Indie chcą wyjść z cienia chińskiego sąsiada
Indie usilnie starają się, by powszechna uwaga skupiona na Chinach nie skazała ich na zapomnienie podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Hindusi przywieźli do Szwajcarii najliczniejszą delegację, a reklamy z ich nowym sloganem "Integrujący wzrost" rzucają się w oczy nie tylko w pomieszczeniach centrum konferencyjnego, ale nawet na autobusach miejskiej komunikacji.
Szefowie indyjskich firm obecni na Forum szczycą się tym, co odróżnia ich kraj od Chin, największego rywala Indii w gronie rynków wschodzących: demokracją; godnym zaufania systemem przepisów dla inwestorów; powszechną znajomością angielskiego w społeczeństwie; młodą populacją, która do 2030 r. ma prześcignąć Chiny pod względem liczebności; wreszcie, rzecz jasna, swoim sektorem technologii informacyjnej.
W ich wypowiedziach dało się jednak również wyczuć silny ton zazdrości, jaką w Indiach budzi lepsza infrastruktura, którą dysponują Chiny, stosunkowo wysoki odsetek piśmiennych mieszkańców kraju (zwłaszcza kobiet) i zdolność Pekinu do planowania działań ukierunkowanych na długoterminowy rozwój, nie ograniczonych przez kalendarz wyborczy.
Mimo iż populacja Indii wynosi dziś 1,1 mld, kraj ten zmaga się z niedoborami wykwalifikowanej kadry, i to nie tylko w najbardziej prestiżowych profesjach. "Zaczyna brakować nam elektryków i hydraulików, a to dlatego, że nasz system edukacyjny nie nadąża za zapotrzebowaniem na tego typu usługi" - mówił w Davos Raghuram G. Rajan, profesor finansów na Uniwersytecie Chicagowskim.
Ingrid Srinath Narasimhan, sekretarz generalna sieci pozarządowych organizacji Civicus, promującej szeroko pojętą aktywność obywatelską, ostrzega, że wzrost gospodarczy w Indiach nie obejmuje bynajmniej wszystkich warstw społeczeństwa, jakkolwiek rząd w New Delhi twierdzi inaczej.
Liczba niedożywionych dzieci w Indiach praktycznie nie spadła na przestrzeni ostatnich dwóch dziesięcioleci, a system kastowy skutkuje nierównym dostępem do szans życiowych, dotkliwym dla milionów obywateli.
Chociaż w Indiach naukę w szkole rozpoczyna większość dzieci, 65 proc. przerywa edukację. Naukę w koledżu podejmuje zaledwie 12 proc. młodzieży. "Jakość życia niższych warstw społecznych jest generalnie gorsza, niż 20 lat temu" - podkreślała Srinath Narasimhan.
Ponieważ tamtejszy sektor technologii informacyjnej nie jest w stanie przyjąć kilkuset milionów potencjalnych pracowników, w Indiach podejmowane są próby poszerzenia sektora wytwórczego, tak, by mógł on wchłonąć większy odsetek siły roboczej.
Część uczestników forum w Davos zastanawia się jednak, czy Indie nie mogłyby chociaż częściowo odejść od strategii "fabryki świata" wypracowanej przez Państwo Środka. "Czy można przeskoczyć nad wytwórczością? Czy edukacja może stać się paszportem do gospodarki usługowej" - pytał Raghuram G. Rajan.
Kiedy indyjscy liderzy biznesu zamyślili się nad potrzebą zwiększenia konkurencyjności, dyrektor jednego z amerykańskich koncernów zauważył, że pytania te brzmią znajomo, zwłaszcza po tym, jak prezydent Barack Obama podkreślił tę kwestię w swoim orędziu o stanie państwa sprzed kilku dni. "Przez chwilę wydawało mi się, że jestem w Stanach" - powiedział Harold McGraw, dyrektor edukacyjno-wydawniczego giganta McGraw-Hill Companies. (...)
Katrin Bennhold
New York Times / International Herald Tribune
Tłum. Katarzyna Kasińska