(Kolej)ny niewypał
Polscy pasażerowie przyzwyczaili się już do znacznej ilości absurdów i abstrakcji towarzyszących podróży koleją na terenie kraju, a jednak przychodzą momenty, kiedy rodzime spółki kolejowe nadal potrafią nas mocno zaskoczyć. Zaskakuje więc niewykorzystany potencjał poznańskich "Elfów", obezwładniający paraliż Kolei Śląskich oraz brytyjski wymiar skandalu polskiej toalety w pociągu relacji Warszawa - Szczecin.
Pociągi typu "Elf", zakupione dla Kolei Wielkopolskich, to największa dotychczasowa inwestycja Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego. Łącznie do Poznania trafi aż 22 nowoczesnych maszyn, których łączny koszt opiewa na blisko 400 milionów złotych - projekt finansuje Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego (168,4 mln zł), budżet państwa (29,7 mln zł) oraz województwo (198,1 mln zł).
Jednym z ważniejszych wyznaczników nowych pociągów jest ich prędkość, która osiągnąć może nawet do 160 km/h. Prędkość ta może zostać wprawdzie osiągnięta, jednak maszyny będą jeździć z dotychczas stosowaną prędkością maksymalną 120 km/h. Dlaczego? Ponieważ ich inne wykorzystanie na zaplanowanych trasach i szybsza jazda na stosunkowo krótkich odcinkach pomiędzy stacjami byłaby po prostu nieekonomiczna.
Wymagałaby do tego m.in. obecności drugiego maszynisty, a maszyny zużywałyby, rzecz jasna, więcej energii elektrycznej. Są to argumenty oczywiście jak najbardziej logiczne, szczególnie mając na uwadze powszechne problemy finansowe kolei w Polsce.
Zadziwia jednak fakt, że potencjał maszyn nie zostanie wykorzystany, przetarg na pociągi zakładał prędkość 160 km/h, a produkująca "Elfy" Pesa ma w swojej ofercie również bliźniacze maszyny osiągające prędkość maksymalną 130 km/h. Właśnie to jest kwintesencja nieekonomicznej jazdy.
Opóźnione w okresie zimowym pociągi nie dziwią już chyba nikogo poza podróżującymi po Polsce cudzoziemcami. Średni czas opóźnienia polskiego składu wynosi 9 minut i 34 sekundy, jednak aż 33 proc. spóźnionych pociągów pojawia się na stacji docelowej z opóźnieniem wynoszącym od 5 do 60 minut.
Warto zaznaczyć jednak, że w skali świata nie jesteśmy wcale specjalnym wyjątkiem. Spóźniają się także doskonale zorganizowani japońscy maszyniści. Tam średnie opóźnienie to dokładnie sześć sekund, a do opóźnienia pociągu o pięć minut usprawiedliwia wyłącznie trzęsienie ziemi o średniej sile w skali Richtera.
Nie tylko spóźnieniami i odwołaniami dziesiątek pociągów, ale i totalną kompromitacją skończyło się przejęcie przewozów w regionie śląskim przez samorządową spółkę Koleje Śląskie.
Nieumiejętnie przeprowadzona operacja kosztowała stanowisko byłego już prezesa Kolei Śląskich - do dymisji podał się także dotychczasowy marszałek woj. śląskiego, Adam Matusiewicz. Internetowa sieć zawrzała natychmiast, a narzekaniom rozżalonych pasażerów nie było końca: "Jak patrzy się na poczynania tych styropianowych biznesmenów i urzędników to ręce opadają!", "Nie mając taboru zabierają się za przewozy wirtualnymi kolejami. To PO właśnie", "Wagonów brakuje, ale z pewnością uprzywilejowana grupa tałatajstwa zdążyła się już uwłaszczyć na państwowym majątku" - grzmiało jedno z forów internetowych.
Inni podchodzili do sprawy kompromitacji z dużą dozą humoru, pisząc, że Koleje Śląskie są jedynym na świecie przewoźnikiem kolejowym, który większość swoich połączeń realizuje... autobusami.
Blamażem na nieco - mimo wszystko - szerszą, bo międzynarodową skalę, zakończyła się sprawa fotografii oszronionej, a właściwie całkowicie oblodzonej toalety pociągu linii Warszawa - Szczecin. Zdjęcie krążyło przez kilka dni wśród polskich internautów, by finalnie znaleźć się na czołowych stronach serwisów bulwarowej prasy brytyjskiej, gdzie mianowano je fotografią tronu królowej śniegu.
Zdjęcie z odpowiednim opisem umieściły między innymi portale Thesun.co.uk, Dailymail.co.uk, Nydailynews.com oraz Telegraph.co.uk - ten ostatni wspomniał, że większość polskiego taboru pamięta jeszcze czasy głębokiego PRL-u.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze