Konsulaty RP w oblężeniu

W ostatnim czasie do Irlandii wyjechało 150 tysięcy Polaków. Tymczasem w Dublinie tak jak przed laty pracuje tylko dwóch konsulów. Podobnie jest w Norwegii, Wielkiej Brytanii, Holandii, wszędzie tam, gdzie Polacy wyjeżdżają do pracy - pisze "Rzeczpospolita".

Przy załatwianiu nawet najpoważniejszych życiowych spraw polscy pracownicy właściwie zdani sami na siebie. Piotr Z. pojechał do Norwegii, by dorobić jako kierowca tira. Zginął 12 czerwca, gdy prowadzona przez jego kolegę ciężarówka wpadła w poślizg i stoczyła się w przepaść. Do dziś jego syn Jakub nie może sprowadzić zwłok ojca do kraju. - Norweskiego nie znam, a konsulat mi nie pomaga - mówi. Nie wie, kiedy będzie mógł urządzić pogrzeb ojca.

Adam Szczypek, polski konsul w Oslo, ma tylko jedną osobę do pomocy w rozwiązywaniu problemów przeszło 120 tysięcy Polaków. Tylu pracuje dziś w Norwegii i Islandii. - Śpię po pięć godzin dziennie, nie wiem, w co ręce włożyć - broni się.

Reklama

Dlaczego tak się dzieje? - W zeszłym roku MSZ nie dostało ani grosza na otwarcie nowych konsulatów czy zwiększenie liczby etatów. A od kiedy na Zachód ruszyła fala zarobkowych emigrantów, na jednego konsula przypada prawie sto tysięcy Polaków - przyznaje Tomasz Lis, dyrektor Departamentu Konsularnego MSZ.

Zastrzegający anonimowość dyplomaci uważają, że od lat priorytetem były ambasady, bo ich obsadą interesowali się politycy. Dlatego utrzymywane są placówki w Etiopii, Tanzanii czy Angoli, gdzie ambasad nie mają nawet bogate kraje. O finansowaniu pracy konsulatach nikt nie myślał - podkreśla "Rz".

INTERIA.PL/Rzeczpospolita
Dowiedz się więcej na temat: konsulaty | Norwegii | rp.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »