Izba Reprezentantów poparła porozumienie ws. klifu fiskalnego
Izba Reprezentantów USA poparła w nocy zatwierdzone wcześniej przez amerykański Senat porozumienie, pozwalające na uniknięcie tzw. klifu fiskalnego, czyli radykalnego wzrostu podatków przy jednoczesnym cięciu wydatków budżetowych.
W zdominowanej przez Partię Republikańską liczącej 435 foteli izbie niższej Kongresu za ustawą w kształcie zaproponowanym przez Senat opowiedziało sie 257 kongresmenów, w tym zaledwie 85 Republikanów. 167 było przeciw.
Ustawa czeka teraz na podpis prezydenta. Według agencji Reutera, Barack Obama jest gotów niezwłocznie ją podpisać.
W wygłoszonym tuż po głosowaniu oświadczeniu prezydent USA ucieszył się z osiągniętego kompromisu. Podkreślił, że trzyma się tego, co obiecywał przed wyborami, a więc bardziej sprawiedliwego systemu podatkowego.
Jak zauważył, porozumienie ws. klifu fiskalnego to zaledwie jeden krok w stronę wzmocnienia gospodarki. Zaznaczył jednocześnie, że nie zgodzi się na kolejną debatę w Kongresie dotyczącą długu publicznego. Do kongresmenów zaapelował o "mniej dramatyzmu" przy przyszłych negocjacjach budżetowych.
Przed głosowaniem w Izbie Reprezentantów do samego końca trwały ostre spory dotyczące ewentualnych poprawek, w tym wysokości progu podatkowego oraz zapisów na temat cięć w budżecie federalnym. Republikanie doszli jednak do wniosku, że na poprawki jeszcze będzie czas. Dodatkową presję wywierały na nich rynki finansowe; w środę po raz pierwszy w tym roku będzie otwarta nowojorska giełda papierów wartościowych.
Zaaprobowane przez obie izby porozumienie pozwala USA uniknąć klifu fiskalnego, czyli jednoczesnego zniesienia ulg podatkowych oraz znacznego ograniczenia wydatków federalnych. Zdaniem ekonomistów, klif fiskalny mógł wywołać nową falę recesji w amerykańskiej gospodarce.
Gdyby nie udało się osiągnąć porozumienia ws. redukcji deficytu budżetowego, wszyscy Amerykanie płaciliby wyższe podatki, a wielu z nich dotknęłyby drastyczne cięcia wydatków rządowych. Na mocy umowy między Białym Domem a Republikanami z ubiegłego roku, usankcjonowanej ustawą Kongresu, drastyczne cięcia wydatków weszłyby w życie automatycznie.
- - - - - - -
Azjatyckie i europejskie giełdy zareagowały w środę wzrostem na wiadomość o osiągnięciu przez amerykańskich polityków długo oczekiwanego porozumienia w sprawie uniknięcia tzw. klifu fiskalnego.
Amerykańscy politycy zgodzili się na plan, który zapobiegnie radykalnemu wzrostowi podatków i opóźni cięcia wydatków budżetowych, które razem mogły wepchnąć największą gospodarkę świata w kolejną recesję.
Wzrosty na rynkach europejskich nastąpiły w ślad za wzrostami na rynkach azjatyckich. Pierwszego dnia roku, w którym prowadzono notowania indeks Hang Seng na giełdzie w Hongkongu wzrósł o 2,9 proc., australijski S&P/ASX 200 o 1,2 proc. a południowokoreański Kospi o 1,7 proc.
W Europie londyński indeks FTSE wzrósł o 1,6 proc., a frankfurcki DAX i paryski CAC o 1,7 proc.
- To wspaniała wiadomość dla globalnego wzrostu gospodarczego, wyjaśnia ona, dlaczego akcje i inne walory związane ze wzrostem zyskały dziś silnie na wartości - komentuje amerykańskie porozumienie Shane Oliver z AMP Capital.
- Ludzie odczuli ulgę, ponieważ jest bardzo prawdopodobne, że USA rozwiążą swoje problemy w ciągu kilku najbliższych dni, więc inwestorzy w Hongkongu są optymistyczni - podkreśla z kolei Jackson Wong z Tanrich Securities w Hongkongu.
Jak pisze AP, wzrosty odnotowały też giełdy w Singapurze, na Tajwanie, w Indiach, na Filipinach, w Tajlandii i Indonezji. Giełdy w Chinach i Japonii wznawiają notowania w piątek.
