Kryzys w Grecji? Niekoniecznie!
Kryzys toczący strefę euro przysparza licznych trosk sekretarzowi generalnemu NATO. Anders Fogh Rasmussen przy każdej możliwej okazji stara się nakłonić członków Sojuszu do większego zaangażowania w inwestycje związane z jego funkcjonowaniem - i do zacieśniania współpracy w zakresie wspólnej polityki obronnej.
Rasmussen poinformował niedawno, że - w porównaniu z 2009 r. - wydatki obronne krajów NATO zmniejszyły się o ponad 56 mld dolarów. Redukcje budżetów wojskowych dotyczą przede wszystkim Starego Kontynentu: ogółem w europejskich krajach członkowskich NATO wydatki tego rodzaju zostały zmniejszone o 15 procent.
Przemawiając na sesji Zgromadzenia Parlamentarnego NATO w Pradze, Rasmussen nie omieszkał zauważyć, że spośród wszystkich europejskich sojuszników "tylko dwa kraje przeznaczają na obronność ponad 2 proc. swojego PKB".
Jak się okazuje, jednym z tych krajów jest Grecja.
Ta wiadomość może zdumiewać, zważywszy na fakt, że Grecję zżera kryzys finansów publicznych. Tylko na przestrzeni ostatnich dwóch lat gospodarka tego kraju skurczyła się o 25 procent. Skutki greckiej zapaści najmocniej odczuwają przedstawiciele klasy średniej i osoby o najniższych dochodach; z najzamożniejszymi obywatelami kryzys obszedł się bowiem stosunkowo łagodnie. W zamian za pożyczki, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Komisja Europejska wymogły na Grecji wprowadzenie ścisłej dyscypliny budżetowej. Rząd w Atenach, zmuszony szukać oszczędności, wprowadził cięcia emerytur i bieżących wydatków na opiekę zdrowotną, transport oraz edukację.
Dotychczas jednak cięcia te nie dotknęły zbrojeniówki. W szczytowym okresie globalnego kryzysu finansowego 2008 r. Grecja przeznaczyła na obronność 3,1 proc. swojego PKB. W ostatnich dwóch latach budżet obronny tego kraju pochłaniał 2,1 proc. jego PKB.
- W kategoriach względnych greckie wydatki na obronność zostały zredukowane: pamiętajmy z jak drastycznym uszczupleniem PKB mamy do czynienia w przypadku tego kraju - zauważa Alexander S. Kritikos, ekonomista z Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych w Berlinie. - Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż są one bardzo wysokie. Greckie siły zbrojne zostały w dużej mierze uchronione przed ogromnymi wyrzeczeniami, jakie muszą ponosić obywatele osiągający średnie i niskie dochody - dodaje.
W sierpniu minionego roku opiewający na 10 mld euro budżet obronny Grecji poddano korekcie, w efekcie której został on zmniejszony o 516 mln euro. Mimo to wśród 27 krajów członkowskich NATO Grecja wciąż zajmuje drugie miejsce pod względem wydatków na obronność, ustępując jedynie Stanom Zjednoczonym.
Co ciekawe, ponad 73 proc. tych pieniędzy przeznaczane jest na utrzymanie wojskowego i cywilnego personelu resortu obrony. I znów, jest to jeden z najwyższych wskaźników w skali całego Sojuszu. Personel ten stanowi 2,7 proc. ogółu siły roboczej kraju (odsetek ten również należy do najwyższych w NATO).
Znamienne jest jednak to, że pieniądze te nie są wydawane na wspieranie misji zagranicznych NATO czy UE. W świetle najnowszych statystyk opublikowanych przez ISAF, czyli funkcjonujące w ramach Sojuszu Międzynarodowe Siły Wsparcia Bezpieczeństwa, Grecja ma obecnie w Afganistanie... 10 żołnierzy. Łączna liczba stacjonujących w Afganistanie i pochodzących z 50 różnych państw świata żołnierzy wynosi tymczasem 102 011.
W bezpośrednim sąsiedztwie Grecji, w Kosowie, służy z kolei 118 greckich żołnierzy biorących udział w NATO-wskiej misji stabilizacyjnej. Tamtejszy międzynarodowy kontyngent liczy 5 565 żołnierzy.
Władze NATO nigdy nie komentują oficjalnie poczynań państw członkowskich Sojuszu. Niektórzy wypowiadający się anonimowo oficjele kwestionują jednak przejrzystość umów na zakup sprzętu wojskowego, podpisanych przez grecki rząd. (...)
Mimo to grecka opinia publiczna - która słynie z częstych i głośnych protestów przeciwko polityce zaciskania pasa - nie upomniała się jeszcze o to, by zbrojeniówka partycypowała w zbiorowych kosztach walki z kryzysem. Dlaczego? Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest wciąż tlący się w greckim społeczeństwie strach przed Turcją, należącą do państw, które w NATO grają pierwsze skrzypce. Nie zmieniło tego nawet ocieplenie relacji na linii Ankara-Ateny, do którego doszło w ostatniej dekadzie.
- Można apelować o ograniczenie wydatków na obronność, ale nie należy zapominać o uwarunkowaniach geograficznych - zauważa Tomas Valasek, dyrektor Środkowoeuropejskiego Instytutu Politycznego, bratysławskiego think tanku prowadzącego studia na potrzeby polityki obronnej i bezpieczeństwa.
Wielu analityków jest zgodnych co do tego, że greccy wojskowi zawsze mogą zagrać "kartą turecką" i w ten sposób uchronić zbrojeniówkę przed cięciami. - Generałowie zawsze znajdą usprawiedliwienie dla utrzymywania budżetu obronnego na wysokim poziomie - mówi Alexander Kritikos.
Rzeczywiście, w ciągu ostatnich miesięcy w greckich mediach pojawiały się doniesienia na temat naruszenia przestrzeni powietrznej Grecji przez tureckie samoloty. Sztab Generalny Turcji nie omieszkał w odpowiedzi zauważyć, że podobne incydenty spotykały Ankarę ze strony Grecji, Włoch i Izraela.
Czytaj raport specjalny serwisu Biznes INTERIA.PL "Teraz tonie Grecja. Kto następny?"
Jest jeszcze jedna polityczna przyczyna, dla której grecki resort obrony może być konsekwentnie chroniony przed skutkami kryzysu. Jak słusznie zauważają analitycy ze szwedzkiego instytutu badawczego Sipri, likwidacja części wojskowych baz i ośrodków szkoleniowych (łącznie Grecja ma ich odpowiednio 500 i 17) wiązałaby się z koniecznością wysłania na bezrobocie kilkudziesięciu tysięcy młodych żołnierzy. Fakt ten z pewnością pogłębiłby utrzymujące się niepokoje społeczne. Być może siły zbrojne Grecji zostaną poddane restrukturyzacji dopiero wtedy, kiedy dla greckiej gospodarki nastaną lepsze czasy.
Judy Dempsey
© 2013 The International Herald Tribune
Tłum. Katarzyna Kasińska