zostanie włączony.

Jak poinformował PAP mediator w sporze - były senator i były wiceminister gospodarki, w przeszłości także dyrektor Budryka Jerzy Markowski, w poniedziałek po południu zarządy obu spółek mają rozmawiać o możliwościach doprowadzenia do zakończenia sporu z odpowiedzialnym za górnictwo wiceministrem gospodarki Eugeniuszem Postolskim.

- Zarządy uważają, że do tego czasu nie mają o czym rozmawiać z protestującymi - powiedział Markowski, który rano rozmawiał z ich przedstawicielami o możliwościach wznowienia negocjacji. Jak dodał, jeśli ta sytuacja ulegnie zmianie, jest w stanie doprowadzić do kolejnych rozmów jeszcze w Sylwestra bądź w Nowy Rok.

Reklama

Gotowość do rozmów deklarują związkowcy. Wiesław Wójtowicz ze współorganizującego strajk związku zawodowego Kadra powiedział PAP, że jeśli do 2 stycznia nie dojdzie do przełomu w rozmowach, tego dnia część protestujących rozpocznie protest okupacyjny pod ziemią.

- Na początek pod ziemię zjadą członkowie liczącego około 30 osób komitetu strajkowego. Przyłączyć mają się też biorący udział w proteście ratownicy górniczy. Pozostali protestujący pracownicy mają wolną rękę - jeśli będą chcieli, również mogą przenieść się na dół - powiedział Wójtowicz.

Strajk w zatrudniającej ponad 2,4 tys. osób kopalni Budryk w Ornontowicach (Śląskie) trwa od 15 dni. Według związkowców, okupację zakładu prowadzi ok. 400 górników. Prowadzone od kilku

dni rozmowy nie doprowadziły do porozumienia. W sobotę strony rozstały się po półtoragodzinnym spotkaniu, nie wyznaczając terminu kolejnych negocjacji.

Prezes JSW Jarosław Zagórowski informował wówczas, że związkowcy zażądali jednorazowej wypłaty w wysokości 8,4 tys. zł i zagwarantowania, że biorący udział w strajku nie poniosą odpowiedzialności. Zarząd kopalni uznał te warunki za niemożliwe do przyjęcia

W niedzielę górnicy zaprzeczyli, by domagali się jednorazowej wypłaty, wskazując że chodzi im o podwyżkę 12 zł na dniówkę dla pracowników produkcji, z czego 5 zł mają już zagwarantowane.

Podwyżka w takiej wysokości oznaczałaby zwiększenie średniego wynagrodzenia o ok. 600 zł. Początkowo domagali się 700 zł podwyżki, bo średnio o tyle mniej zarabiają od górników JSW.

W piątek strony doszły do porozumienia w dziewięciu z trzynastu spornych kwestii. Prezes JSW deklarował wówczas gotowość na wzrost wynagrodzeń w Budryku w tym roku o ponad 17 proc., a w przyszłym - na podwyżki takie same jak w kopalniach JSW (prawdopodobnie ok.

8 proc.) plus dodatkowe środki na stopniowe wyrównanie dysproporcji płacowych między poszczególnymi zakładami spółki.

Przedłużający się strajk załogi Budryka skutkuje stratami dla zakładu. Jak poinformował w poniedziałek prezes kopalni Piotr Bojarski, jej zarząd złożył m.in. w tej sprawie zawiadomienia do

Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, prokuratury w Mikołowie, śląskiej komendy policji, Państwowej Inspekcji Pracy i Okręgowego Urzędu Górniczego w Gliwicach.

W skierowanym tego dnia do mediów oświadczeniu Bojarski określił strajk jako "nielegalny". Wskazał, że "odnotowywane są liczne przypadki łamania prawa przez organizatorów i uczestników strajku, mających negatywny wpływ na stan bezpieczeństwa zakładu górniczego". Podkreślił też, że "dalsze tolerowanie samowolnych działań może w krótkim czasie doprowadzić dotąd dobrze

prosperującą firmę na skraj bankructwa".

Również Zagórowski mówił w sobotę, że odpowiedzialność za wszystkie straty powstałe w wyniku strajku ponosi strona związkowa - czyli organizujące protest związki Kadra, Sierpień 80 i 

Jedność Pracowników Budryka. Związkowcy winą za przedłużający się strajk obarczają zarządy.

Zarząd Budryka zapowiada, że za czas strajku jego uczestnicy nie otrzymają wynagrodzeń, dostaną je natomiast ? zgodnie z przepisami - osoby oddelegowane do działalności związkowej. W 

sobotę strajkujący zaapelowali o wsparcie dla swoich rodzin. Według związkowców, zgłosiło się wielu przedsiębiorców, którzy m.in. dostarczają im żywność.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: związkowcy | budryk | strajk | Jastrzębska Spółka Węglowa SA | impas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »