Kiedy Amerykanie będą gotowi na tani eksport?
Popyt na energię pierwotną w 2035 r. będzie o ponad 40 proc. większy niż w 2012 r. - ocenia koncern BP w dorocznej długoterminowej analizie. Wszystko jednak wskazuje, że surowców jak gaz czy ropa nie zabraknie - ocenia współautor raportu Paul Appleby.
W raporcie BP Energy Outlook zauważa się, że lata 2002-2012 były dekadą najwyższego kiedykolwiek notowanego wzrostu zużycia energii i wskaźnik ten już maleje. Obecnie średni roczny wzrost popytu na energię pierwotną jest rzędu 2,2 proc., w latach 2015-2025 będzie to 1,7 proc., w dekadzie 2025-2035 - będzie to już tylko 1,1 proc.
- Wszystko wskazuje, że w przewidywalnej przyszłości surowców jak gaz czy ropa nie zabraknie. Cały czas pojawiają się nowe technologie, np. zdumiewająco rozwinęły się możliwości wydobycia ze złóż niekonwencjonalnych, co od razu podniosło potencjalne światowe zasoby - powiedział PAP Appleby - szef zespołu długoterminowych analiz rynku w BP. W raporcie ocenia się, że za 43 proc. całego wzrostu produkcji energii do 2035 r. odpowiadać będą ropa i gaz ze złóż niekonwencjonalnych, inne nowe źródła oraz źródła odnawialne.
Appleby jednocześnie uwagę, że jest ważniejszy czynniki dostępności surowców niż sama wielkość zasobów. Chodzi o zdolność kierowania odpowiednich strumieni inwestycji w odpowiednie miejsca - wyjaśnił, zaznaczając, że czynnik ten w dużej mierze zależy od polityki.
BP przewiduje do roku 2035 stosunkowo niewielki wzrost zużycia węgla i umiarkowany wzrost konsumpcji ropy, natomiast największy wzrost zużycia gazu.
- OZE w naszych prognozach raczej nie zastępują innych źródeł, ale raczej pokrywają zwiększony popyt - wyjaśnił Appleby.
Ocenił jednocześnie, że gdy około 2030 r. wkład OZE w produkcję przekroczy 30 proc., źródła te osiągną technologiczną granicę możliwości integracji z siecią energetyczną i ich rozwój zwolni.
BP nie przewiduje, by większy wpływ na rynek spowodował przyszły eksport LNG z Ameryki. - Amerykanie będą gotowi do eksportu w 2017, może w 2016 r. ale początkowo nie odegrają znaczącej roli w światowym rynku LNG. Tego co się stanie, nie można porównywać do zmiany, jaką gaz z łupków wywołał na wewnętrznym rynku USA - podkreślił Appleby.
Przypomniał, że amerykański LNG już raz zmieniło europejski rynek. - 10 lat temu oczekiwaliśmy, że dużo takiego gazu będzie wysyłane do USA, a stało się dokładnie odwrotnie. Należy też pamiętać, że LNG jest dość drogi i wymaga drogiej infrastruktury - ocenił Paul Appleby, dodając, że na razie to nie będzie czynnik zmieniający reguły gry.
Większe zmiany może natomiast spowodować włączanie przez Japonię swoich reaktorów jądrowych, zatrzymanych po trzęsieniu ziemi w 2011 r. - Japonia sprowadza bardzo dużo LNG, ale jako pierwszy zareaguje spadkiem cen rynek ropy, bo Japończycy spalają też dużo ropy by uzyskać prąd. Jeśli będą mieli działający atom, to zrezygnują z ropy w pierwszej kolejności - ocenił Appleby, dodając, że reakcja na azjatyckim rynku LNG również się pojawi, ale nastąpi to później.