Jérôme Kerviel - genialny oszust na wolności
Cyniczny przestępca czy niewinna ofiara? Człowiek, który w 2008 r. doprowadził na skraj bankructwa trzeci największy francuski bank - Société Générale, 8 września opuścił więzienie Fleury Mérogis, znajdujące się na południe od Paryża, w którym nie spędził nawet pięciu miesięcy. Jego swoboda ruchów pozostanie ograniczona, jednak podejmie pracę w firmie zajmującej się doradztwem w branży informatycznej.
37-letni Kerviel w październiku 2010 r. został skazany za nadużycie zaufania, fałszerstwo i posługiwanie się nieprawdziwymi danymi na pięć lat więzienia (w tym dwa w zawieszeniu) i zwrot sum, które stracili jego pracodawcy. Jak napisał "The Guardian", oznaczałoby to, że każde zdefraudowane 50 mln euro kosztowało Francuza dzień utraty wolności. Obliczono, że odpracowanie tej sumy przy jednoczesnym zakazie zatrudnienia w branży finansowej zajęłoby mu 177?000 lat. Druga część wyroku została uchylona, jednak liczne odwołania od kary odosobnienia nie przyniosły rezultatu i w maju oszust powędrował za kratki. Ostatecznie jednak sąd apelacyjny przychylił się do wniosku obrony. Według nowych ustaleń, Kerviel do 26 czerwca 2015 r. będzie musiał nosić elektroniczną bransoletę oraz pozostawać w domu między 20:30 a 7:00 od poniedziałku do piątku.
Po wyjściu z więzienia niesławny menedżer powiedział czekającym na niego reporterom, że pragnie "przebudować" swoje życie, wreszcie "w pełni się nim cieszyć" i założyć rodzinę. Dodał, że nie może doczekać się rozmowy telefonicznej ze swoją mieszkającą w Bretanii owdowiałą matką, z którą spędzał każde wakacje w okresie pracy w banku. Już w trakcie procesu Kerviel powtarzał, że wstydzi się za grupę zawodową do której należy.
Elementem jego ekspiacji była trwająca dwa miesiące "pielgrzymka", czy raczej marsz protestacyjny, z Rzymu do Paryża, która miała zwrócić uwagę opinii publicznej na "tyranię rynków". Rozpoczęła ją 19 lutego audiencja u papieża Franciszka, podczas której otrzymał różaniec, który chciał przekazać matce. Oskarżony nie osiągnął swojego celu, ponieważ został aresztowany już na granicy francusko-włoskiej. Na pożegnanie przesyłał swoim zwolennikom całusy.
Trudno nie dopatrzeć się w takich posunięciach kreacji na innych, wykorzystujących po mistrzowsku media, kontrowersyjnych bohaterach ostatnich lat: Juliana Assange'a i Edwarda Snowdena. Teatralne gesty spełniły swoją rolę, ponieważ sympatyków, którzy uwierzyli w jego linię obrony, miał Kerviel sporo. Czołowi przedstawiciele francuskiej lewicy i Kościoła katolickiego uważali, że jego proces miał odwrócić uwagę od prawdziwych sprawców kryzysu finansowego. Sam bankier nigdy nie wypierał się przeprowadzania nieautoryzowanych transakcji. Miał jednak żal do swoich przełożonych, że nie przeszkadzały im one, dopóki przynosiły zyski. Lansowaniu tej tezy służyła napisana w maju 2010 r. książka "L'engrenage: mémoires d'un trader" (Droga na dno: wspomnienia tradera).
Współczucie dla skazańca budził także fakt, że nie udało mu się udowodnić odnoszenia osobistych korzyści z malwersacji. Gdy wybuchał skandal, zarabiał stosunkowo niewiele jak na swoją branżę - 50 tys. euro na miesiąc (gdyby matactwa nie wyszły na jaw, na koniec 2007 r. otrzymałby bonus w wysokości ok. 300 tys. euro). Korzystał ze skromnego mieszkania na przedmieściu, w dłuższe podróże udawał się pociągiem. Uwiarygodnia to słowa Kerviela, że zawsze na pierwszym miejscu stawiał dobro swojej firmy, jednak nie przekonały one ani wymiaru sprawiedliwości, ani ministra finansów Michela Sapina, który publicznie nazwał go karygodnym kombinatorem.
Kwestia odpowiedzialności kierownictwa Société Générale za katastrofę z 2008 r. pozostaje otwarta. Część menedżerów odeszła ze stanowisk. W kwietniu 2009 r. do dymisji podał się kierujący bankiem przez ponad dekadę prezes Daniel Bouton. Była to jego reakcja na krytykę przyznania czterem dyrektorom akcji banku jako nagród. Wypowiedział się przeciwko temu m.in. prezydent Nicolas Sarkozy. Jeden z bezpośrednich przełożonych Kerviela, Philippe Baboulin, kieruje obecnie Kepler Capital Markets Geneva. Inny, Eric Cordelle, zajął się... destylacją whisky.
Adwokat głównego bohatera skandalu twierdzi, że percepcję tych wydarzeń zmieniłby niezależny raport na ich temat. Kiedy prasa oskarżyła władze Société Générale o jego blokowanie, zwróciły się one z prośbą o ochronę dobrego imienia do kierującej wówczas resortem finansów Christine Lagarde, którą również od pewnego czasu interesuje się wymiar sprawiedliwości... Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę oficjalną wersję zdarzeń, w której Kerviel samowolnie naraził swoją firmę na straty, mamy do czynienia z bezprecedensowym procederem. Pracując od 2005 r. jako młodszy operator kontraktów terminowych, wykupił aktywa wartości ok. 50 mld euro, co wielokrotnie przewyższało kapitalizację Société Générale. Posługiwał się w tym celu podrobionymi zleceniami i włamaniami do komputerów.
Żaden bank na świecie ani później, ani wcześniej nie poniósł strat w wysokości 4,9 mld euro w rezultacie działań swojego pracownika. Dotychczasowym rekordzistą był skazany w 1995 r. na pięć lat więzienia Nick Leeson z brytyjskiego Barings Bank. Według oficjalnego komunikatu Kerviel rozpoczął swoją ryzykowną grę już w 2006 r., jednak przez kilkanaście miesięcy przynosiła ona bankowi wyłącznie profity, jej skala również pozostawała względnie niewielka. Legitymujący się już wtedy ponadpięcioletnim stażem w spółce (zaczynał w dziale zgodności) ekonomista miał kreować sztuczne straty, aby ukrywać swoje pokątne zyski, które na początku 2008 r. opiewały na 1,4 mld euro.
Dopiero w styczniu 2008 r. uświadomiono sobie, jak dużym zagrożeniem dla egzystencji Société Générale są prowadzone przez niego bez żadnego zabezpieczenia transakcje, wtedy też zostały one anulowane. Niektórzy analitycy uważają, że tak długa bezkarność tradera była możliwa dzięki dużej ogólnej liczbie kontraktów zawieranych przez jego dział oraz znajomości wielu metod maskowania fałszerstw. Dyskrecja podczas trwającej trzy dni likwidacji kontraktów Kerviela nie pomogła. Straty spotęgowała rozpoczynająca się wówczas światowa recesja. Rok później bankowi udało się odzyskać 1,7 mld euro z feralnej sumy, jednak nie wpłynęło to na wysokość odszkodowania wymaganego od oszusta.
Jérôme Kerviel to syn fryzjerki i kowala z bretońskiej mieściny. Licencjat z dziedziny finansów zdobył na uniwersytecie w Nanterre, tytuł magistra w Lyonie. Przed podjęciem pracy w banku bez powodzenia próbował kariery politycznej w szeregach Unii na rzecz Ruchu Ludowego. Zdaniem dyrektora Banku Francji, Christiana Noyera, Kerviel jest komputerowym geniuszem, lecz koledzy z pracy nie dostrzegali w nim żadnych szczególnych zdolności. Sam o sobie mówi, że zachował się jak gnojek i świadomość tego będzie mu towarzyszyła przez resztę życia. Być może nigdy nie dowiemy się, czy kierowało nim wyrachowanie czy ślepa pogoń za premiami i śrubowaniem wyników firmy. Pewne jest tylko, że jego przypadek stanowi dobrą ilustrację praktyk panujących w kręgach finansowych, które przełożyły się na problemy świata w ostatnich latach.
Kordian Kuczma
Autor jest doktorem nauk politycznych PAN