In vitro na raty
Kliniki wychodzą z ofertą dla par, których nie stać na kosztowny zabieg zapłodnienia metodą in vitro i w porozumieniu z bankami proponują kredyty. Chętnych nie brakuje, choć nawet połowa zabiegów może zakończyć się niepowodzeniem - pisze "Metro".
- Zdecydowaliśmy się wyjść z tą formą finansowania zabiegów in vitro, by sprostać oczekiwaniom pacjentów. W sumie na tę formę finansowania leczenia zdecydowało się u nas już kilkanaście osób. To jeszcze niewiele na 700 zabiegów in vitro, które wykonujemy już rocznie, ale widać wzrost zainteresowania, miesięcznie mamy po kilkanaście zapytań w tej sprawie od pacjentów - opowiada Marzena Smolińska z InviMedu.
Pytają pary, które dotknął problem bezpłodności. Dla nich in vitro to często ostatnia szansa, by doczekać się potomka. Na refundację z budżetu państwa nie mają co liczyć. Rząd stwierdził, że nie ma na to pieniędzy i są ważniejsze sprawy do sfinansowania w opiece zdrowotnej. A jeden zabieg in vitro to koszt rzędu 10 tys. zł. Stąd taka popularność nowej oferty klinik. - Kredyty na in vitro dopiero się zaczynają, bo to jeszcze coś nowego. Ale już w tym roku mieliśmy jedną pacjentkę, która zdecydowała się na kredyt i zaraz zdecyduje się następna - mówi Bożena Welguś z kliniki Gameta.
Klinki nie udzielają kredytów z własnych środków, lecz jedynie oferują bankowe pożyczki. - Naszą ofertę przygotowaliśmy wspólnie z Lukas Bankiem. Wynegocjowaliśmy atrakcyjne warunki - zachwala Welguś. Oprocentowanie kredytu, który reklamuje Gameta, wynosi 1 proc. miesięcznie i - jak zastrzega Welguś - nie ma dodatkowych opłat. - Wszystko można rozłożyć na dogodne raty, nawet na trzy lata. Często zdarza się jednak, że pacjenci połowę płatności finansują sami, a kredyt biorą np. tylko na 5 tys. zł. W takich wypadkach spłata rozłożona na 12 miesięcy daje ratę zaledwie 480 zł - dodaje.
W zeszłym roku w całej Polsce dokonano ok. 5 tys. zabiegów in vitro, czyli o blisko 20 proc. więcej niż w roku poprzednim. O tyle samo może ta liczba wzrosnąć w tym roku. Zdajemy sobie sprawę, że - szczególnie w przypadku niezamożnych pacjentów - gdy zabieg się nie uda, może w nich pozostać nie tylko żal, ale też kredyt do spłacenia - przyznaje Marcin Świerc z Provity, gdzie kredyt na in vitro wzięło 6-7 osób.