Kontrakt indyjski pod znakiem zapytania!
Kontrakt Bumaru na dostawę wozów zabezpieczenia technicznego dla indyjskiej armii stanął pod ogromnym znakiem zapytania - alarmują związkowcy z Solidarności. Według nich nowy prezes grupy Bumar Krzysztof Krystowski rozważa zerwanie umowy.
- To oznaczałoby koniec dla naszego zakładu - powiedział Zdzisław Goliszewski, przewodniczący Solidarności w Zakładach Mechanicznych (ZM) Bumar-Łabędy.
Według relacji Goliszewskiego w poniedziałek, podczas wizyty w Łabędach Krystowski powiedział, że jego zdaniem kontrakt jest nieopłacalny i jego realizacja zostaje wstrzymana, a w czerwcu władze spółki zamierzają w Indiach renegocjować umowę. "Będzie to równoznaczne z likwidacją Bumaru-Łabędy, która zresztą, jak nas poinformowano, również jest rozważana przez nowe władze" - podkreślił Goliszewski.
Kontrakt na dostawę 204 wozów WZT-3 ma wartość 275 mln dolarów. Głównym przeznaczeniem wozu tego typu jest obsługa techniczna czołgów uczestniczących w działaniach bojowych. Może być wykorzystany do każdego rodzaju specjalistycznych prac technicznych i ratowniczych, w tym chemicznych i przeciwpożarowych. Było to największe od wielu lat zlecenie dla polskiego przemysłu zbrojeniowego i jeden z największych polskich kontraktów eksportowych w ostatnich latach.
W kwietniu na stanowisku prezesa grupy Bumar Edwarda Nowaka zastąpił Krystowski. Rada nadzorcza zbrojeniowego giganta odwołała również dwóch członków zarządu. Według doniesień medialnych, przyczyną zmian we władzach Bumaru są właśnie zastrzeżenia rady nadzorczej do szczegółów indyjskiego kontraktu.
"Ten kontrakt był przygotowywany od kilku lat. Podpisano go z wielką pompą. Do jego opłacalności początkowo miało również zastrzeżenia Ministerstwo Skarbu Państwa, które jednak ostatecznie zaakceptowało warunki kontraktu. Rada nadzorcza zatwierdziła zarówno samą umowę, jak i jej realizację w Łabędach, podkreślając, że ten kontrakt jest priorytetem dla całej grupy. Dzisiaj przychodzi nowy prezes i wywraca wszystko do góry nogami" - powiedział Goliszewski.
Na realizację indyjskiego zamówienia gliwicki zakład ma trzy lata, co według związkowców było terminem niezwykle napiętym i miesiąc zwłoki oznacza, że jego wykonanie na czas staje się coraz mniej realne.
"Wstrzymanie prac do końca maja oznacza w zasadzie, że nie zdołamy uruchomić produkcji w tym roku" - uważa Goliszewski i dodaje, że zamówienia do poddostawców zostały wstrzymane. Stronie indyjskiej, która ma realizować część prac związanych z tym zleceniem, dostarczono już dokumentację techniczną. "W przypadku odstąpienia od umowy oznaczać to będzie, że Bumar za darmo udostępnił Hindusom swoją technologię, bo żadne pieniądze jeszcze do nas z Indii nie wpłynęły" - podkreślił Goliszewski.
W informacji prasowej, jaką przesłała PAP w piątek wieczorem rzeczniczka Bumaru Monika Koniecko poinformowano, że w reakcji na wątpliwości związków zawodowych z ZM Bumar-Łabędy prezes Bumaru Krzysztof Krystowski powiedział: "Jesteśmy po tej samej stronie - Zarząd Bumaru i związki zawodowe: dla nas najważniejsze jest dobro firmy Bumar-Łabędy".
Poinformowano także, że kontrakt z Indiami jest bardzo ważnym zadaniem nowego Zarządu. "Nasz hinduski partner kontraktu boryka się z poważnymi problemami wewnętrznymi, co z kolei powoduje trudności w kontaktach Bumaru ze swoim klientem. Bardzo się staramy, aby w związku z tymi niezależnymi od nas okolicznościami nie ucierpiał również wizerunek Bumaru na rynkach międzynarodowych" - czytamy w informacji prasowej.
Zaznacza się w niej, że "bez rzetelnych dowodów na opłacalność tej umowy" nie można zaciągać zobowiązań, które "generują poważne zobowiązania finansowe i mogą negatywnie odbić się na sytuacji Bumaru-Łabędy".
"W sytuacji, w której poprzedni Zarząd Bumaru został odwołany za sposób zawarcia kontraktu, Zarząd ZM Bumar-Łabędy, który go podpisywał również odwołano, konieczne jest poddanie analizie opłacalności kontraktu z Indiami i ocena możliwości jego realizacji" - poinformowano. Niektóre z zapisów kontraktu mają być przedmiotem renegocjacji z partnerem indyjskim.
Przyszłość spółki - jak czytamy w informacji - nie zależy jedynie od pojedynczego kontraktu, "jej problem tkwi gdzie indziej - w kosztach zakładu, które generuje m.in. struktura zatrudnienia, gdzie 430 osób pracuje bezpośrednio w produkcji, natomiast aż 470 to pracownicy nieprodukcyjni".
Grupa Bumar to główny polski dostawca i eksporter uzbrojenia oraz sprzętu wojskowego o strukturze holdingowej. Tworzą ją 23 spółki zależne, w tym dwie handlowe, sześć spółek zagranicznych oraz 11 stowarzyszonych. Produkują one m.in. radary, systemy dowodzenia, broń i amunicję oraz specjalistyczne wyposażenie wojskowe: hełmy, celowniki optyczne, kamizelki ochronne i maski przeciwgazowe. W Grupie Bumar pracuje 9 400 pracowników.
Strukturę Bumaru tworzą produktowe dywizje: Bumar Amunicja, Bumar Żołnierz, Bumar Elektronika i Bumar Ląd. W 2011 roku Bumar miał 2,36 mld zł przychodów ze sprzedaży, 34,4 mln zł zysku ze sprzedaży, 24,6 mln zł zysku brutto i 11,5 mln zł zysku.
Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i bądź na bieżąco z informacjami gospodarczymi