Inflacja i stopy w USA. Rynki jeszcze poczekają na luźniejszą politykę monetarną
Zachowania inwestorów na rynkach czasami bywają łatwe do przewidzenia. Takie właśnie były w środę w odstępie kilku godzin, najpierw po ogłoszeniu majowego wskaźnika inflacji w USA, a potem po deklaracjach Fed w sprawie stóp procentowych. Lekki spadek amerykańskiej inflacji natychmiast rozlał się falą optymizmu na światowych giełdach. Poza tym: stracił na wartości dolar, zyskał złoty, poszła w górę cena złota i podrożał bitcoin. Kiedy jednak szef Fed Jerome Powell oznajmił, że restrykcyjna polityka monetarna będzie kontynuowana, na niemal wszystkich wykresach rozpoczął się ruch w przeciwną stronę.
- W Nowym Jorku indeks S&P500 na spadek inflacji w USA zareagował ustanawiając rekord wszech czasów. Inwestorzy w tym momencie mieli nadzieję, że już we wrześniu Rezerwa Federalna rozpocznie cykl obniżek stóp procentowych. Pod koniec dnia przestało to być takie pewne
- Szef Fed Jerome Powell jest zdeterminowany, by przywrócić inflację do 2-procentowego celu amerykańskiego banku centralnego. Nie udaje się to od 39 miesięcy
- Na polskim rynku walutowym dolar, który przez kilkadziesiąt wcześniejszych godzin kosztował wyraźnie ponad 4 zł, zaraz po komunikacie o inflacji w USA spadł poniżej 3,99 zł. Potem znów ruszył w górę
- Bitcoin też miał swój rollercoaster. Jego cena spadła we wtorek do 66 tysięcy dolarów. Następnego dnia zbliżyła się do granicy 70 tysięcy, a potem cofnęła do 67,5 tysiąca dolarów
W maju inflacja konsumencka w Stanach Zjednoczonych wyniosła 3,3 proc. To wynik lepszy od rynkowej prognozy na poziomie 3,4 proc., która była powtórzeniem wskaźnik zanotowanego w kwietniu. Jednak Amerykanie ciągle nie mają powodów do zadowolenia, gdyż maj był 39. miesiącem z rzędu, w którym roczna dynamika cen przewyższała 2 proc. Właśnie na takim poziomie umiejscowiony jest cel inflacyjny amerykańskiego banku centralnego.
Powyżej celu pozostaje także inflacja bazowa, czyli wskaźnik dynamiki cen z wyłączeniem paliw, żywności i energii. Niewiele tu zmienia fakt, że w zeszłym miesiącu był on najniższy od trzech lat. Między kwietniem a majem inflacja bazowa spadła z 3,6 do 3,4 proc.
Z punktu widzenia walki z inflacją w USA dużym osiągnięciem jest ustabilizowanie na niemal zerowym poziomie dynamik cen żywności, która w ciągu poprzednich 12 miesięcy wyniosła 2,1 proc. Korzystny jest także niedawny spadek cen ropy naftowej, dzięki któremu benzyna w maju była o 3,5 proc. tańsza niż w kwietniu. Problemem są natomiast ciągle mocno rozpędzone ceny usług. Jeśli pominąć sektor dostaw energii, to pozostałe usługi były w maju droższe o 5,3 proc. niż rok temu.
Środowa decyzja Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) była bardzo łatwa do przewidzenia. Przedział stopy funduszy federalnych został utrzymany na niezmienionym poziomie 5,25-5,50 proc. Zdecydowanie większą niewiadomą był punkt widzenia szefa Fed Jerome Powella. Ten, powołując się na ciągle niepokojące aspekty inflacji w USA, wystąpił w roli jastrzębia. - Jesteśmy silnie zdeterminowani, aby przywrócić inflację do naszego 2-procentowego celu. Podtrzymujemy restrykcyjne nastawienie w polityce monetarnej, aby utrzymać popyt w równowadze z podażą i zredukować presję inflacyjną - oświadczył przewodniczący Rezerwy Federalnej.
Wszystko wskazuje na to, że Fed przeprowadzi w tym roku tylko jedną obniżkę stóp procentowych o 25 punktów bazowych. W dodatku, nie jest przesądzone, że zdarzy się to już we wrześniu. Jest natomiast pewne, że nie dojdzie do zapowiadanych jeszcze w marcu trzech cięć stóp. Szefowie amerykańskiej polityki pieniężnej mają w tej chwili komfort utrzymywania najwyższych od 23 lat stóp, gdyż gospodarka kraju w zasadzie nie wysyła żadnych niepokojących sygnałów.
Po ogłoszeniu wskaźnika majowej inflacji w Stanach Zjednoczonych, a przed decyzjami i oświadczeniami Fed, fala entuzjazmu przetoczyła się przez giełdy papierów wartościowych. W Polsce w środę WIG20 urósł o prawie 1,7 proc., a WIG o ponad 1,4 proc. W Londynie FTSE poszedł w górę o 0,8 proc., CAC w Paryżu zyskał prawie 1 proc., a DAX we Frankfurcie 1,4 proc.
W Nowym Jorku indeks S&P500 na inflację mniejszą od prognozowanej zareagował ustanawiając rekord wszech czasów - przekroczył granicę 5445 punktów. Inwestorzy w tym momencie mieli nadzieję, że już we wrześniu Rezerwa Federalna rozpocznie cykl obniżek stóp procentowych, a gospodarka USA znajdzie się w bardzo dobrym położeniu, kiedy to inflacja będzie spadać bez zauważalnego spowolnienia koniunkturalnego.
Kiedy jednak rynki poznały stanowisko szefa Fed w sprawie polityki pieniężnej, S&P500 lekko cofnął się do 5421 punktów. Entuzjazm na Wall Street ciągle jest duży. Analityk Mike Wilson z Morgan Stanley przedstawił hiperoptymistyczny scenariusz, w którym S&P500 ma szansę w ciągu najbliższych 12 miesięcy dotrzeć do poziomu 6350 punktów.
Na rynku długu w Stanach Zjednoczonych huśtawka nastrojów była w środę wyjątkowo duża. Między raportem inflacyjnym a stanowiskiem Fed, rentowność obligacji 10-letnich spadła z 4,43 do 4,27 proc. Kilka godzin później ruszyła w górę w kierunku 4,31 proc. Natomiast rentowność papierów 2-letnich najpierw cofnęła się z 4,835 do 4,675 proc., by wzrosnąć do 4,755 proc.
Na polskim rynku walutowym dolar, który przez kilkadziesiąt wcześniejszych godzin kosztował wyraźnie ponad 4 zł, zaraz po komunikacie o inflacji w USA spadł poniżej 3,99 zł. Amerykańska waluta osłabiła się także wobec euro. W krótkim czasie eurodolar poszedł w górę z 1,075 do 1,085. Jeszcze raz potwierdziła się reguła, że drożejący eurodolar pozytywnie wpływa na złotego. Kursy euro i franka szwajcarskiego spadły o 2-3 grosze. Ruch na wykresach w przeciwną stronę zaczął się, gdy świat poznał stanowisko Rezerwy Federalnej. Dolar znów przekroczył pułap 4 zł, a eurodolar spadł w okolice 1,08.
Cena złota w środę też zachowywała się tak, jak notowania wielu innych aktywów. Najpierw uncja kruszcu podrożała z 2330 do 2360 dolarów, by potem spaść do 2340 dolarów. To oznacza, ze nadal jest o ponad 100 dolarów tańsza niż 20 maja, kiedy pobity został rekord wszech czasów.
Bitcoin też miał swój rollercoaster. Cena najstarszej kryptowaluty świata spadła we wtorek do 66 tysięcy dolarów w wyniku odpływów środków z bitcoinowych funduszy ET spot oraz niepewności makroekonomicznej, jaka zagościła na rynku. Następnego dnia token z nawiązką odrobił straty na wieść o spadku inflacji w USA i zbliżył się do granicy 70 tysięcy dolarów. Twarda deklaracja Jerome Powella o kontynuowaniu restrykcyjnej polityki monetarnej zepchnęła bitcoina do poziomu 67,5 tysiąca dolarów.
Jacek Brzeski