Kryzys może potrwać i dziesięć lat
Przed historyczną bramą dawnej Nowej Huty, potem Huty Lenina, następnie Huty Sendzimira, a obecnie ArcelorMittal Poland S.A. - Kraków, protestowało (12 maja) w obronie przed zamknięciem zakładu dwa tysiące hutników. Hutnicy z d. Huty Katowice także należącej do tego koncernu, szykują się do wielkiej manifestacji.
W tym samym czasie trwała batalia w Luksemburgu i w Jastrzębiu. W Luksemburgu związkowcy rozbijali (skutecznie) potężną, żelazna bramę w tamtejszej siedzibie koncernu, a górnicy z Jastrzębskiej Spółki Węglowej zamurowywali wejście do budynku spółki. Tak protestowano przeciwko ograniczaniu produkcji, programowi reorganizacji i redukcjom etatów, w tym związkowych. Sześć kopalni JSW pracuje o jeden dzień krócej w tygodniu - w piątki nie wydobywa węgla.
Wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak apelował o racjonalne podejście do sprawy: - Redukcja mocy wytwórczych i produkcji stali o ponad 50 proc. w konsekwencji spowodowała znaczne zmniejszenie zapotrzebowania na węgiel koksujący, potrzebne są więc rozsądne decyzje, które pozwolą ten trudny okres przetrwać. Argumenty trafiały jak kulą w płot do protestujących. Domagali się zaniechania reorganizacji i rezygnacji prezesa, który - ich zdaniem - nie ma kompetencji, aby zarządzać 20-tysiącami ludzi w spółce.
- Tu nie chodzi o żadne etaty związkowe, w d.... to mamy, tu chodzi o to, że wypowiedziano nam układ zbiorowy, że grożą zwolnienia.
O zagrożonych związkowcach i związkach - niżej, najpierw o stali. Jeszcze do niedawna na rynku stali trwał boom, polskie huty sprężyły się do skoku po zakończonej właśnie, w większości z nich, modernizacji za 4 mld zł. Światowy i polski potentat ArcelorMittal (u nas - 70 proc. krajowej produkcji) jeszcze w pierwszej połowie 2008 r. miał rekordowe przychody. Jego udziałowcy za zeszły rok zarobili 2,3 mld dol. (29 proc. więcej niż w 2007 r.), z czego polowa trafiła do Mittala, hinduskiego bogacza, który kilka lat temu kupił za przysłowiowy grosik nasze cztery, zadłużone huty. Jednak już na początku roku zapowiedziano redukcje, światowy koncern planuje zwolnienie 9 tys. pracowników, z tego ponad 6 tys. w Europie. Ilu w Polsce? Tylko z dawnej huty Sendzimira w Krakowie już odeszło z 4,3 tys. ponad 1000 osób, a szykowane są dalsze zwolnienia) w czterech hutach pracuje 11,5 tys. osób.
Nowohucki Biuletyn Solidarności
Już na początku kwietnia Nowohucki Biuletyn Solidarności, który wychodzi od 21 lat, a dzięki red. Mirosławie Wlazińskiej i red. Romanowi Wątkowskiemu trafia także do naszej redakcji, informował: "Ostatnie dni należały do bardzo nerwowych. Przekazywane z ust do ust informacje o zamykaniu części surowcowej w krakowskim oddziale i w walcowni średniej w dąbrowskim (d. Huta Katowice) powodowały coraz większe obawy o nasze miejsca pracy. Prezes ArcelorMittal Poland Gregor Muenstermann poinformował - powołując się na ekspertów - że produkcja będzie spadać w dalszym ciągu i dopiero w 2011 r. powróci do wysokości z 2008 t. Do tego czasu w bankach trudno będzie uzyskać kredyty. W UE sprzedaż stali spadła aż o 34 proc., co spowodowane jest ogromnymi zapasami, natomiast w Europie, a zwłaszcza w Polsce występuje bardzo wysoka nadprodukcja koksu (wicepremier Pawlak ma więc rację - przyp. red.). W 2008 r. wyprodukowano w Polsce 9,7 mln ton stali, tj. o 9 proc. mniej aniżeli rok wcześniej, w styczniu i lutym produkcja wyniosła tylko 1 mln ton stali, tj. o 42 proc. mniej niż rok wcześniej.