Mimo że amerykańskie porozumienie nie jest tak długoterminowe jak liczyły na to rynki, zatwierdzenie we wtorek przez Izbę Reprezentantów planu zaakceptowanego wcześniej przez Senat rozwiało wątpliwości, że zastrzeżenia Republikanów wobec skoncentrowania się raczej na podatkach niż na cięciach budżetowych mogłyby zaprzepaścić całkowicie umowę.
Porozumienie osiągnięte w USA przewiduje wyższe opodatkowanie dochodów przekraczających 400 tys. dol. rocznie dla pojedynczych osób i 450 tys. dol. dla par - co uważane jest za wygraną Obamy. Dochody powyżej tej sumy będą objęte podatkiem 39,6 proc. wobec obowiązujących obecnie 35 proc. Opóźnione zostaną też o dwa miesiące warte 109 mld dol. cięcia w wydatkach budżetowych, które miały zacząć obowiązywać od tego tygodnia.
- - - - - - -
Przegłosowana w Senacie USA we wtorek o godzinie drugiej nad ranem ustawa budżetowa jest "nieskładnym kompromisem na krótką metę" - ocenił środowy, londyński "Guardian". Konfrontacja prezydenta z Kongresem ws. klifu fiskalnego została odłożona w czasie.
Brak porozumienia oznaczałby automatyczne wejście w życie cięć wydatków federalnych i podwyżki podatków na łączną sumę 600 mld USD, co groziło gospodarce USA recesją.
"Gdyby nie kompromis między prezydentem Barackiem Obamą a Kongresem, zwyżka stawki podatkowej groziłaby wszystkim amerykańskim podatnikom. Zamiast tego ograniczy się do 2 proc. najbogatszej warstwy społeczeństwa" - podkreślił waszyngtoński korespondent gazety Ewen MacAskill.
"Wynik głosowania w Kongresie jest tylko częściowym sukcesem Obamy. Prezydent zapowiadał nowe podatki dla gospodarstw domowych o przychodach powyżej 250 tys. USD, ale - ku konsternacji lewicy w jego własnej Partii Demokratycznej - w obliczu oporu Republikanów prezydent poszedł na kompromis, przyjmując granicę 400 tys. USD. Republikanie chcieli progu na poziomie 1 mln USD" - wyjaśnia MacAskill.
"Wprawdzie Obama odniósł pewne zwycięstwo, ale nie można go nazwać druzgocącym. Izba Reprezentantów już teraz planuje serię nowych konfrontacji w lutym, począwszy od cięć wydatków aż po limit długu publicznego" - wskazał korespondent "Guardiana".
Natomiast według korespondenta BBC w Waszyngtonie Marka Mardella "nie ulega wątpliwości, że Obama może mówić o zwycięstwie - Republikanie zostali zepchnięci do defensywy, są rozżaleni i podzieleni. Obama zasygnalizował wyborcom, że bogaci muszą płacić wyższe podatki".
Oskarżenia, że Obama ustępuje pod presją, kierowane pod jego adresem przez członków jego własnej partii są zdaniem Mardella bezpodstawne, ponieważ sensem negocjacji jest to, że ustępuje się pola w jakiejś kwestii po to, by postawić na swoim w innej.
"Independent" zauważa, że Republikanie po raz pierwszy od 20 lat zgodzili się na zwyżkę stawek podatkowych. Wskazuje też, że porozumienie Obamy z Kongresem zapowiada koniec wakacji podatkowych dla 160 mln Amerykanów, z których wielu to osoby biedne, lub średnio zamożne. Podatek od wynagrodzenia na ubezpieczenia społeczne (Social Security payroll tax) w ich przypadku wzrośnie o 2 punkty procentowe - z 4,2 proc. do 6,2 proc.
Dług publiczny USA wynosi obecnie 16,4 bln USD (nieco powyżej 100 proc. PKB). Dopuszczalny limit został przekroczony z końcem ub. r. W zamian za jego podwyższenie Republikanie będą domagać się głębokich cięć w systemie świadczeń socjalnych i systemie ubezpieczeń zdrowotnych Medicare - przewiduje "Independent".
Czytaj raport specjalny serwisu Biznes INTERIA.PL "Świat utknął w kryzysie finansowym"