Ksiądz kupił działkę pod parking, potem miał odciąć prąd lokatorom. "Psuje wizerunek kościoła"
W Groszowicach, niewielkiej wsi położonej w woj. mazowieckim, doszło do niecodziennego konfliktu między mieszkańcami a proboszczem. Radomska "Gazeta Wyborcza" podaje, że ksiądz miał odciąć prąd lokatorom mieszkającym na zakupionej przez niego niedawno działce. Duchowny przekonuje, że to zasługa nie jego, a kogoś z parafian. Sprawą, która ma swój początek w 2018 r., zajmuje się sąd.
W domu w Groszowicach mieszka pan Mariusz wraz ze swoją partnerką. Nieruchomość, która znajduje się obok kościoła, w 2018 r. została zakupiona przez proboszcza parafii pw. św. Faustyny Kowalskiej w Groszowicach. Jak to możliwe?
Pan Mariusz przekonuje, że duchowny nabył działkę, na której stoi jego dom, od rodziny, która kilkadziesiąt lat wcześniej sprzedała tę ziemię jego rodzinie. Niestety, najprawdopodobniej nie spisano wówczas żadnej umowy.
- Nie przyszło nam do głowy, że ktoś 70 lat później kupi ziemię pod naszym domem, ale tak się stało - powiedział mężczyzna w rozmowie z dziennikiem. Duchowny kupił znajdującą się obok świątyni działkę z zamiarem postawienia na niej parkingu.
Przed sądem toczy się sprawa o zasiedzenie. Jak w tym czasie radzą sobie obie strony konfliktu? - Czujemy się nękani i zastraszani. (...) Mówił, że dom trzeba wyburzyć, bo psuje wizerunek kościoła. Że mamy się wyprowadzić, bo tu będzie dalsza część parkingu - powiedział pan Mariusz, odnosząc się do zachowania księdza.
Na tym jednak nie koniec jego problemów. Pan Mariusz i jego partnerka od kilku tygodni nie mają prądu. - A teraz na wniosek księdza odcięto nam prąd, mimo, że płaciliśmy rachunki, zawsze o czasie, nigdy nie mieliśmy nawet opóźnienia - wyjaśnił. Jego zdaniem, proboszcz miał poinformować przedsiębiorstwo energetyczne o tym, że dom jest pustostanem przeznaczonym do rozbiórki.
Problem z przywróceniem dostaw prądu polega na tym, że pan Mariusz nie ma jak udowodnić, że jest właścicielem domu. W sądzie toczy się sprawa o zasiedzenie. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" proboszcz stwierdził, że wyraził zgodę na przyłączenie prądu do domu pana Mariusza. - Tam mieszkał jego ojciec, na niego była umowa, a on umarł - powiedział. Dodał, że to nie on poinformował dostawcę prądu, a jeden z parafian, który tam pracuje.