Jest szansa na jednolite ładowarki w UE
Komisja Europejska może przyjąć przepisy, które zmuszą producentów do wprowadzenia uniwersalnych ładowarek, pasujących do wszystkich urządzeń elektronicznych. Czy KE zdecyduje się na to przed końcem swojego mandatu?
Temat jednego, uniwersalnego typu ładowarek, które pasowałby do szeregu urządzeń elektronicznych jak smartfony, tablety czy czytniki e-booków, powraca od lat. Nic w tym dziwnego, wspólna ładowarka to nie tylko wygoda dla użytkowników, którzy nie musieliby już kupować osobnych kabli do różnego rodzaju urządzeń, ale i korzyść dla środowiska. Według danych Komisji Europejskiej UE produkuje 51 tys. ton elektrośmieci rocznie, a sporą ich część stanowią właśnie stare ładowarki. - Korzyści płynące z uniwersalnej ładowarki są oczywiste. Wyobraźmy sobie, jak ułatwiłoby to nam wszystkim podróże czy pracę, nie mówiąc już o ograniczeniu ilości odpadów elektronicznych w UE - mówi DW europosłanka PO Róża Thun.
Komisja Europejska już niemal dekadę temu podjęła pierwsze kroki w kierunku rozwiązania problemu. W 2009 r. z inicjatywy KE producenci telefonów komórkowych i urządzeń mobilnych (jak np. odbiorniki GPS czy czytniki e-booków) przystąpili do dobrowolnego porozumienia ws. ujednolicenia ładowarek w Europie (umowa oficjalnie weszła w życie w 2011 r.). W rezultacie, dzisiaj podstawowym standardem większości ładowarek jest micro USB (powoli zastępuje je szybsze USB-C). Większości, ale nie wszystkich. Z porozumienia wyłamał się bowiem Apple, który w swoich sprzętach nadal stosuje własne złącze, czyli złącze Lightning.
Temat wspólnych ładowarek wrócił na agendę ponownie, tym razem na kilka miesięcy przed wyborami europejskimi. List w tej sprawie wystosowali do Komisji Europejskiej, eurodeputowani.
"Dla wielu obywateli UE oznacza konkretne rozwiązania, które ułatwiają życie. UE to nie tylko swoboda przemieszczania się, wspólna waluta i Erasmus. To również rzeczy tak symboliczne jak podróżowanie bez opłat roamingowych czy blokowania geograficznego. Uniwersalna ładowarka mogłaby się stać jednym z tych symboli" - napisali europosłowie i wezwali Komisję do podjęcia zdecydowanych kroków w tej sprawie i rozwiązania problemu jeszcze przed wygaśnięciem mandatu Komisji w przyszłym roku.
W Komisji mówi się, że temat jest "żywy". Tym bardziej, że UE ma odpowiednie narzędzia prawne do wprowadzenia zmian. Zgodnie z unijną dyrektywą ws. urządzeń radiowych, Komisja może przyjąć akt delegowany nakazujący, żeby urządzenia elektroniczne w UE były kompatybilne z uniwersalną ładowarką. Co więcej, Komisja Europejska może podjąć decyzję w tej sprawie sama i przyjąć odpowiednie przepisy bez czekania na zgodę innych instytucji, w tym Parlamentu Europejskiego czy Rady.
Czy KE decyduje się podjąć odpowiednie kroki? Jest na to szansa, tym bardziej, że dobrowolne porozumienie między producentami (po wygaśnięciu umowy z 2009 r., branża podpisała kolejne w 2013 i 2014 r., a ostatnią w marcu br.), przestało spełniać oczekiwania unijnych legislatorów.
- W 2009 roku porozumieliśmy się z przedstawicielami przemysłu ws. ujednolicenia standardu ładowarek do telefonów komórkowych w Europie. W tym roku podjęliśmy kolejną próbę i chcieliśmy, aby największe firmy na rynku znów same dobrowolnie zaproponowały wspólne wymogi. Takie podejście, o ile firmy wykażą się chęcią zawarcia ambitnego porozumienia, daje możliwość elastycznego rozwoju nowych technologii. Niestety dotychczasowe propozycje przedstawione przez przemysł są dla nas niesatysfakcjonujące, a wręcz niektóre z nich okazały się krokiem wstecz - oceniła komisarz UE ds. rynku wewnętrznego, przemysłu, przedsiębiorczości i MŚP Jolanta Bieńkowska.
Jak zapowiada Bieńkowska, celem KE jest przede wszystkim "uniknięcie fragmentaryzacji i stosowania jeszcze większej ilości standardów dla ładowarek, co odbiłoby się niekorzystnie na konsumentach".
- Teraz w Komisji Europejskiej rozważamy różne opcje, włącznie z możliwością nałożenia nowych regulacji prawnych - przyznała unijna komisarz.
Oficjalnie mandat obecnej Komisji Europejskiej wygasa 31 października 2019 r. Oznacza to, że instytucja ma, przynajmniej formalnie, niecały rok na wprowadzenie zmian.
Redakcja Polska Deutsche Welle