Koniec łupkowej hipokryzji
Były premier Danii oskarżył Rosję i "tak zwane organizacje pozarządowe" o prowadzenie wspólnej "wyrafinowanej kampanii informacyjnej i dezinformacyjnej" mającej na celu podtrzymanie uzależnienia Europy od importu surowców energetycznych ze Wschodu.
Po latach niedopowiedzeń politycy z pierwszych stron gazet zaczynają mówić głośno o tym, co dla trzeźwych obserwatorów od dawna było oczywiste. Nie bacząc na możliwe w takich sytuacjach oskarżenia o rusofobię i niezrozumienie wymogów ochrony środowiska, sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen podczas wystąpienia na forum londyńskiego think-tanku Chatham House oświadczył, kto jego zdaniem odpowiada za niekorzystny klimat dla wydobycia gazu łupkowego w Europie. Były premier Danii oskarżył Rosję i "tak zwane organizacje pozarządowe" o prowadzenie wspólnej "wyrafinowanej kampanii informacyjnej i dezinformacyjnej" mającej na celu podtrzymanie uzależnienia Europy od importu surowców energetycznych ze Wschodu.
Dygnitarz odmówił podania szczegółów, twierdząc, że to jedynie "jego interpretacja faktów". Wyjaśniając swoje stanowisko dziennikowi "The Guardian", wyraził przekonanie, że antyłupkowa ofensywa stanowi element szerszej akcji "odtwarzania sfery wpływów" Rosji przy pomocy "połączenia hard i soft power", przede wszystkim w niedopuszczalny sposób wykorzystującej surowce energetyczne do wywierania wpływu politycznego na kraje Europy.
Wypowiedź spotkała się ze spodziewanym oburzeniem ekologów. Jak przystało na ruch wywodzący się z tradycji hipisowskiej, rzecznik Greenpeace zasugerował, że opinie władz Paktu Północnoatlantyckiego to rezultat... nadużywania marihuany. Akurat temu ugrupowaniu łatwo się bronić, ponieważ zawsze może się powołać na aresztowanie 30 członków załogi statku "Arctic Sunrise" na Morzu Barentsa. Andrew Pendleton z Friends of the Earth ironizuje na temat rosyjskiej infiltracji brytyjskiego rządu z racji potencjału tego kraju w rozwijaniu energetyki słonecznej i wiatrowej, zaś indagowana o sponsorów organizacja Frack Off przyznała się jedynie do otrzymywania dofinansowania z sieci sklepów kosmetycznych Lush.
Centrala NATO oświadczyła, że jej sekretarz generalny wypowiadał się wyłącznie we własnym imieniu i nie można uważać jego słów za oficjalne stanowisko sojuszu, jednak spotkały się one ze zrozumieniem przedstawicieli branży. Prezes stowarzyszenia UK Onshore Operators Group Ken Cronin przyznał, że sam zastanawiał się, skąd organizacje podające się, tak jak Frack Off, za luźne federacje lokalnych aktywistów, mają pieniądze na organizację ogólnokrajowych kampanii i zapraszanie na swoje konferencje specjalistów z USA. Jego zdaniem, oskarżenia Rasmussena powinny być przedmiotem dochodzenia, które bezspornie ujawniłoby źródła finansowania ekologów.
Cronin nie jest odosobniony w swojej opinii, ponieważ trudno nie zauważyć paralel między protestami przeciwko wydobyciu gazu łupkowego a przeprowadzanymi przez lewackie ugrupowania kilkadziesiąt lat temu kampaniami pacyfistycznymi, wymierzonymi w rozwój energetyki jądrowej.
Świadomie lub nie, zachodni kontrkulturowcy wspierali sowiecki program ograniczania potencjału militarnego ich ojczyzn, czym zasłużyli sobie na przydomek "pożytecznych idiotów". Oczywiście, ideologiczne zaślepienie i agenturalna współpraca to dwie różne rzeczy, jednak trudno nie zauważyć podobieństwa między postulatami Zielonych a antyłupkową histerią Głosu Rosji i innych tub kremlowskiej propagandy. Może także zastanawiać, dlaczego jeden z czołowych polskich przeciwników łupków oświadczył na antenie Radia dla Ciebie, że dominacja energetyki węglowej to aberracja na tle importującej gaz ze Wschodu Europy Środkowej...
Pierwszym krajem, w którym publicznie zwrócono uwagę na możliwe powiązania antyłupkowych działań z rosyjską infiltracją, była Bułgaria. W styczniu 2012 r. 166 z 240 deputowanych tamtejszego Zgromadzenia Narodowego zagłosowało za wprowadzeniem zakazu wydobycia tego surowca przy pomocy szczelinowania lub pokrewnych technologii. Publicysta dziennika "Trud" Iwan Sotirow oskarżył wschodnią potęgę o organizację masowych protestów, które wpłynęły na przyjęcie ustawy. Zwrócił on uwagę, że nowe prawo nie pozwoli Bułgarii nawet ocenić swojego łupkowego potencjału i jest sprzeczne z ideą niezależności energetycznej tego kraju. Określił kampanię jako "tanią manipulację ukrywającą polityczne motywy pod płaszczykiem ekologii".
Sotirow zarzucił przeciwnikom nowej technologii okłamywanie społeczeństwa. Aktywiści nie byli bowiem w stanie podać ani jednego przykładu groźnego skażenia środowiska w wyniku szczelinowania. Twierdzili również, że w Bułgarii będą prowadzone eksperymenty z niestosowanymi dotychczas metodami wydobycia, co nie było prawdą. Według niego, za protestami stoją zwolennicy byłego prezydenta Georgi Pyrwanowa i niedopuszczający na Bałkany zachodnich inwestorów szefowie tajnych służb z czasów komunistycznych. Jego słowa uwiarygodnia obserwacja rynku energii - Bułgaria w 90 proc. zależna jest od dostaw Gazpromu. Było więc naturalne, że rosyjski holding podejmie wszelkie środki, aby doprowadzić do przedłużenia wygasającego w 2012 r. kontraktu.
Dwa lata temu plotki na temat rosyjskiego dofinansowania przeciwników łupków krążyły już także wśród zachodnich ekspertów. Wspomniała o nich, między innymi, wypowiadająca się dla agencji Associated Press współpracownica Brookings Institution Fiona Hill. Nie podała żadnych szczegółów, jednak z artykułu wynikało, że może chodzić o współpracującą z Gazpromem, a należącą do niemieckiego koncernu Siemens firmę konsultingową Pace Global ze stanu Wirginia. Jej raport "Shale Gas: The Numbers vs. The Hype" przewidywał rychłe zakończenie boomu na niekonwencjonalne źródło energii. Autor materiału zwrócił także uwagę na dużą liczbę antyłupkowych tekstów w należących do Gazpromu mediach w różnych krajach Europy.
Rok później, po publikacjach "Rzeczpospolitej" z domniemanego wsparcia zza wschodniej granicy musieli tłumaczyć się podburzający lokalne społeczności przeciwko energetycznym nowinkom działacze Ruchu Palikota. Jak na razie nikt nikogo nie złapał za rękę, należy się jednak cieszyć, że temat przestał być zamiatany pod dywan. Nie zmienia to faktu, że największym zagrożeniem dla tej metody dywersyfikacji surowcowej pozostaje również dokonywane za pośrednictwem teoretycznie całkowicie niezwiązanych z Rosją podmiotów przejmowanie koncesji na wydobycie gazu łupkowego. Takie działania stanowią element szerszej strategii podtrzymywania energetycznej zależności Polski, w której ważną rolę odgrywają, m.in. rzekomo niezależni od Kremla oligarchowie, jak Wiaczesław Kantor i Giennadij Timczenko. Należy pamiętać, że w realizacji celu takiej wagi, rosyjskie przywództwo nie pogardzi pomocą żadnego sojusznika - czy będzie to naiwny idealista czy cyniczny biznesmen.
Kordian Kuczma
Autor jest doktorantem nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN/Collegium Civitas