Kokosy z futbolu?
Właściciele klubów piłkarskich twierdzą, że futbol to dobry interes - tania reklama, a przy odrobienie szczęścia dodatkowe źródło pieniędzy. Jednak do tej pory jedynym udokumentowanym zyskiem netto może się pochwalić Groclin Grodzisk Dyskobolia. W długach toną nawet takie firmy jak Legia.
Dziś znowu rusza piłkarska liga. Mimo że wciąż szarpana jest aferami, nie brakuje ludzi biznesu, którzy angażują się w polski futbol. Zresztą - żeby zaistnieć w polskiej piłce - nie trzeba być krezusem. Dowodem na to jest częstochowski Dospel, producent urządzeń klimatyzacyjnych, który podpisał umowę sponsorską z GKS Katowice na trzy lata za zaledwie 0,5 mln zł. Drugi przykład to zakup Górnika Zabrze przez Marka Koźmińskieg za ătylkoÓ 1 mln zł. Za 6 mln zł można natomiast przejąć zadłużoną Legię Warszawa.
Inną dobrą wiadomością dla angażujących się w ten biznes jest fakt, że na utrzymanie klubu w pierwszej lidze nie trzeba wielkich pieniędzy. Zdaniem Marka Koźmińskiego, średni budżet nie przekracza 4-5 mln zł. Od tej sumy trzeba odjąć 2,5 mln zł, które kluby otrzymują co roku od Canal+ za prawa do transmisji telewizyjnych. Nie są to jednak pieniądze pozwalające na rozwijanie klubu. Zdaniem Andrzeja Zarajczyka, prezesa Pol-Motu, właściciela Legii Warszawa, na to potrzeba 15-20 mln zł.
Czas zakupów
Najwięcej na piłkę nożną w ostatnim czasie wydają Zbigniew Drzymała i Bogusław Cupiał. Obaj biznesmeni przyznają się do futbolowej pasji. Tego ostatniego trwająca już pięć lat przygoda z Wisłą Kraków kosztowała 100 mln zł. Nieco mniejszą sumę wydał na Groclin Zbigniew Drzymała, ale ich firmy - dzięki tej formie promocji - stały się znane. Tyle tylko, że obie praktycznie nie prowadzą sprzedaży detalicznej i efekt marketingowy raczej trudno będzie skonsumować.
Marek Koźmiński ma własny pomysł na biznes. Chce zarabiać na transferach.
- Młodego, perspektywicznego zawodnika można kupić za 100 tys. zł. Przy odrobinie szczęścia po kilku latach można go sprzedać ze sporym zyskiem. Zakup klubu trzeba jednak potraktować jako inwestycję długoterminową. Na rynku piłkarskim w całej Europie panuje kryzys. To dobry moment na kupowanie - podkreśla Marek Koźmiński.
Milion za koszulki
Andrzej Zarajczyk zapewnia, że piłka może być dobrym interesem. Jest jednak kilka warunków.
- Klub musi mieć dobrą infrastrukturę. Na ładny i bezpieczny stadion przychodzi więcej kibiców. Mecze Schalke 04 ogląda średnio 50 tys. widzów. Przy cenie biletu w granicach 20 EUR przychody z jednego meczu z samych tylko kart wstępu wynoszą równowartość 4 mln zł - mówi prezes Pol-Motu.
Za sprzedaż miejsca na koszulkach piłkarzy Legia inkasuje 1 mln USD rocznie (około 4 mln zł).
- Jeżeli doliczymy do tego środki ze sprzedaży praw telewizyjnych, gadżetów klubowych i transferów piłkarzy, to okazuje się, że na piłce nożnej można zarobić - mówi Andrzej Zarajczyk.
Legii do szczęścia brakuje niewiele.
- Jeżeli uda się zmniejszyć nieco koszty, klub powinien się zbilansować - mówi Andrzej Zarajczyk.
Nad zainwestowaniem w Lecha Poznań zastanawia się Jan Kulczyk, akcjonariusz największych polskich firm.
- Lech ma stadion, kibiców i markę. Taką inwestycję mogę rekomendować każdemu - komentuje prezes Pol-Motu.
Afery mają plusy
Wojciech Szymański, prezes Lukullusa i główny sponsor Świtu Nowy Dwór, zainwestował w klub - jak mówi - z miłości do futbolu. Ale i z pragmatyzmu.
- To najtańsza forma reklamy - mówi.
Ocenia, że gra w drugiej lidze kosztuje brutto 2,5 mln zł. Jego zapału nie zmniejsza nawet afera barażowa z udziałem zawodników jego drużyny.
- Po tych wydarzeniach o Lukullusie dowiedziała się cała Polska - dodaje Wojciech Szymański.
Jak widać, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.