W krakowskiej hucie moce produkcyjne wykorzystywane są w 40 proc., stąd zwolnienia i urlopy postojowe, a po wyłączeniu jednego z dwóch wielkich pieców właściciel redukuje możliwości produkcyjne ciągów technologicznych. Zamówień w kwietniu - jak na lekarstwo. Zatrzymano więc np. linię elektrolitycznego cynkowania (LEC). - Trudno utrzymać linię o wydajności 160 tys. ton, kiedy zamówienia dotyczą tylko 1 tys. ton - informował dyrektor oddziału wyrobów płaskich Jacek Woliński na łanach biuletynu. Nie działamy samodzielnie, jesteśmy częścią większej całości - grupy ArcelorMittal, więc tego typu zabiegi będą praktykowane. Na pocieszenie dodał, że zamówienia z Czech na wyroby gorąco walcowane zostaną dla odmiany przekierowane do Polski. Jednak pracownicy LEC-a muszą być przeniesieni, głównie na wykończalnię i wytrawialnię.
Protestujący przed bramą hutnicy mówili mediom, że najbardziej obawiają się wyłączenia części surowcowej huty - kolejnego pieca, konwertorów, linii COS - ciągłego odlewania stali.
- Wtedy byłoby już po hucie - przekonywał Tadeusz Stasielak, wiceprzewodniczący zakładowej "S". Mogłoby wówczas stracić pracę kilka tysięcy ludzi, nie tylko pracujących w hucie, ale także w spółkach zależnych wydzielonych na bazie majątku huty.
- Przyjdzie walczyć na zakładach pracy, aby nam nie wyłączono instalacji - zapowiada Janusz Lemański, wieloletni lider Związków Zawodowych Pracowników Huty.
Związkowcy wysłali w kwietniu list do premiera z dramatycznym apelem o pomoc, pozostał bez odpowiedzi - wypominano premierowi podczas protestu. List odkrywa drugie dno trudnej sytuacji polskiego hutnictwa, nie tylko tej huty i nie tylko w Polsce. Na kryzys w branży nakłada się bowiem sytuacja na unijnym rynku stali - dwustronna umowa pomiędzy UE a Rosją, umożliwiająca Rosji eksport na rynki unijne ponad 3 mln ton stali rocznie. Ten ustalony limit miał na celu zabezpieczenie europejskiego rynku przed potencjalnym zalewem wyrobów hutniczych z Rosji. Umowa nie uwzględniała jednak obecnej, kryzysowej sytuacji, rzeczywistego aktualnego popytu i cen, a ceny rosyjskiej stali są ok. 40 proc. niższe niż unijne, w tym polskie. Porozumienie oznacza natomiast, że nie można uruchomić procedur antydumpingowych. Większość limitu, obawiają się polscy hutnicy, może trafić - i najprawdopodobniej trafi - na nasz rynek, choćby ze względu na położenie. Polska znajduje się najbliżej Rosji, są więc niższe koszty transportu.
Jak uniknąć "błędu zaniechania"?
Największe organizacje związkowe całej spółki zwróciły się do premiera o pomoc w ratowaniu tysięcy miejsc pracy. (...) w ostatnich kilku latach modernizacja czterech największych polskich hut skupionych w ArcelorMittal Poland kosztowała trzy miliony złotych. To dzięki naszej ciężkiej pracy były na to pieniądze. Teraz polskie huty ArcelorMittal są nowoczesne i ... bez szans oraz perspektyw na przyszłość. Polska zalewana jest wyrobami stalowymi ze Wschodu, dokładniej mówiąc - z Rosji. Na nasz rynek może trafić nawet te trzy miliony stali rocznie. Co z tego, że budować będziemy drogi, mosty, hotele i stadiony? Co z tego, że EURO 2012 otwiera przed naszą gospodarką szerokie perspektywy rozwoju? Co z tego, jeśli nasza polska potęga będzie budowana na stalowych fundamentach z Rosji? W imieniu załogi ArcelorMittal Poland, członków naszych rodzin, naszych kontrahentów - w sumie w imieniu kilkudziesięciotysięcznej armii - prosimy Pana Premiera o pomoc, o mocny głos w naszym imieniu na szczeblu Unii Europejskiej. (...) W obecnych warunkach umowa z Rosją powinna być bezwzględnie renegocjowana. Związkowcy przestrzegają: - Skutki społeczne zaniechania mogą być katastrofalne (...), dla całej polskiej gospodarki.
W tej samej sprawie apelowała również do premiera Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa i Związek Pracodawców Przemysłu Hutniczego oraz ArcelorMittal Poland. Polski rząd z różnych przyczyn nie jest w łatwej sytuacji, Ministerstwo Gospodarki analizuje więc prawne i ekonomiczne aspekty importu rosyjskiej stali na polski rynek, aktualną sytuację w handlu tymi wyrobami, w tym - jak wyjaśnia PAP (6 kwietnia) - (...) trendów w zakresie skali wykorzystania kontyngentów. Celem tych działań jest sformułowanie polskich postulatów do KE, która odpowiada za realizację unijnych postulatów handlowych wobec krajów trzecich, w tym także w zakresie unijnego reżimu importu stali z Rosji. Można, zdaniem ludzi z branży, liczyć na poparcie stowarzyszenia Eurofer, które skupia przedstawicieli europejskiej branży stalowej (także z Polski).
Jakie są perspektywy?
Na marcowym spotkaniu prezesa spółki G.Muenstramanna z pracownikami stalowni mówił on, że kryzys może potrwać sześć miesięcy, ale i dziesięć lat. On osobiście nie jest w stanie odpowiedzieć, co będzie w roku przyszłym. Ma jednak nadzieję, że tegoroczny poziom zatrudnienia zostanie utrzymany (...) nie ma takiego planu, by zwolnić wszystkich pracowników. Pracownicy pytali o obciążenia związane z kryzysem: dlaczego tylko pracownicy produkcyjni są wysyłani na tzw. postojowe obniżające wynagrodzenia do 80 proc.? - Czy był pan "na postojowym"? Prezes odpowiedział, że właśnie wdrapana jest inicjatywa zmierzająca do obniżenia płac kierownictwu, o czym informuje list do pracowników Lakshami N. Mittala.
Warto przypomnieć, że w Koncernie, także w polskim oddziale działają związki należące do Europejskiej Federacji Metalowców (EMF). To ona zorganizowała wspomniany wcześniej protest w Luksemburgu, a także już na początku lutego potężną manifestację w Brukseli. Związkowcy z wielu krajów zaprotestowali wówczas przeciwko temu, by koszty kryzysu ponosili jedynie pracownicy. Koncern ogranicza zatrudnienie tłumacząc to kryzysem i koniecznością ograniczenia produkcji, ale jednocześnie nie ogranicza dywidendy dla swoich akcjonariuszy - oburzali się związkowcy. W efekcie działająca w koncernie Europejska Rada Zakładowa postuluje rezygnację w tym roku z dywidendy.
U nas na kryzysowe protesty pracownicze stosuje się wypróbowaną metodę: atakowanie związków i etatowych związkowców. Zastanawiam się, czy właśnie teraz to najlepszy moment na podejmowanie tego tematu, który występuje od lat.
- Związki zawodowe są zobowiązane dostosować się do struktury pracodawcy - przekonywał w dniu protestu prezes JSW Jarosław Zagórski. Myśmy o to prosili i zabiegali, o podpisanie stosownego porozumienia. Niektóre związki podpisały, niektóre nie, zgodne z ustawą o związkach i Kodeksem pracy ci "niedostosowani" muszą podjąć pracę, czyli w kopalniach przenieść się np. zza biurka na górniczy "przodek". W JSW zatrudniającej 23 tys. osób jest 61 etatów związkowych, dzięki reorganizacji prezes chce część z nich oszczędzić. Przy okazji jednak pojawiły się w mediach np. w TVN 24 wyliczenia, ile to związkowcy zarabiają i ilu jest etatowców, co wywołało pytania: po co nam związki? Tym bardziej, że prezes wyliczył, że w kompanii węglowej jest 240 etatów (włącznie z tymi w JSW). - To naprawdę jest armia ludzi - przekonywał. I słusznie. Ale dla całości obrazu powinien dodać, że w kompanii pracuje ponad 60 tys. osób, a tego nie zrobił.
Komu i do czego związki są potrzebne
Zdaniem prof. Juliusza Gardawskiego, a to uznany autorytet, jeśli chodzi o reprezentacje pracownicze, związki są u nas potrzebne przede wszystkim do tego, aby pracownik nie był wyzyskiwany, aby w zakładzie pracy - jak to ujmuje - panowała fair play. Nie budzi bowiem wątpliwości, że istnieje u nas tolerancja do łamania prawa pracy, było to widać w czasach złej koniunktury w latach 90. płacono pensje w ratach, z opóźnieniem, nie liczono się z pracownikami, a niektórzy pracownicy - z pracodawcą. Nie ma po obu stronach samych aniołów. Jednak pozostawienie stosunków przemysłowych przy słabym, w sensie egzekutywy, prawie pracy i przy takiej jak zdarza się w niektórych firmach "nienegocjacyjnej" - tak to nazwijmy - kadrze menedżerskiej, byłoby niebezpiecznie.
Groziłoby narastaniem silnych konfliktów społecznych, które w sprzyjających okolicznościach mogłyby eksplodować jak w 1980 r. Przy całej, ustrojowej, różnicy nie można tego wykluczyć. Warto też przypomnieć, że w trójstronnych zespołach branżowych, co opisywaliśmy na naszych łamach, udało się wynegocjować za rządów premiera Buzka i wcześniej stosunkowo bezkonfliktowe, choć kosztowne (tzw. odprawy bezwarunkowe) znaczne zmniejszenie liczebności górników i hutników, a także sprywatyzowanie czterech hut. Wydawało się to mało możliwe.
Irena Dryll