Inflacja. Choć ceny rosną jak szalone, możemy mieć deflację

Choć ceny rosną jak szalone, to wcale może nie być inflacja, lecz zapowiedź deflacji – stawia przewrotną tezę Marc Chandler
Choć ceny rosną jak szalone, to wcale może nie być inflacja, lecz zapowiedź deflacji – stawia przewrotną tezę Marc Chandler123RF/PICSEL
Oczywiście, można jeździć do pracy na rowerze zamiast autem i wydawać na benzynę mniej, ale zima idzie i takie rozwiązanie wydaje się coraz bardziej dyskusyjne. Można przykręcić w domu termostat o stopień czy dwa. Bo przecież chyba nie o 10? Nie gotować zupy? Nie odpalać komputera, żeby sobie wieczorami pograć? Czytać po ciemku?

Różne rodzaje inflacji

Zobacz również:

    O ile ze "zwyczajną" inflacją konsumenci lepiej lub gorzej sobie radzą i dostosowują do niej swoje wybory i preferencje co do posiadania rzeczy lub zakupu usług, do szokowego wzrostu cen energii (paliw, prądu, gazu, ogrzewania) dostosować się jest o wiele trudniej. Działa ona tak, jak skokowy wzrost podatku od konsumpcji albo np. raty kredytu.

    Bywały nawet kryzysy

    Spirala cenowo-płacowa? A może deflacyjna?

    Tylko jeden szok podażowy na rynku paliw i surowców energetycznych wepchnął w 1973 roku gospodarki rozwinięte w trwający dekadę kryzys.

    Na jakim etapie rozwoju wydarzeń jesteśmy?

    Kilkadziesiąt czy kilkaset złotych więcej za światło czy ogrzewanie oznacza o tyle mniejszą kupkę pieniędzy na kino, fast-foody, kosmetyczki, pachnidła, pralnie, pralki, restauracje, podróże, meble, remonty itp. I to natychmiast, gdy przychodzi kolejny rachunek. A to oczywiście przekłada się na zyski przedsiębiorstw i w konsekwencji na ich możliwości w zakresie płac i zatrudnienia.

    Zobacz również:

      Ceny energii i inflacja będą rekordowo zależne od zimowej temperaturyMarketNews24MarketNews24
      Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?