Kasowani na biletach
W wielu polskich miastach, kupując bilet w środkach komunikacji miejskiej, pasażerowie MPK muszą dopłacać do biletów, ale czy mogą być one droższe od tych kupowanych w kiosku?
Różne ceny biletów ma wiele miast, ze stolicą na czele. Dodatkowe opłaty w autobusach wynoszą od 30 groszy w mniejszych miastach (np. Puławy), 50 gr (Kraków, Częstochowa), poprzez 60 gr (Warszawa), aż po 80 gr (Bielsko-Białą).
Część przewoźników postanowiła zrezygnować z dopłat w środkach komunikacji po tym, jak w 2003 r. Naczelny Sąd Administracyjny uznał je w przypadku Stargardu Szczecińskiego za nielegalne - bilet w autobusie ma kosztować tyle samo, co w kiosku. Opłata za zakup biletu u kierowcy nie ma oparcia w przepisach (w czerwcu opłaty znoszą Kielce, a wcześniej zniosła je już Bydgoszcz).
Część przewoźników, jak ten z Krakowa, zdaje się jednak nie dostrzegać problemu. Rzecznik prasowy krakowskiego MPK, Bożena Pękala, o orzeczeniu NSA nie słyszała. Podaje, że ceny biletów, jak i dopłat w środkach komunikacji miejskiej ustala regulamin uchwalany przez Radę Miasta Krakowa.
Np. w Lublinie za normalny bilet trzeba zapłacić 1,70 zł, za ulgowy 1,20 zł, studenci płacą 1 zł. U kierowcy cena jest jedna - 2 zł, ulg nie ma. "Nasi kierowcy sprzedają bilety bez dodatkowych opłat" - powiedział "Dziennikowi Wschodniemu" Stanisław Wojnarowicz, rzecznik MPK Lublin. "Są droższe od tych z kiosku, bo nie obejmuje ich promocja. I tak zamiast 1,7 zł kosztują 2 zł, zgodnie z podstawowym cennikiem" - wyjaśnił.
Gdyby opłaty manipulacyjne zostały zniesione, to - zdaniem niektórych pracowników MPK - skończyłoby się to ograniczeniem sprzedaży biletów w autobusach.
W Stargardzie i Bydgoszczy kierowcy sprzedają bilety obecnie jedynie wieczorami.
Sprzedając bilety w autobusach MPK spełnia obowiązek wynikający z regulaminu przewozowego - jest tam napisane, że w pojazdach powinna się odbywać sprzedaż biletów jednorazowych.
"Jeśli w regulaminie nie ma mowy o żadnych specjalnych biletach, to rozumieć to można w jeden sposób. Że kierowca powinien sprzedawać takie bilety, jakie są powszechnie stosowane u tego przewoźnika" - uważa Ewa Wiszniowska, dyrektor lubelskiej delegatury Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, która rozważa wszczęcie postępowania. Postępowanie nie będzie pierwszym - na sądowy wyrok czeka sprawa sprzed dwóch lat. Wtedy też wyższe ceny budziły wątpliwości.