Kolejna wojna zachwieje rynkami? Historia podpowiada możliwy scenariusz
Izrael i kraje sąsiednie nie są dużymi producentami ropy naftowej, więc trwająca tam wojna nie powinna znacząco wpłynąć na podaż surowca, a tym samym na jego cenę - do takich wniosków dochodzi Polski Instytut Ekonomiczny (PIE). Czy możemy być spokojni, że nie grozi nam scenariusz z 1973 roku, gdy rynkami zachwiał dotkliwy kryzys naftowy?
W następstwie niespodziewanego ataku Hamasu na Izrael cena ropy naftowej Brent wzrosła w poniedziałek (9 października 2023 r.) o ok. 5 proc. do ponad 87 USD za baryłkę.
Jednak wpływ konfliktów na Bliskim Wschodzie na ceny surowców w przeszłości był ograniczony - zwraca uwagę PIE i przypomina, że podczas wojny w Zatoce Perskiej (w latach 1990-1991), cena ropy naftowej wzrosła w szczytowym momencie względem początku działań wojennych o ponad 90 proc., do niemal 40 USD za baryłkę, jednak już pod koniec konfliktu była niższa niż na początku.
Z kolei w czasie inwazji na Irak ceny surowca najpierw spadły w ujęciu miesięcznym o niecałe 20 proc. do 31 USD za baryłkę w marcu 2003 r., a w maju wzrosły o ponad 10 proc. m/m ponownie do ok. 30 USD za baryłkę.
"Cena ropy naftowej wahała się również w czasie konfliktów w Libii, Syrii i Libanie z 2011 r., jednak większy wpływ na rynek surowców wywierały czynniki makroekonomiczne" - przekonuje PIE.
Nie mamy obecnie do czynienia z powtórką kryzysu naftowego z 1973 r., ponieważ kraje arabskie nie są bezpośrednim uczestnikiem wojny, a sytuacja na rynku ropy naftowej jest bardziej stabilna - czytamy w opracowaniu Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Historia podpowiada, że konflikty izraelsko-palestyńskie w tym stuleciu nie miały istotnego znaczenia dla cen ropy naftowej.
"Izrael i kraje sąsiednie nie są dużymi producentami surowca, w związku z czym krótkoterminowe ryzyko dla podaży ropy naftowej jest ograniczone" - przekonują analitycy.
Wykres. Ceny ropy naftowej Brent i WTI w latach 1990-2023 (dane miesięczne; w USD za baryłkę)
Nie jest jednak tak, że intensywna wojna Izraela z Hamasem pozostaje całkowicie ignorowana przez inwestorów. Ci ostatni obawiają się przede wszystkim rozlania się konfliktu na sąsiednie kraje regionu.
Obecnie inwestorzy obawiają się jednak przede wszystkim destabilizacji większej części Bliskiego Wschodu, który jest regionem istotnym dla globalnej podaży surowca - zwraca uwagę PIE i przypomina, że w ostatnim roku Iran, w związku ze słabszym egzekwowaniem amerykańskich sankcji, stopniowo zwiększał produkcję o ok. 0,5 mln do 3 mln baryłek dziennie, czyli ok. 3 proc. globalnej konsumpcji.
"Obniżało to cenę na globalnych rynkach i niwelowało problemy z zaspokojeniem zapotrzebowania" - czytamy w opracowaniu PIE. Tymczasem według "The Wall Street Journal", Iran mógł być jednak zamieszany w atak Hamasu, co by oznaczało powrót do zaostrzonych sankcji USA i zmniejszenie podaży na rynku ropy.
Jakie więc są jeszcze ryzyka dla rynku naftowego, związane z obecnym konfliktem izraelsko-palestyńskim? PIE wskazuje na spowolnienie ewentualnej normalizacji stosunków saudyjsko-izraelskich.
***