Koalicja przeszła test na rząd mniejszościowy

Praprzyczyną pozbawienia prezesów NIK i NBP prawa do stałego uczestnictwa w obradach rządu była... zmiana sali w gmachu KPRM.

Praprzyczyną pozbawienia prezesów NIK i NBP prawa do stałego uczestnictwa w obradach rządu była... zmiana sali w gmachu KPRM.

Kto rano wstaje, ten jest... niewyspany. Wczoraj po raz pierwszy od niepamiętnych czasów Sejm zaczął procedowanie o godzinie 8. Posłowie zostali zbiorowo ukarani wcześniejszą pobudką za absencję klubów opozycyjnych w poniedziałkowy wieczór. Spory proceduralne nie zmieniły jednak końcowego efektu posiedzenia. To, co miało zostać uchwalone - zostało, choć nie całkiem w stylu, jaki zakładał rząd.

Przy okazji ustaw okołobudżetowych, przeforsowane zostały także kontrowersyjne nowelizacje ustaw o NIK, o NBP oraz o służbie cywilnej. Opozycja widzi w nich arogancję i zemstę polityczną zwycięzców wyborów, natomiast koalicja - porządkowanie prawa. Obie strony popisują się hipokryzją i niepamięcią. Wystarczy przypomnieć sytuację sprzed czterech lat, gdy ekipa AWS/UW - w trosce o przestrzeganie Konstytucji! - przestała widzieć zasadność uczestnictwa w posiedzeniach rządu reprezentanta prezydenta, co wywołało histeryczną reakcję jego kancelarii. Ale potem wszystko się jakoś ułożyło.

Reklama

Praprzyczyną pozbawienia prezesów NIK i NBP prawa do stałego uczestnictwa w obradach rządu była... zmiana sali w gmachu KPRM. Otóż premier Leszek Miller przeniósł posiedzenia gabinetu z uświęconej tradycją sali świetlikowej do tzw. małej sali konferencyjnej. W ten sposób odciął się nie tylko od rządu Jerzego Buzka, ale tradycji wszystkich powojennych rządów w RP, PRL i znowu RP. Zgodnie z artystyczną wizją naszego rysownika - wczoraj, natychmiast po głosowaniach w Sejmie, a przed posiedzeniem Rady Ministrów, odpowiednie służby uzupełniły napisy i piktogramy...

W ostatnim czasie zauważalna była także ciasnota w przegródkach na telefony, do których uczestnicy posiedzenia rządu wkładają swoje komórki. Przy drzwiach stoi skrzyneczka, po której można się dokładnie zorientować, kto jest obecny i kto tam w ogóle przychodzi. W tejże skrzyneczce nie będzie już stałych przegródek dla prezesów NBP i NIK. Jest tam natomiast miejsce na zestaw komórek osób spoza konstytucyjnego składu Rady Ministrów - szefa KPRM, szefa gabinetu politycznego, rzecznika prasowego, sekretarza KIE, przedstawiciela prezydenta, itp. Obecność tego bezpośredniego zaplecza oczywiście bardzo przydaje się ministrom, tym bardziej, że wszyscy wymienieni współpracownicy są SWOI.

Głosowanie nad ustawami o NIK i NBP miało wymiar historyczny. Po raz pierwszy w tej kadencji nastąpiło starcie koalicji SLD-UP przeciw wszystkim, łącznie z klubem PSL. Była to próba ogniowa hipotetycznego rządu mniejszościowego. Zwycięstwo SLD wisiało na włosku, ale udało się! Prezes NIK został pozbawiony przywileju stosunkiem zaledwie 200:198, przy 0 wstrzymujących się i 62 nieobecnych (wśród których był np. uchylający się od głosowania wicepremier Kalinowski). Podobnie poszło z prezesem NBP - 203:193, przy 5 wstrzymujących się i 59 nieobecnych. Do czego to doszło - PSL broniło pozycji Balcerowicza!

Dlaczego mniejszy koalicjant uderzył razem z opozycją na większego? Ponieważ chwilę wcześniej ten większy dał PSL do zrozumienia, iżby wybiło sobie z głowy przywrócenie w ustawie o partiach politycznych prawa czerpania zysku z wynajmu partyjnych lokali. Ludowcy, przybici taką postawą SLD-UP, wycofali mniejszościowe wnioski, ale dali natychmiast wyraz swojej zawziętości właśnie przy nowelizacjach ustaw o NIK i NBP.

Nie została rozstrzygnięta dyskusja konstytucyjna, czy w drugim czytaniu projektu ustawy można zgłaszać poprawki o znaczeniu strategicznym, które powinny stanowić odrębną inicjatywę legislacyjną. Klub SLD realizuje w Sejmie taką właśnie taktykę - ădobrego rząduÓ i ăzłych posłówÓ. Po prostu najbardziej kontrowersyjne, a nie dotyczące wprost budżetu, koncepcje polityczne kierowane są nie ścieżką rządową, lecz poselską. Ot, najnowszy przykład już wniesionego projektu - radykalne skrócenie kadencji samorządu terytorialnego w roku 2002.

Wczoraj w Sejmie IV kadencji miała miejsce jeszcze jedna premiera obyczaju, znanego doskonale z kadencji minionej. Oto już w momencie uchwalania wadliwej ustawy usłuszeliśmy ăsie poprawi w SenacieÓ. Rolę Mariana Krzaklewskiego, sprowadzającego Senat do roli chłopca na ustawowe posyłki, odegrał tym razem Krzysztof Janik. Minister OBIECAŁ posłom opozycji, iż w Senacie okres, kiedy otwarta zostanie ăapolitycznym fachowcomÓ spoza korpusu służby cywilnej droga do obejmowania najwyższych stanowisk urzędniczych, zostanie skrócony do 31 grudnia roku 2002 (a nie 2005). Dla sprawnego aparatu władzy - rok całkowicie wystarczy.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »