Komentarz międzynarodowy

Wydarzeniem tygodnia na światowych rynkach finansowych była niespodziewana, czwartkowa obniżka poziomu głównych stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny, który ustala kształt polityki pieniężnej dla dwunastu krajów wchodzących w skład Europejskiej Unii Monetarnej (EMU).

Wydarzeniem tygodnia na światowych rynkach finansowych była niespodziewana, czwartkowa obniżka poziomu głównych stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny, który ustala kształt polityki pieniężnej dla dwunastu krajów wchodzących w skład Europejskiej Unii Monetarnej (EMU).

Euroland



Wydarzeniem tygodnia na światowych rynkach finansowych była niespodziewana, czwartkowa obniżka poziomu głównych stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny, który ustala kształt polityki pieniężnej dla dwunastu krajów wchodzących w skład Europejskiej Unii Monetarnej (EMU). Tym samym oprocentowanie w Eurolandzie kształtuje się następująco: stopa depozytów 3,50 proc., refinansowa 4,50 proc. oraz pożyczek 5,50 proc. Ostatnia obniżka stóp miała miejsce w kwietniu 1999 r.



Nie da się ukryć, że decyzja ECB jest spóźniona. Obniżka stóp procentowych powinna nastąpić już dawno. Bank centralny na czele z Wimem Duisenbergiem zwracał w ciągu ostatnich miesięcy uwagę jedynie na kształtowanie się wskaźnika cen towarów i usług detalicznych (wskaźnik inflacji wynosi obecnie na tym obszarze 2,6 proc. i o 0,6 proc. przewyższa założenia banku), zapominając wyraźnie o słabnącym tempie rozwoju gospodarczego Eurolandu. Według części ekonomistów to właśnie wysoki poziom stóp procentowych w euro zone, a nie spowolnienie gospodarcze w Stanach Zjednoczonych jest główną przyczyną spadku tempa wzrostu PKB na tym obszarze.

Reklama

Należy sobie zatem zadać pytanie: skąd ta nagła zmiana? Wydaje się, że to efekt kiepskich wyników niemieckiej gospodarki. Przypomnijmy, że w mijającym tygodniu podano trzy informacje świadczące o jej silnym spowolnieniu. Po pierwsze spadła produkcja przemysłowa w marcu bieżącego roku (w stosunku miesiąc do miesiąca minus 3,7 proc., a w stosunku rok do roku wzrost jedynie o 2,2 proc.). Trzeci raz z rzędu spadły również zamówienia w niemieckim przemyśle (w marcu o 4,4 proc. w stosunku m/m). W kwietniu zanotowano również czwarty, kolejny wzrost liczby bezrobotnych. Mimo, że dane o marcowym eksporcie okazały się pozytywne, to analitycy rynkowi uważają, że spadek tempa rozwoju gospodarczego w USA z całą pewnością znajdzie swoje odbicie w sytuacji niemieckich przedsiębiorstw w ciągu najbliższych miesięcy.



Patrząc jednak z drugiej strony nawet minimalna obniżka jest lepsza niż utrzymywanie ciągłej, restrykcyjnej polityki monetarnej. Mimo, że na widoczne efekty tego działania w gospodarce będzie trzeba poczekać ok. 6 miesięcy to "gra jest warta świeczki". Choć z wypowiedzi szefa ECB Duisenberga wynika, że podjęte kroki nie nasilą presji inflacyjnej, to jednak w najbliższym okresie z dużą uwagą należy śledzić wskaźniki cenowe w euro zone.

Dziś rano poznaliśmy poziom kwietniowej inflacji w Niemczech. 2,9 proc. (r/r). Jest to najwyższa wartość od 1994 roku. 16 maja zostanie opublikowany natomiast wskaźnik inflacji (HICP) dla obszaru euro za kwiecień.



Japonia



Na początku mijającego tygodnia zanotowaliśmy dość silne umocnienie japońskiej waluty względem amerykańskiego dolara. Powodem aprecjacji jena było pierwsze przemówienie w japońskim parlamencie nowego premiera Junichiro Koizumiego. Jako zwolennik reform w swoim expose zapowiedział chęć zdecydowanych działań w celu wyprowadzenia gospodarki Nipponu z obecnego kryzysu. Niestety, już następne dni przyniosły ponowny wzrost krosu USD/JPY. Powód to potwierdzające się nie tak dawne obawy o możliwych trudnościach jakie może napotkać nowy premier w trakcie wprowadzania reform w życie. Okazało się, że powstanie przez zakończeniem obecnej sesji parlamentarnej rządowego funduszu, którego celem byłoby skupowanie papierów wartościowych od japońskich banków i który miałby uchronić bankowość Nipponu przed wahaniami rynku jest wątpliwe. Po drugie, w swoim oświadczeniu Koizumi powiedział, że nie zamierza zlikwidować podatku od konsumpcji, co mogłoby mieć wpływ na ożywienie gospodarki. Tym samym okazuje się, że nowy premier, uważany za reformatora nie zamierza radykalnie zmienić sposobu prowadzenia polityki Nipponu. Społeczeństwo, które wiązało z jego osobą duże nadzieje czuje się w pewnym stopniu zawiedzione. Możliwe jednak, że w najbliższym okresie zdecyduje się on na bardziej radykalne działania, mające na celu poprawę sytuacji gospodarczej. Jedno jest pewne Koizumi różni się w istotnym stopniu od swojego poprzednika Moriego nie tylko pod względem podejścia do polityki "kraju kwitnącej wiśni". Słucha on także hard-rocka oraz jest rozwodnikiem. Jeżeli udałoby mu się wprowadzić pakiet reform w życie zyskałby także przychylność społeczeństwa, czego nie udało się zrealizować Moriemu.

WGI Dom Maklerski SA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »