Jazda bez gazu

Od kilku lat Polska z różnym skutkiem zwracała uwagę najsilniejszych państw Unii Europejskiej na problem bezpieczeństwa energetycznego. Styczniowa "zimna wojna gazowa" pokazuje, że mieliśmy rację. Czy Europa wypracuje wspólny mechanizm solidarności energetycznej?

Rosja odcięła dostawy gazu, idące przez Ukrainę, zezwalając równocześnie na przepływ przez Białoruś. Wskazuje to na polityczny wymiar konfliktu, wbrew wypowiedziom przedstawicieli czeskiej prezydencji UE, interpretującym spór ukraińskiego Naftohazu z rosyjskim Gazpromem jako komercyjny. Ukraina, gdzie toczy się wojna na górze między premier Julią Tymoszenko i prezydentem Wiktorem Juszczenką, wybrana została za cel presji gospodarczej na zasadzie słabego ogniwa, podobnie jak wcześniej autokratycznie rządzona Gruzja jako obiekt akcji militarnej.

Brytyjski dziennik "The Independent" z 7 stycznia nie ma wątpliwości: Rosja bierze zakładników w trakcie fali mrozów, "Białoruś, która poparła Moskwę w sprawie Południowej Osetii, otrzymała ofertę sprzedaży gazu po niższej cenie niż Ukraina". Element komercyjny odgrywa rolę w tym sensie, że rezerwy dewizowe Rosji w wyniku kryzysu zmalały o jedną trzecią. Wartość aktywów Gazpromu - o dwie trzecie. Spadły ceny wszystkich surowców. Stąd raptowne ściąganie zaległości płatniczych oraz tendencja, by za błękitne paliwo uzyskać jak najwięcej pieniędzy.

Chociaż Francja tylko w 16 proc. zależy od dostaw rosyjskiego gazu (Austria w 75 proc., a Niemcy w 45 proc.), a pojęcie bezpieczeństwa energetycznego nad Sekwaną łączy się raczej z potrzebą dobrych kontaktów z krajami Maghrebu - w serwisach francuskiej telewizji publicznej doniesienia o "zimnej wojnie gazowej" ustępowały miejsca tylko relacjom ze Strefy Gazy. Potentaci UE przeżyli szok.

Jak Gazprom ze Stasi...

Głównym celem rosyjskiej akcji - poza destabilizowaniem Ukrainy i wzmocnieniem tam prokremlowskiej Partii Regionów - okazuje się wymuszenie na bogatych krajach Zachodu przekonania, że najbezpieczniejszym dla nich rozwiązaniem stanie się transport surowca planowanym gazociągiem Nord Stream - z Rosji do Niemiec po dnie Bałtyku, z ominięciem Polski i krajów nadbałtyckich - długości 1200 km i szerokości 2 km, kosztem 17 mld dol. Gerhard Schroeder, który jako kanclerz Niemiec zdecydował o jego budowie, po odejściu z urzędu objął, z pensją 250 tys. euro rocznie, kierownictwo spółki pracującej dla Gazpromu. W księgarni Moskwa w rosyjskiej stolicy podpisywał swoją autobiografię, zasiadając obok ówczesnego szefa rady nadzorczej Gazpromu Dmitrija Miedwiediewa, który później zastąpił Władimira Putina w fotelu prezydenta Rosji.

- Rola Schroedera okazała się obrzydliwa - uważa Waldemar Krenc, przewodniczący Regionu Ziemia Łódzka "S". - Na razie ograniczenia dostaw dotknęły najbardziej Austrię i Włochy. Gdy odczują je Niemcy, przyczyni się to do otrzeźwienia ich polityków.

"Rosyjskie czołgi opuściły Europę. A rury zostały. Strach też" - zauważają w książce "Gazprom. Rosyjska broń" Walerij Paniuszkin i Michaił Zygar. Wyliczają też, jakich partnerów biznesowych znalazł sobie były kanclerz: "Hans-Uwe Kreher, dyrektor personelu w Gazprom-Germania był etatowym współpracownikiem Stasi (...). Ze Stasi współpracował także dyrektor finansowy Gazprom-Germania Felix Strehober (...). Moskwa, jak za czasów ZSRR, próbuje opanować Niemcy za pomocą Stasi, tym razem nie siłą militarną, ale siłą gazu" - konkludują badacze.

Kryzys pomógł... polskim postulatom

Bezpieczeństwo energetyczne znalazło się wśród ogłoszonych na początku roku priorytetów czeskiej prezydencji Unii Europejskiej. Pod wrażeniem konfliktu dowartościowany został stawiany od kilku lat przez Polskę postulat europejskiej solidarności energetycznej. UE szukać będzie wspólnych rozwiązań, co nie oznacza, że każde z jej państw nie musi ich znajdować na własną rękę. W Rumunii odcięcie dostaw gazu z Rosji przyczyniło się do spadku notowań tamtejszego Transgazu (odpowiednik naszego PGNiG) i pociągnęło za sobą największe od 2000 r. tąpnięcie indeksów bukareszteńskiej giełdy.

- Sytuacja Polski okazuje się lepsza, bo mamy większą, choć wciąż niezadowalającą dywersyfikację dostaw gazu oraz własne zasoby - zauważa Łukasz Tarnawa, ekonomista z PKO BP. - Rosja w swojej kondycji ekonomicznej nie może sobie pozwolić na trwałe przerwanie dostaw dla Europy. Sytuacja znormalizuje się raczej po kilku czy kilkunastu dniach, mniej prawdopodobny jest scenariusz bliski rumuńskiemu, kiedy przemysł mocno odczuje ograniczenia.

Polska gospodarka uzależniona jest w dwóch trzecich od gazu z Rosji. Przez Wysokoje, gazociągiem z Białorusi, a więc na kierunku, który nie został odcięty, już wcześniej przepływało nieco więcej błękitnego paliwa niż przez Drozdowicze z Ukrainy, gdzie kurek zakręcono. - Z Polską zerwano umowę, powinniśmy wystąpić o odszkodowanie od Moskwy za utracone korzyści. Ale premier jest na urlopie, więc o tym się nie mówi - zauważa Waldemar Krenc, przewodniczący regionu Ziemia Łódzka Solidarności. - Podoba mi się za to polityka prezydenta Kaczyńskiego, montującego sojusz różnych krajów na rzecz bezpieczeństwa energetycznego. Geopolitycznie te państwa samotnie się nie obronią.

Trzy lata temu Gazprom podwyższył ceny gazu dla Polski o jedną dziesiątą. Na import gazu wydawaliśmy ostatnio ponad 3 mld euro rocznie.

Gazoport w Śwonoujściu - terminal do odbioru gazu skroplonego, transportowanego statkami z Afryki i Bliskiego Wschodu - według optymistycznych planów miał być gotowy na przełomie 2011/2. Jego budowę od PGNiG przejął właściciel sieci gazociągów Gaz-System. Z niedawnego wywiadu wiceministra skarbu Krzysztofa Żuka dla "Parkietu" (z 20 października 2008 r.) wynika, że inwestycja najwcześniej może być gotowa w 2014 r. Podróż premiera Donalda Tuska do Kataru nad Zatoką Perską nie przyniosła przełomu, jeśli chodzi o szukanie dostawców.

Gaz-System ma do 2013 r., kosztem 2 mld zł, zbudować gazociąg z Danii. Baltic Pipe (dosłownie: bałtycka fajka, od przebiegu trasy), którym błękitne paliwo będzie mogło płynąć w obu kierunkach, stworzy nadzieję na wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego obu państw. Gdy gazociągi Skanled (z Norwegii do Danii) i Baltic Pipe (z Danii do Polski) połączą nas z norweskimi złożami gazu, od 2013 roku tą drogą dotrze do Polski 3 mld metrów sześc. gazu rocznie.

- Trzeba czekać na realizację planowanych zamierzeń, ale też myśleć o gazyfikacji złóż węgla kamiennego, choć to perspektywa kapitałochłonna. Próbują tego jednak już z sukcesem w RPA - uważa ekonomista Andrzej Diakonow. - Kierunek wschodni, zarówno jeśli chodzi o źródła jak tranzyt, nie daje nam gwarancji bezpieczeństwa energetycznego. Nie wiemy, czy następnym razem Rosja nie postąpi wobec Białorusi, szczególnie jeśli zajdą tam zmiany polityczne, tak jak teraz w stosunku do Ukrainy.

Gaz z kierunku norweskiego już mógł do Polski płynąć, ale szansę na dywersyfikację dostaw zmarnowano za rządów SLD. Ekipa Leszka Millera odeszła od zatwierdzonych już przez rząd AWS planów budowy gazociągu z Norwegii i Danii. Wiadomo, że gaz z Rosji jest tańszy o 30 proc., ale bezpieczeństwo energetyczne wymaga dostaw z różnych kierunków. Kontrakt norweski, parafowany przez PGNiG i norweskie firmy (m.in. Norge AS, Statoil ASA, Norsk Hydro Produksjon oraz Mobil Exploration Norway Inc.) we wrześniu 2001 r. zakładał, że błękitne paliwo ze złóż na Morzu Północnym zostanie dostarczone do Niechorza gazociągiem o długości 1100 kilometrów. Gdyby ekipa Millera się nie wycofała, już w ub.r. otrzymalibyśmy tą drogą 2,5 mld m sześciennych błękitnego paliwa.

Rosja straszy gazowym OPEC

Na Półwyspie Jamalskim, gdzie polarna noc ciągnie się przez osiem miesięcy w roku, gazownicy nie pracują tylko wtedy, gdy temperatura spada poniżej 48 stopni. Mieszkają tam tylko czasowo, z wysokich jak na Rosję pensji odkładając na mieszkania w Moskwie. "Jedyni mieszkańcy, którzy nie należą do imperium Gazpromu to Nieńcy, jamalscy autochtoni. Zależą nie od gazu, ale od swoich reniferów" - opisują Walerij Paniuszkin i Michaił Zygar. Koncern rządzi nie tylko Jamałem. Pod Moskwą przy szosie na Kaługę dysponuje luksusowym zamkniętym osiedlem dla swoich menedżerów. Posiada też fundusze emerytalne, firmy ubezpieczeniowe i linie lotnicze, a także klub piłkarski Zenit Sankt Petersburg, który w ubiegłym sezonie okazał się najlepszy w Pucharze UEFA. Własnego banku Gazprom pozbył się dopiero w trakcie ostatniego kryzysu finansowego.

Długość rur Gazpromu tylko na terenie Rosji wynosi 463 tysiące kilometrów. Dziesięć razy więcej niż długość równika. Więcej niż odległość z Ziemi na Księżyc - wyliczają Paniuszkin i Zygar. Gazprom pozostaje potęgą komercyjną, mimo że zaniedbał inwestycje i stracił na światowym kryzysie. Realizuje politykę Kremla. Nominalnie państwo ma w Gazpromie 51 proc. udziałów, ale wpływa też na 14 proc., którymi dysponują rodzimi oligarchowie. Rosjanie straszyli już powołaniem gazowego odpowiednika OPEC (organizacji państw - eksporterów ropy naftowej), który skupiłby też tradycyjnie antyzachodnie: Iran, Wenezuelę i Libię.

Dla Polaków nie jest najważniejsze, czy Rosja poprzez zakręcenie kurka chce odegrać się na Unii Europejskiej, która ujmowała się za Gruzją w sierpniu ub.r. czy raczej państwowemu Gazpromowi chodzi o odrobienie strat, poniesionych od początku światowego kryzysu finansowego. Istotne, żeby gaz bez zakłóceń płynął do zakładów przemysłowych i gospodarstw domowych. Dywersyfikacja dostaw przestaje być sloganem, a staje się koniecznością, zaś wizjonerskie projekty - takie jak Gazoport czy nowe rurociągi - dotychczas obecne bardziej na deskach projektantów niż w budżetach instytucji państwowych, mogą okazać się niezbędnym warunkiem przywrócenia normalności. Łatwo sobie wyobrazić, co stanie się, jeśli podobnego jak w styczniu br. zabiegu zakręcania kurka Rosja spróbuje wobec Polski i Ukrainy w przeddzień organizowanego przez oba kraje turnieju Euro 2012. Na razie jednak wszystkie projekty wzmacniające nasze bezpieczeństwo energetyczne, mają być finalizowane już po tej dacie.

Obrót gazem powinien być ucywilizowany

rozmowa z Januszem Steinhoffem, ekspertem, byłym wicepremierem w rządzie AWS

- Z przebiegu wydarzeń ostatnich dni wynika, że Polska słusznie zwracała uwagę innym krajom UE na kwestię bezpieczeństwa energetycznego?

- Wielokrotnie Polska mówiła, że trzeba prowadzić wspólną politykę energetyczną, wdrożyć "trzeci pakiet", obejmujący budowę wspólnych rynków i rozwój sieci transgranicznej. Problem dostaw powinien być postrzegany jako wspólny dla Europy, a nie przez pryzmat interesów poszczególnych krajów. Rosja używa oręża gazowego jako istotnego elementu neoimperialnej polityki.

- To wnioski dla Europy. A dla Polski?

- Wielka szkoda, że rząd Millera zarzucił kierunek norweski i duński. Nieprawda, że gaz stamtąd miał być o 40 proc. droższy od rosyjskiego. Wedle pierwszej formuły, ceny gazu z obu kierunków były zbliżone, potem dopiero nieco się rozjechały, gdy zmienił się kurs euro. SLD zamierzał przeciwstawić temu projekt Bernau-Szczecin. Poza nieracjonalnością układu z Bartimpexem jego mankament polegał na tym, że właśnie ten gaz byłby droższy. Wtedy PGNiG z poparciem rządu podpisało kontrakt z konsorcjum największych firm norweskich, poprzedzony spotkaniem premierów trzech krajów: Polski, Norwegii i Danii. Inna formuła nie była możliwa, bo norweski Statoil nie jest własnością państwową. Gdyby umowę zrealizowano, gaz z tamtego kierunku już płynąłby do Polski. Zakładaliśmy, że mając parafowane umowy z Danią i Norwegią, przystąpimy do renegocjacji kontraktu jamalskiego, który wówczas był już nieaktualny, bo nie zbudowano drugiej nitki gazociągu, z którego Polska miała otrzymywać 80 proc. gazu. Warto zauważyć, że od siedmiu lat nie zwiększono pojemności podziemnych magazynów gazu. Ani wydobycia polskiego gazu, bo nie jest to takie proste. Żadnej ekipie się to nie udało, ani SLD, ani PiS, ani PO.

- Skoro nie tak łatwo zwiększyć krajowe wydobycie, to trzeba się skupić na przyspieszeniu projektu Gazoportu i gazociągu z Danii?

- Zdecydowanie tak. Mam również nadzieję, że Unia Europejska zmieni swój stosunek do gazociągów: północnego i południowego. Jeśli chodzi o ten drugi, to - chociaż projektem Unii Europejskiej pozostaje oficjalnie gazociąg Nabucco - część krajów uczestniczy również w konkurencyjnym projekcie gazociągu południowego z udziałem Gazporomu. Warunki dostaw gazu z Federacji Rosyjskiej jak i tranzyt powinny być ucywilizowane, podobnie jak sprawa jego tranzytu.

- Co znaczy "ucywilizowane" w tym kontekście?

- Karta energetyczna, którą Ukraina podpisała, ale Rosja nie, określiła pewne reguły. Obowiązują procedury, żeby dostawca gazu nie zamykał nagle kurka odbiorcy oraz zasady tranzytu. Spory mogą być rozstrzygane w instytucjach arbitrażowych czy w sądach. Nikt nie słyszał o podobnym jak Rosji z Ukrainą konflikcie na przykład między Francją a Algierią.

Łukasz Perzyna

Tygodnik Solidarność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »