Klienci z laptopami siedzą długo, a wydają mało. Kawiarnia podjęła radykalną decyzję, w sieci burza

Wejść do lokalu na kawę i znaleźć stoliki zajęte przez pracujących na laptopach - to częsty widok, zwłaszcza w dużych miastach. Właściciel Taczaka 20 - małej poznańskiej kawiarni - podjął radykalną decyzję. Zakazał używania laptopów w weekendy. Kierujący lokalem argumentuje, że wtedy ma większy ruch, a pracujący z laptopami potrafią przez kilka godzin blokować stolik i zamówić w tym czasie jedną kawę.

"Jak wiecie, jesteśmy malutką kawiarnią - malutką, czyli taką, która ma mało stolików. I kiedy te stoliki chcą Was gościć, często nie mogą, bo są zajęte godzinami przez osoby, które przychodzą do nas jak do biura" - czytamy w uzasadnieniu do decyzji zamieszczonym przez właściciela Taczaka 20 w mediach społecznościowych. 

Wizyta, która przelała czarę

Tam też właściciel kawiarni opisał wydarzenie, które prawdopodobnie zaważyło na podjęciu decyzji. "Ostatnia akcja z osobami, które pojawiły się w sobotę tuż przed otwarciem. Dwie przelewowe kawy i blokada stolika do 12:30. Byliśmy zawstydzeni, zabierając im puste szkło, zapytaliśmy, czy możemy coś jeszcze podać (odpowiedź przecząca)" - czytamy we wpisie. 

Reklama

Dlatego używanie laptopów w poznańskiej kawiarni zostało zakazane, ale tylko w określone dni. Praca z kawiarni i długie przesiadywanie z komputerem jest do zaakceptowania w tygodniu, bo - jak uzasadnia właściciel kawiarni - "fajnie jest posiedzieć z kimś w często pustym lokalu". Również dlatego, że w dni powszednie "nie ma takiej rotacji". Co innego w weekend, kiedy lokal odwiedza więcej osób.

Internauci rozpoczęli dyskusję

Decyzja właściciela poznańskiej kawiarni zapoczątkowała w mediach społecznościowych ogólnopolską dyskusję. Do wprowadzenia zakazu wielu klientów podeszło ze zrozumieniem. W ciągu trzech dni pod informacją o podjęciu decyzji, pozostawiono ponad 750 "polubień" i ponad 150 komentarzy. "… chryste w końcu ktoś ruszył ten temat w poznańskiej gastronomii gdzie podobnych sytuacji naprawdę nie brakuje!" - brzmi jeden z ostatnich (pisownia oryginalna). 

"Generalnie jako osoba czasami pracująca w kawiarniach świetnie rozumiem sprawę, szczególnie w weekendy. Prosta komunikacja tematu i wszystko gra, piątka dla Was! W weekend kawka, w tygodniu pracka" - chwali decyzję użytkowniczka sieci. "Ja w ogóle mam mieszane uczucia, bo nawet w tygodniu zdarza mi się, że nie mam gdzie usiąść na szybką kawę, bo ludzie pracują. I zajmują cały stolik" - przyznaje kolejna uczestniczka dyskusji.

Inaczej na zakaz patrzą właściciele lokali. Decyzję ocenił w rozmowie z Interią współwłaściciel krakowskiej mini kawiarni, która może pomieści najwyżej 10 osób. 

- Uważam, że zakazanie komuś rozłożenia laptopa, to strzał w kolano. Co miałbym zrobić takiemu klientowi, wyprosić go? A może za każdym razem mam pytać klienta kupującego kawę, czy nie ma zamiaru rozłożyć komputera? - zastanawia się rozmówca Interii. 

Zwraca też uwagę, że nie wystarczy zakazać komputera, bo można godzinami pracować na smartfonie i tablecie. - Ich też należałoby zakazać? - pyta. I podsuwa własne rozwiązanie. - Jeżeli miałbym taki problem, to założyłbym kawiarnię offline, tak bym ją też nazwał i stworzyłbym przestrzeń wolną od zasięgu - podsuwa rozwiązanie krakowski przedsiębiorca. 

Klienci podsuwają rozwiązania

Pomysłów jak można rozwiązać problem zajmowania stolików przez klientów z laptopami jest więcej. Bywalcy kawiarni dzielą się nimi w sieciach społecznościowych. Proponują np. aby przesiadywanie z komputerem potraktować jako dodatkową usługę. "Dodać nową pozycję w cenniku, siedzenie z laptopem 50 zł za godzinę" - wskazuje jeden z nich. Jego zdaniem, nie należy zniechęcać do wizyt tych, którzy chcą w kawiarni popracować. "Nie wyrzucajcie klientów, ale policzcie im za zajmowanie stolika" - apeluje.

Użytkownicy uważają, że sprawą wykorzystywania kawiarni jako miejsc pracy powinny się zająć rady osiedli i rady miasta. 

"Żeby ludzie mieli gdzie pracować, siedzieć, uczyć się, tworzyć. A zajmowanie w weekend jednego z sześciu czy siedmiu stolików na 2-3h przy zamówieniu jednej kawki to średnia opcja. Popieram Was, choć sam lubię czytać, lub pracować z kawiarni" - uważa jeden z uczestników dyskusji. Inny zwraca uwagę, że w miastach nie ma problemu ze znalezieniem przestrzeni do pracy. "A i sieciówki oferują więcej miejsca niż przytulne specjalistyczne kawiarnie" - zapewnia.

Głos w dyskusji zabrała też legnicka Cafe Tarnina. Administrator strony dolnośląskiego lokalu zwrócił uwagę, że małe kawiarnie często działają na progu opłacalności. Zdarza się, że trudno im pogodzić wymogi klientów z potrzebą zarobku i częstej rotacji przy stolikach. "Z jednej strony obowiązuje zasada 'klient nasz pan', z drugiej pojawia się pytanie: jakie są granice dbania o zadowolenie klientów? Dlaczego szacunek bywa tak jednostronny? - zastanawia się. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kawiarnie | laptopy | zakazy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »