Jest nowy projekt ustawy w sprawie handlu w niedziele - rozwiązanie optymalne dla wszystkich?

We wtorek 17 października br. został złożony w sejmie nowy projekt ustawy o ograniczeniu wykonywania pracy w placówkach handlowych. Identycznie, jak w przypadku procedowanej właśnie propozycji NSZZ Solidarność, ma zagwarantować wszystkim pracownikom zatrudnionym w handlu dwie wolne niedziele w miesiącu.

Nie wymusza natomiast konieczności zamykania sklepów.

Z propozycją zagwarantowania pracownikom dwóch wolnych niedziel w miesiącu, dzięki odpowiedniej nowelizacji Kodeksu pracy, występowała już branża handlowo-usługowa (wspólne stanowisko zostało przedstawione Minister Elżbiecie Rafalskiej 30 czerwca br.).

W opinii NSZZ Solidarność, było to jednak rozwiązanie chroniące jedynie pracowników zatrudnionych na umowę o pracę i z tego właśnie względu nie do przyjęcia w kontekście chęci ochrony wszystkich osób pracujących w handlu.

Reklama

Złożony właśnie projekt ustawy, ma zabezpieczać interesy wszystkich osób zatrudnionych w handlu, które po jego przyjęciu będą miały dwie wolne niedziele od pracy, niezależnie od tego, w jakiej formie są zatrudnione - czyli zarówno osoby na umowie o pracę, jak i na umowie zlecenie.

Co najważniejsze, nowa propozycja ma na celu rzeczywistą ochronę pracowników, w przeciwieństwie do projektu NSZZ Solidarność, który w ostatnich dniach został wprost przedstawiony jako forma ochrony małych sklepów.

Jak stwierdził m.in. przewodniczący podkomisji Poseł Janusz Śniadek - Istotą tej ustawy jest to, żeby ograniczyć handel w sklepach wielkopowierzchniowych, wykorzystujących swoją przewagę konkurencyjną i w ten sposób tworzących monopol, odbierających obroty małym sklepom osiedlowym i tak naprawdę zabijających te sklepiki.

Niestety podobny cel przyświecał pomysłodawcom wprowadzanie zakazu handlu na Węgrzech, gdzie na wskutek wzrostu obrotów w czwartek i piątek wiele sieci handlowych wydłużyło godziny pracy od poniedziałku do soboty oraz wprowadziło liczne obniżki cen, mające na celu przyciągnięcie klientów w inne dni tygodnia.

W efekcie Węgrzy kupowali jedzenie na zapas, a małe sklepy, które mogły być otwarte w niedziele, zaczęły plajtować na niespotykaną skalę. Ich właściciele zasilili natomiast grono osób bezrobotnych, które straciły pracę w konsekwencji wprowadzenia zakazu.

Nowa propozycja uregulowania pracy w niedziele jest również odpowiedzią na coraz większe obawy przedsiębiorców, pracowników, a przede wszystkim społeczeństwa, związane z planowanym zamykaniem sklepów w każda pierwszą i trzecią niedzielę miesiąca.

Już teraz prawie 60 proc. Polaków nie popiera wprowadzenia zakazu handlu w niedziele (badanie SW Research dla rp.pl), mimo że nie wszyscy są jeszcze świadomi, jak w praktyce będzie wyglądał zakaz.

Pomysłodawcy zakazu zapomnieli bowiem sprawdzić, że w niektórych miesiącach mamy aż 5 niedziel. Oznacza to, że w na przełomie kwietnia i maja, lipca, sierpnia, września i października oraz w listopadzie, sklepy będą zamykane trzy razy w ciągu miesiąca.

Dodając do tego obowiązujące już dni wolne od pracy - jak np. 1 i 3 maja, czy 11 listopada - przyszły rok może stanowić prawdziwe wyzwanie logistyczne.

- Złożony właśnie nowy projekt ustawy jest w naszej opinii rzeczywiście kompromisową propozycją. Z jednej strony gwarantuje pracownikom handlu dwie wolne niedziele w miesiącu, co ważne, bez względu na formę zatrudnienia.

Z drugiej natomiast nie robi tego kosztem osób, które chcą pracować w weekendy, jak np. studenci czy emeryci oraz kosztem przedsiębiorców, którzy właśnie w weekendy mają najwięcej klientów, jak ma to miejsce w przypadku miejscowości turystycznych, przygranicznych czy właścicieli sklepów zlokalizowanych w centrach handlowych - podsumowuje Radosław Knap, Dyrektor Generalny PRCH.

.............................

Wyborcy PiS wbrew swojemu rządowi chcieliby, żeby sklepy we wszystkie niedziele były nieczynne - podaje czwartkowa "Rzeczpospolita".

Sklepy powinny być otwarte w każdą niedzielę bez żadnych ograniczeń - twierdzi 43 proc. Polaków. Handel w niedzielę trzeba ograniczyć - odpowiada 51 proc. respondentów i zgłasza własne pomysły w tej sprawie - pisze "Rz".

Za handlem w niedzielę bez żadnych ograniczeń opowiadają się przede wszystkim wyborcy Platformy Obywatelskiej (68 proc.) i Nowoczesnej (63 proc.).

To wynik nieco zaskakujący, bo to partia Ryszarda Petru od jakiegoś czasu prowadzi kampanię "Kupuję, kiedy chcę", i złożyła w Sejmie projekt ustawy umożliwiający handel we wszystkie dni tygodnia (pracownicy mają mieć możliwość wypoczynku przynajmniej dwie niedziele w miesiącu) - czytamy w "Rzeczpospolitej".

"Wśród samych zwolenników ograniczenia niedzielnego handlu nie ma pełnej zgodności co do zakresu tego ograniczenia" - zauważa Marcin Duma, szef IBRiS.

...................................

Propozycja Nowoczesnej umożliwia placówkom handlowym prowadzenie działalności handlowej we wszystkie dni tygodnia. Zobowiązuje jednak do zapewnienia pracownikom możliwości wypoczynku w przynajmniej dwie niedziele miesiąca - wynika z uzasadnienia poselskiego projektu.

Jak podkreślono w uzasadnieniu do projektu, który został zamieszczony na stronach sejmowych "ustawa stanowi alternatywę dla obywatelskiego projektu ustawy ograniczającej handel w niedzielę oraz poselskich poprawek do niej ograniczających zakaz do dwóch niedziel w miesiącu".

Zgodnie z projektem obywatelskim handel w niedzielę w większości placówek miałby być zakazany. W Sejmie podkomisja ds. rynku pracy, która pracowała nad tym projektem wprowadziła poprawkę ograniczającą handel do dwóch niedziel w miesiącu - byłby dozwolony w drugą i czwartą niedzielę każdego miesiąca.

Propozycja Nowoczesnej "pozwala osiągnąć cel zakładany przez autorów projektu obywatelskiego oraz poprawek (...), nie wywołując jednak jego negatywnych skutków". "Umożliwia placówkom handlowym prowadzenie działalności handlowej we wszystkie dni tygodnia przy jednoczesnym zobowiązaniu ich do zapewnienia pracownikom możliwości wypoczynku w przynajmniej dwie niedziele miesiąca" - czytamy w uzasadnieniu do projektu. Zdaniem Nowoczesnej, jest to możliwe z pomocą odpowiedniego planowania grafiku pracy poszczególnych pracowników.

Jak podkreślono w projekcie, nie wymusza on zamknięcia lokali handlowych oraz nie zakazuje pracy w niedzielę osobom godzącym się na nią z powodu preferencji osobistych. "Nie jest też próbą paternalistycznej ingerencji państwa w prywatne decyzje konsumentów dotyczące preferowanego dnia zakupów" - dodano.

Nowoczesna zwróciła uwagę, że przyzwolenie na pracę w niedziele w przypadku handlu dotyczy przede wszystkim młodzieży uczącej się lub studiującej w trybie dziennym, której taka praca daje szansę pokrycia choć części kosztów nauki i utrzymania, oraz zdobycie pierwszych oszczędności.

Zdaniem autorów projektu, proponowana ustawa stanowi uproszczoną realizację projektu zakazującego handlu w niedzielę. "Zakaz handlu stanowi głęboką ingerencję w regulację branżową (...). Wprowadzenie definitywnego zakazu handlu w niedzielę grozi utratą pracy przez 85 tys. osób zatrudnionych w ramach sektora handlowego oraz ich podwykonawców, czy dostawców" - podkreślono w uzasadnieniu.

Nowoczesna podkreśla, że "proponowane rozwiązanie wpisuje się w potrzebę społeczną, potwierdzoną w wynikach badań pracowni TNS z marca 2017 roku, gdzie 60 proc. Polaków nie chce wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę".

Proponowane rozwiązanie - zdaniem wnioskodawców - pozwala na ciągłość prowadzenia działalności handlowej i przekłada się na codzienne wpływy do budżetu z tytułu opodatkowania handlu. Nowoczesna przytoczyła w uzasadnieniu raport PwC, z którego wynika, że wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę oznacza zmniejszenie wpływów do budżetu o 2 mld zł z racji podatku PIT i CIT.

Jak dodano, wpływy z handlu są podstawą wpływów z VAT. Budżet państwa opiera się na podatku VAT, wraz z akcyzą stanowi 2/3 wartości całościowych wpływów do budżetu państwa. Zatem - w opinii Nowoczesnej - projekt ten pozwala zabezpieczyć budżet państwa przed brakiem ciągłości wpływów podatkowych.

Nowoczesna zaproponowała także mniejsze grzywny za nieprzestrzeganie prawa. Według poselskiego projektu maksymalna wysokość kary miałaby wynosić 30 tys. zł, a nie - tak jak zaproponowała podkomisja - 100 tys. zł.

PAP

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »