Kopenhaska wyprawa została namaszczona
Nerwówka przed wyjazdem delegacji na decydujący szczyt Rady Europejskiej do Kopenhagi osiągnęła apogeum. Wczoraj duńska prezydencja Unii Europejskiej ukarała niepokorną Polskę przetrzymaniem odpowiedzi na nasze propozycje negocjacyjne. Unijni dyplomaci postanowili poczekać, aż skruszejemy...
W przerwach między oczekiwaniem na wieści z Brukseli rząd podbudowywał się psychologicznie. Byli premierzy III Rzeczypospolitej (z wyjątkiem eurosceptyka Jana Olszewskiego) podsumowali na uroczystym obiedzie integracyjny dorobek wszystkich kolejnych rządów, podkreślili ciągłość ich wysiłków i pochwalili twardą postawę Leszka Millera na finiszu negocjacji (zdjęcie obok). Później otuchy premierowi dodawały siły polityczne, będące sygnatariuszami Paktu na Rzecz Integracji. Uczestnicy obu wspomnianych spotkań nawet sobie nie wyobrażają, aby Polska wypadła z grona państw wstępujących 1 maja 2004 r. do UE.
Również świat biznesu wczoraj w samo południe mocnym głosem wsparł wysiłki negocjacyjne Polski. Za długim stołem w hotelu Sheraton wspólnie zasiedli szefowie wszystkich reprezentatywnych organizacji pracodawców i menedżerów. Wydarzeniem godnym odnotowania był zarówno samo takie spotkanie, jak i jego temat. Polscy przedsiębiorcy jednoznacznie opowiedzieli się za integracją. Jednocześnie zwrócili się z apelem do strony unijnej o wykazanie zrozumienia dla specyficznie polskich problemów i akceptację naszych postulatów.
Nie byliśmy naocznymi świadkami przygotowań króla Władysława II Jagiełły do wyprawy grunwaldzkiej, Jana III Sobieskiego do odsieczy wiedeńskiej, etc. - ale możemy czuć się niemal jak w przededniu tamtych wydarzeń. Stwarzanie wokół Kopenhagi atmosfery świętego boju jest zdecydowaną przesadą, z drugiej jednak strony trzeba obiektywnie przyznać, iż Polska znajduje się w zupełnie innej sytuacji, niż np. przed waszyngtońskim szczytem NATO w 1999 r. Zapowiada się walka do ostatniej kropli negocjacyjnego potu.