Kryzys energetyczny. "Stworzyliśmy potwora". Co dalej?

Od końca 2020 roku zespół strategiczny Saxo prezentował pogląd, że realna gospodarka jest zbyt mała, aby pomieścić programy finansowe i ekonomiczne rządów, banków centralnych oraz te dotyczące zielonej transformacji. Na tej podstawie przez cały 2021 r. prognozowaliśmy wzrost inflacji, który zmaterializował się wyraźnie gwałtownym skokiem w drugim półroczu tego roku oraz wynoszącym 7 proc. grudniowym odczytem CPI w Stanach Zjednoczonych.

Podsumowując, inflacja stała się rzeczywistością, jednak nawet po istotnym zwrocie retoryki Fed pod koniec 2021 r. bank centralny pozostaje daleko w tyle. W dalszym ciągu powoli wycofuje się z najluźniejszych warunków finansowych w historii, pomimo narastającego poczucia, że jest to pilnie potrzebne. Poczucie to najprawdopodobniej jeszcze bardziej będzie się nasilać, jeżeli inflacja nie spadnie zgodnie z oczekiwaniami.

Wydaje się, że przed nominacją na drugą kadencję Biały Dom wezwał prezesa Powella na dywanik. Zespół Bidena najprawdopodobniej jasno poinformował, że jeżeli Grupa Powella chce przewodzić Rezerwie Federalnej, musi skupić się na 150 mln pracujących Amerykanów, których wynagrodzenia kurczą się w ujęciu realnym z każdym miesiącem w związku z biernością Fed w odniesieniu do inflacji, zamiast koncentrować się na maksymalizacji akomodacji, aby wesprzeć pozostałych 6 mln bezrobotnych w znalezieniu zatrudnienia. 

Reklama

Zarówno Powell, jak i Brainard (nowa wiceprezes) zmuszeni zostali do wyrażenia zgody na te warunki. W tym momencie konsensus zakłada, że Fed przestanie rozszerzać swój bilans do połowy marca, podwyższy stopy procentowe o 75-100 punktów bazowych w 2022 r., a nawet rozpocznie redukcję nadmiernie rozrośniętego bilansu przy równoczesnych podwyżkach stóp we wcześniejszym terminie, niż dotychczas przewidywano. To wyjątkowo trudne zadanie dla banku centralnego, który od czasów prezesa Greenspana i 1998 r. (LTCM) prowadził politykę niższych stóp przez dłuższy okres.

W tej sytuacji punktem krytycznym dla realnego wzrostu gospodarczego jest de facto kryzys energetyczny, którego jesteśmy świadkami - i który może trwać wyłącznie ze względu na dekady niedoinwestowania tego obszaru oraz stały brak finansowania energii ze źródeł kopalnych, która nadal zapewnia największy wkład w produkcję energii w naszej gospodarce. To właśnie stanowi sedno naszego bieżącego tematu - "świat jest zbyt mały". W 2021 r. ceny energii i prądu wzrosły w stopniu nieodnotowanym od lat 70. Ceny energii elektrycznej w Europie wzrosły nawet dziesięciokrotnie, przekraczając średnią długoterminową, po części ze względu na zakłócenia dostaw zagranicznych, ale także w związku z brakiem obciążenia podstawowego, ponieważ Niemcy zamykają elektrownie atomowe, a nowe, alternatywne źródła energii nie są w stanie zapewnić krytycznego obciążenia podstawowego.

Krótko mówiąc, stworzyliśmy potwora w postaci sytuacji, w której priorytet polityczny - zielona transformacja - napędza kryzys energetyczny. Im dłużej będziemy funkcjonować bez realnego planu zabezpieczenia płynnej ścieżki w kierunku przyszłej zielonej energii, z którą wiążą się tak wielkie nadzieje, tym dłużej nasze gospodarki pozostawać będą w stanie chaosu ze względu na nieadekwatne obciążenie podstawowe, podczas gdy znany z braku elastyczności popyt na energię przekraczać będzie potencjał produkcyjny.

Dotychczasowa reakcja polityczna zakładała jeszcze większe zaangażowanie na rzecz zielonej energii oraz ignorowanie wymaganych modernizacji sieci i przesyłu, a także lepszego wykorzystania energii konwencjonalnej. Największym przewinieniem ze strony polityków jest niezdolność do przyznania, że sama alternatywna energia nie będzie w stanie w przyszłości zapewniać obecnych standardów życia. Obecnie świat potrzebuje Projektu Manhattan 2.0 - tym razem jednak nie w celu zbudowania jeszcze większej bomby, ale odkrycia i wykorzystywania nowych niskoemisyjnych źródeł energii o wysokiej gęstości, najprawdopodobniej opartych na rozszczepianiu jądra atomowego i syntezie jądrowej.

Cała ironia dotycząca nabożnie realizowanego planu jeszcze większego zaangażowania na rzecz obecnej zielonej agendy polega na tym, że dopóki Chiny, Indie i Rosja odpowiadają za 50 proc. światowego zużycia energii elektrycznej, z czego 70 proc. to energia pochodząca z węgla, liczba samochodów elektrycznych na drogach i europejska zielona transformacja będą miały niewielkie lub wręcz zerowe znaczenie. Jeżeli natomiast opracujemy nowy Projekt Manhattan ukierunkowany na tańszą - a nie droższą - energię, będziemy mogli powrócić na ścieżkę ekologicznego, zrównoważonego rozwoju i wzrostu gospodarczego.

Naszym zdaniem w 2022 r. kryzys energetyczny przyczyni się do przekształcenia definicji ekologii, przywracając energię ze źródeł kopalnych do czasu, aż będziemy w stanie wdrożyć odpowiednie innowacje umożliwiające wykorzystywanie lepszych źródeł energii. Zarówno samochody elektryczne zasilane drogą energią wiatrową, jak i wysokoemisyjny węgiel to ślepy zaułek w walce ze zmianami klimatu. Prawdziwa rewolucja w 2022 r. oznaczać będzie rozpoczęcie budowy naszej przyszłości energetycznej w oparciu o realia, nie fantazję.

Steen Jakobsen, Główny Ekonomista i CIO Saxo Banku

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Saxo Bank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »