KRRiT na śmietnik historii!

Mianowani przez prezydenta członkowie rady będą dążyć do jej likwidacji. Trybunał Konstytucyjny może nie dać rady.

Mianowani przez prezydenta członkowie rady będą dążyć do jej likwidacji. Trybunał Konstytucyjny może nie dać rady.

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (KRRiT) ma dzisiaj spotkać się na pierwszym oficjalnym posiedzeniu w nowym, pięcioosobowym składzie. Tymczasem powołani przez prezydenta w ubiegłym tygodniu członkowie rady zaczynają mówić o jej likwidacji.

Na wzór Ofcomu

- Takie postulaty znalazły się w programie wyborczym PO i PiS. Ja te propozycje popieram - mówi Wojciech Dziomdziora, członek krajowej rady.

- Byłoby dobrze, gdybyśmy byli likwidatorami tej instytucji - dodaje Elżbieta Kruk, przewodnicząca KRRiT.

Reklama

Propozycje zniesienia rady pojawiają się od dawna. Zostały one nawet zapisane w "Strategii rozwoju mediów elektronicznych na lata 2005-20", przygotowanej pod okiem Danuty Waniek, poprzedniej szefowej KRRiT. Choć trzeba zaznaczyć, że poprzednia rada myślała raczej o przejęciu kompetencji Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty (URTiP), regulatora telekomunikacyjnego. Jednak nowelizacja ustawy medialnej sprawiła, że w krajowej radzie pozostały szczątkowe kompetencje, bo większość przeszła w ręce Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE), nowego regulatora rynku telekomunikacyjnego.

- W momencie konwergencji mediów elektronicznych istnienie dwóch regulatorów tego rynku staje się coraz mniej uzasadnione. Mam nadzieję, że pojawi się szansa na zmianę konstytucji, pozwalająca stworzyć regulatora na wzór brytyjskiego Ofcomu - mówi Wojciech Dziomdziora.

Ponieważ istnienie krajowej rady jest zapisane w konstytucji, jej likwidację musi poprzeć trzy czwarte posłów. Tymczasem sygnatariusze podpisanego w ubiegłym tygodniu paktu stabilizacyjnego nie posiadają takiej większości.

- Być może warunki polityczne sprawią, że likwidacja rady będzie kwestią odległą, ale nie zmienia to faktu, że możemy radę tak przeorganizować, by przygotować ją do likwidacji - mówi Elżbieta Kruk.

Biuro krajowej rady zatrudnia obecnie około 150 osób. Zdaniem mianowanych przez prezydenta członków tej instytucji, to "nieuzasadniona liczba".

TK na horyzoncie

Obecny skład osobowy KRRiT może zostać odwołany wcześniej. Może tak się stać, gdy Trybunał Konstytucyjny (TK) stwierdzi, że szybki tryb nowelizacji ustawy medialnej był niezgodny z konstytucją. Nowelizację, dzięki której Prawo i Sprawiedliwość (PiS) mogło wymienić skład osobowy krajowej rady, zaskarżył do TK Rzecznik Praw Obywatelskich i Sojusz Lewicy Demokratycznej (SLD).

- Nie sądzę, by TK orzekł o tym, że musimy złożyć swoje mandaty. Powołanie składu krajowej rady jest nieodwracalnym skutkiem prawnym i jeśli nawet Trybunał Konstytucyjny stwierdzi, że przy uchwalaniu poczynione były pewne uchybienia, nie spowoduje to odwołania jej członków - mówi Wojciech Dziomdziora, który od wielu lat zajmuje się legislacją rynku mediów.

Obecna krajowa rada znalazła się w dwuznacznej sytuacji prawnej - musi przygotować sprawo- zdanie z działalności za ubiegły rok. A wówczas działała w innym składzie. Jeżeli więc Sejm przyjmie sprawozdanie - może to oznaczać, że akceptuje działalność poprzedniej rady, którą w ekspresowym tempie zlikwidował. Jeżeli go nie przyjmie - automatycznie spowoduje to likwidację obecnej, nowo powołanej rady.

- Złożymy sprawozdanie i myślę, że zostanie ono przyjęte przez Sejm, Senat i prezydenta. Ale będzie ono opatrzone komentarzem na temat zmian w składzie i sposobie funkcjonowania KRRiT - mówi Wojciech Dziomdziora.

Magdalena Wierzchowska

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »