Kryzys strefy euro ujawnia słabości chińskiej gospodarki
Europa jest największym rynkiem eksportowym dla Chin. Kryzys finansowy w strefie euro ma duży wpływ na chińską gospodarkę i ujawnia jej słabości - głosi e-mail prywatnego amerykańskiego instytutu badawczego Stratfor, rozesłany w piątek do jego klientów.
Chin ucierpiały na kryzysie strefy euro, która jest głównym odbiorcą chińskich towarów. Zdaniem Stratforu, kryzys ten trwa na tyle długo, że uzmysłowił przywódcom w Pekinie konieczność zrestrukturyzowania całej tamtejszej gospodarki, opartej w głównej mierze na eksporcie.
Pekin bacznie obserwuje metody, jakimi Europejczycy starają się rozwiązać swoje problemy gospodarcze i polityczne. Nie tylko dlatego, że dla Chin UE to najważniejszy rynek zbytu, ale również dlatego, że przeciągający się, lub pogłębiony kryzys w Europie może wciągnąć w recesję cały świat - pisze Stratfor.
Poważne załamanie chińskiego eksportu do Europy i na większość pozostałych rynków nastąpiło w 2009 roku. Rząd natychmiast postarał się ustabilizować sytuację i wyrównał brak popytu na zagranicznych rynkach zbytu zwiększeniem inwestycji w kraju.
Pekin liczył na to, że z czasem sytuacja w UE poprawi się znacząco, a Chińczycy będą mogli kontynuować szybką ekspansję w Europie. Wprawdzie eksport do Europy wzrósł nieco w 2010 roku, ale zwolniło tempo wzrostu gospodarczego Chin.
Teraz problemem chińskiej gospodarki jest to, że spada eksport, a import utrzymuje się na stałym poziomie. Pekin musi importować, by "nakarmić" swoje niedawne inwestycje w kraju - wyjaśnia Stratfor. Oznacza to, że choć Chiny nie sprzedają już tyle ile dawniej, wciąż muszą kupować liczne towary i surowce - płacąc wysokie ceny rynkowe - by móc się nadal rozwijać.
Zbliża się pokoleniowa zmiana władz w Pekinie w 2012 roku. Rząd tym bardziej stara się rozładować napięcia społeczne i stworzyć szanse dla miliarda Chińczyków, którzy nie należą do szybko awansującej, aktywnej zawodowo, korzystającej z hossy części populacji.
Jednym z rozwiązań, które władze postanowiły wypróbować, jest szybka urbanizacja. Pekin miał nieco złudne nadzieję, że jeśli rozbuduje miasta, ludzie z prowincji przeprowadzą się do nich, w jakiś sposób znajdą pracę, a praca w mieście automatycznie zamieni ich w konsumentów. To zaś pomogłoby w wyrównywaniu szans i dystrybucji sukcesu chińskiej gospodarki wśród szerszych grup społecznych. Ponadto zmniejszyłoby to głębokie uzależnienie tamtejszej gospodarki od eksportu, zwiększając popyt wewnętrzny.
Ale inwestycje w urbanizację stworzyły ryzyko bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości, a ludzie, którzy mieli się przeprowadzić do miast nie mogą sobie na to pozwolić, bo ceny mieszkań rosną. Teraz - w ocenie Stratforu - władze mają na głowie zbyt szybki wzrost cen nieruchomości i wiele innych problemów gospodarczych i społecznych, które mogą spowodować falę antyrządowych protestów.
Według Stratforu, kryzys eurolandu uzmysłowił Pekinowi, że Chiny nie mogą już odkładać głębokich zmian, których celem byłoby kompletne przebudowanie gospodarki, a może nawet nie mogą już odsuwać zmian politycznych. Problemy strefy euro położyły kres nadziejom na nieustający wzrost eksportu - konkluduje Stratfor.