Kij z marchewki

Strategia kija i marchewki jest w zarządzaniu zespołami ludzkimi, społecznościami czy całymi społeczeństwami, tak stara, jak stary jest świat. Nie znaczy to jednak wcale, co udowodniono ostatnio, że nie można jej twórczo rozwijać.

Strategia kija i marchewki jest w zarządzaniu zespołami ludzkimi, społecznościami czy całymi społeczeństwami, tak stara, jak stary jest świat. Nie znaczy to jednak wcale, co udowodniono ostatnio, że nie można jej twórczo rozwijać.

Strategii kija i marchewki nie warto nawet objaśniać, bo każdy z nas zetknął się z nią niejednokrotnie, i za każdym razem mogła przybierać różnorodne formy. Wydawało się więc, że w swojej zbiorowości widzieliśmy ją już w każdej odmianie. Nic podobnego. Najbardziej medialny spośród wszystkich ministrów finansów III Rzeczypospolitej, tygrys tygrysów (a może tygrysków), wielbiciel nożyczek, sztucznych szczęk i dużych tortów (...), miłościwie nam panujący wicepremier i minister finansów Grzegorz W. Kołodko (W - podobnie jak Bush) udowodnił nam, że o kiju i marchewce i nowoczesnych metodach ich stosowania, to my jeszcze nic nie wiemy. Otóż postanowił pokazać wszystkim, że możliwe jest skonstruowanie narzędzia w twórczy sposób łączącego cechy posiadane przez kij i marchewkę z osobna. Słowem marchewko-kija lub kija z marchewki.

Reklama

Za tworzywo nie posłużyła mu ani sympatyczna karotka, ani zwyczajna laga dębowa - to byłoby zbyt trywialne. Jako człowiek wyrafinowany posłużył się materią subtelną, ustawą mianowicie. A konkretnie Ustawą o restrukturyzacji niektórych należności publiczno-prawnych od przedsiębiorców. Liczni interpretatorzy poczynań Wielkiego Mistrza nie mogli dociec "co też autor miał na myśli", o co mu chodziło? Czy o wpływy do poranionego budżetu, czy po prostu o ulżenie ciężkiej doli polskiego przedsiębiorcy. Wydarzenia ostatnich dni rzucają nieco więcej światła na intencje.

Szacowano, że z dobrodziejstw ustawy zechce skorzystać około 200 tys. przedsiębiorców, a wpływy budżetowe, z tytułu uiszczenia opłaty restrukturyzacyjnej, sięgną niebagatelnej kwoty 1,3 mld złotych. Już dzisiaj wiadomo, że wnioski złoży zaledwie ok. 20 tys. firm (a więc co dziesiąta z planowanych), a wpływy budżetowe będą kilkukrotnie mniejsze niż zakładano. Klęska? Tylko pozornie. Drogą ustawy izby i urzędy skarbowe weszły w posiadanie oręża równie potężnego jak skierowana do Trybunału Konstytucyjnego, przez prezydenta, ordynacja podatkowa. Oręże skierowane jest co prawda tylko na przedsiębiorców, ale na wszystkich przyjdzie pora. Bo mamy trzy kategorie przedsiębiorców:

- tych, którzy chcą skorzystać z dobrodziejstw ustawy. Tu sprawa jest najprostsza - ich urzędy, z urzędu, muszą wręcz "przetrzepać"; czy wszystko jest w porządku, wnioski prawidłowe, dokumentacja rzetelna i staranna...

- tych, którzy koooperują z chcącymi się zrestrukturyzować; czy aby oni nie pochowali tam wątpliwych należności i faktur pogarszających kondycję beneficjenta ustawy, słowem - czy nie chcą przy tym zarobić,

- tych, którzy - mimo iż powinni (miało być 200 tysięcy wniosków) - nie chcą skorzystać ze szczodrobliwości ministra. No tym to trzeba przyjrzeć się szczególnie starannie.

Stosowne interpretacje i poruczenia poszły już w teren. I niech nikt nie mówi, że urzędy nie są w stanie sprawdzić wszystkich. To oczywiste. Ale liczy się to, że mogą. Samo to daje poczucie wszechwładzy.

Prawo i Gospodarka
Dowiedz się więcej na temat: marchewki | marchewka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »